Wyszukiwanie wiadomości
Kluczowe słowo: neandertalczyk
Islamski przywódca duchowy oświadczył, że ten tak zwany neandertalczyk jest bez wątpienia nieudanym produktem eksperymentów inżynierii genetycznej Zachodu. Wilayat-al-Faqih z Iranu wzywa kanadyjski rząd do przyznania, że Ponter Boddit powstał w wyniku potwornie niemoralnej procedury rekombinacji DNA…
Ottawa znalazła się pod presją, aby nadać Ponterowi Bodditowi kanadyjskie obywatelstwo — a prośba ta wypłynęła z niezwykłego źródła. Prezydent zwrócił się dziś do premiera Kanady z apelem o przyspieszenie procedury, dzięki której neandertalczyk zostałby oficjalnie uznany za obywatela Kanady. Ponter Boddit poinformował, że urodził się w miejscu, które na tym świecie odpowiada miejscowości Sudbury w prowincji Ontario. „Skoro urodził się w Kanadzie”, orzekł prezydent, „jest Kanadyjczykiem”.
Prezydent chce jak najszybszego wydania Bodditowi kanadyjskiego paszportu, aby mógł on bez przeszkód udać się do Stanów Zjednoczonych zaraz po zakończeniu okresu kwarantanny, kończąc tym samym debatę w Capitol Hill na temat tego, czy neandertalczyk może przekroczyć granicę USA.
Część 5, paragraf 4 kanadyjskiej ustawy o prawach obywatelskich daje władzom prawo decydowania w tej kwestii i Waszyngton nalega, aby z tego prawa skorzystano: „W celu złagodzenia wyjątkowych trudności lub nagrodzenia zasług wyjątkowej wagi dla Kanady, gubernator ma prawo uchylić inne postanowienia niniejszej ustawy i polecić premierowi przyznanie obywatelstwa każdej osobie… ”
Kanadyjski minister zdrowia otrzymał internetową petycję z ponad 10 tysiącami nazwisk osób z całego świata, domagających się, aby Ponter Boddit został na stałe objęty kwarantanną…
Wartość akcji Inco przed zamknięciem giełdy osiągnęła dziś najwyższy poziom od pięćdziesięciu dwóch tygodni…
„To medialny cyrk”, powiedział długoletni rotarianin z Sudbury, Bernie Monks. „Północne Ontario nie przeżywało nic podobnego, odkąd w 1934 urodziły się pięcioraczki Dionne… ”
Wciąż napływają oferty pracy dla Pontera Boddita. Japoński ośrodek badawczy NTT zaproponował mu posadę dyrektora nowego zespołu informatyki kwantowej. Microsoft i IBM także złożyły propozycje kontraktów przewidujących bardzo hojne uposażenie. MIT, CalTech oraz osiem innych uniwersytetów zaoferowało posady wykładowcy. Korporacja RAND przygotowała własną ofertę. Greenpeace także. Neandertalczyk jeszcze nie wypowiedział się na temat tego, czy któraś z propozycji mu odpowiada…
Zespół naukowców z Francji wydał oświadczenie mówiące, że choć Ponter Boddit rzeczywiście pojawił się na ziemi kanadyjskiej, to nie można uznać, że urodził się jako Kanadyjczyk, ponieważ neandertalczycy nie zamieszkiwali Ameryki Północnej. Naukowcy twierdzą, że w związku z tym powinien on otrzymać obywatelstwo francuskie, ponieważ najmłodsze szkielety neandertalczyków odkryto właśnie we Francji…
Orędownicy praw obywatelskich po obu stronach granicy potępiają przymusową kwarantannę tak zwanego neandertalczyka, twierdząc, iż nie ma dowodów na to, że stanowi on dla kogokolwiek medyczne zagrożenie…
Kolejne badania krwi niczego nie wykazywały. Wyglądało na to, że chorobę Pontera udało się pokonać, i nie znaleziono dowodów na to, by był nosicielem czegokolwiek, co stanowiłoby zagrożenie dla ludzi na tym świecie. Mimo to centrum epidemiologiczne nie zdecydowało się odwołać kwarantanny.
Ponter tego dnia znowu włożył własną koszulę, tę, którą miał na sobie, gdy się tu zjawił. Wprawdzie RCMP dostarczyło mu dodatkową garderobę, zakupioną w lokalnym oddziale Marks Work Wearhouse, ale ubrania te nie pasowały zbyt dobrze; w seryjnej produkcji trudno było znaleźć stroje na osobnika, który wyglądał jak nieco przycięta wersja Mistera Universum.
Ponter — a raczej Hak — mówił już po angielsku zadziwiająco dobrze. Kompan nie posiadał w zaprogramowanym repertuarze fonemu długiego „i”, ale nagrał Mary i Reubena wymawiających ten dźwięk i w razie konieczności odtwarzał odpowiednią wersję, gdy używał słów, których w przeciwnym razie nie mógłby wymówić. Mary uznała, że jej imię wypowiadane jako „Mare-i”, częściowo głosem Haka, a częściowo jej własnym lub Reubena, brzmi śmiesznie, więc poprosiła Kompana, aby nie zadawał sobie tyle trudu; niektórzy ludzie też zwracali się do niej „Marę” i nie miała nic przeciwko temu, by Hak nadal to robił. Louise również poprosiła Kompana, aby nazywał ją po prostu „Lou”.
Hak w końcu zasygnalizował im, że zebrał słownictwo konieczne do prowadzenia bardziej wnikliwych rozmów. Zaznaczył wprawdzie, że podczas konwersacji może napotykać braki i trudności, ale te można było rozwiązać w trakcie.
Dlatego, gdy Reuben przez telefon omawiał z innymi lekarzami wyniki kolejnych badań, a Louise — nocny marek — poszła spać na górę, korzystając z propozycji Pontera, że może zająć jego łóżko, Mary i Ponter usiedli w salonie i odbyli pierwszą prawdziwą rozmowę. Ponter mówił cicho we własnym języku, a Hak, używając męskiego głosu, przekładał to na angielski:
— Dobrze jest rozmawiać.
Mary zachichotała nerwowo. Wcześniej frustrowało ją to, że nie potrafi się z nim porozumieć, a teraz, gdy wreszcie mogli się komunikować, nie wiedziała, co ma powiedzieć.
— Tak — przyznała — dobrze jest rozmawiać.
— Piękny dzień — zauważył Ponter, spoglądając przez okno na ogród. Hak przetłumaczył.
Mary znowu się roześmiała; tym razem serdecznie. Wymiana uwag o pogodzie — uprzejmość przekraczająca bariery gatunkowe.
— Rzeczywiście, piękny — odparła.
W tej samej chwili zrozumiała, że wcale nie ma kłopotów ze znalezieniem tematu do rozmowy. Przeciwnie, pytań było tak wiele, że nie wiedziała, od czego zacząć. Ponter był naukowcem; na pewno orientował się w tym, co jego ludzie wiedzą o genetyce, o oddzieleniu się rodzaju Homo od rodzaju Pan, o…
Nie. Nie. Przede wszystkim był człowiekiem i to człowiekiem, który miał za sobą wstrząsające wydarzenia. Sprawy naukowe mogły poczekać. Teraz powinni porozmawiać o nim, o tym, jak daje sobie radę.
— Jak się czujesz? — spytała.
— Dobrze — rozległ się głos tłumacza.
Uśmiechnęła się.
— Ale tak naprawdę. Jak sobie radzisz z tym wszystkim?
Ponter zawahał się przez moment i Mary zaczęła się zastanawiać, czy neandertalscy mężczyźni, podobnie jak ci, których znała na tym świecie, niechętnie rozmawiają o uczuciach. Ale w końcu wypuścił powietrze z długim, drżącym westchnieniem.
— Jestem przerażony — powiedział. — I tęsknię za rodziną.
Mary uniosła brwi.
— Za rodziną?
— Za córkami. Mam dwie córki, Jasmel Ket i Megameg Bek.
Mary opadła szczęka. Wcześniej nie przyszło jej do głowy, że Ponter może mieć rodzinę.
— Ile mają lat?
— Starsza ma… hm, znam jej wiek w miesiącach, ale wy tu mierzycie go głównie w latach, tak? Starsza ma… Hak?
Kobiecy głos Haka włączył się w rozmowę.
— Jasmel ma osiemnaście lat, a Megameg osiem.
— Mój Boże. Jak one sobie teraz radzą? A ich matka?
— Klast zmarła przed dwoma dekamiesiącami — wyjaśnił Ponter.
— To dwadzieścia miesięcy — uzupełnił Hak. — Czyli jeden rok i osiem miesięcy.
— Przykro mi — powiedziała Mary cicho.
Ponter nieznacznie skinął głową.
— Jej komórki we krwi zmieniły się…
— Miała białaczkę — Mary podsunęła mu właściwe słowo.
— Tęsknię za nią każdego miesiąca.
Przez chwilę Mary zastanawiała się, czy Hak dobrze to przetłumaczył; Ponter na pewno chciał powiedzieć, że tęskni za nią każdego dnia.
— Dziewczynki straciły oboje rodziców…
— Tak. Oczywiście Jasmel jest już dorosła, więc…
— Może już głosować? — spytała Mary.
— Nie, nie. Może Hak źle coś przeliczył?
— Na pewno nie — wtrącił się kobiecy głos Haka.
— Jasmel jest jeszcze za młoda, by głosować — powiedział Ponter. — Nawet ja jestem jeszcze za młody.
— Ile lat trzeba mieć na twoim świecie, aby głosować?
— Trzeba skończyć 600 miesięcy. To dwie trzecie przeciętnego okresu życia, który wynosi 900 miesięcy.
Hak najwyraźniej chciał rozwiać wszelkie wątpliwości co do swoich zdolności matematycznych i szybko podał przeliczenia:
— Głosować można po skończeniu czterdziestu dziewięciu lat; a przeciętna długość życia wynosi siedemdziesiąt trzy lata, choć wielu ludzi żyje w dzisiejszych czasach znacznie dłużej.
— Tutaj, w Ontario, ludzie mają prawo głosować, gdy skończą osiemnaście — powiedziała Mary. — Oczywiście mam na myśli lata.
— Osiemnaście! — wykrzyknął Ponter. — To szaleństwo.
— Nie znam żadnego miejsca, w którym wiek uprawniający do głosowania byłby późniejszy niż dwadzieścia jeden lat.
— To w dużym stopniu tłumaczy, dlaczego wasz świat jest taki. My nie pozwalamy ludziom wpływać na politykę, dopóki nie zdobędą odpowiedniej wiedzy i doświadczenia.
— Ale skoro Jasmel nie może jeszcze głosować, co sprawia, że jest dorosła?
Ponter nieznacznie uniósł ramiona.
— Takie rozróżnienia nie są chyba aż tak znaczące w moim świecie jak tutaj. Po prostu po skończeniu 225 miesięcy człowiek zaczyna prawnie za siebie odpowiadać i zwykle zaraz potem zakłada własny dom. — Ponter pokręcił głową. — Chciałbym dać Jasmel i Megameg znak, że żyję i że o nich myślę. Nawet jeśli nie mogę już wrócić do domu, oddałbym wszystko za możliwość przesłania im wiadomości.
— Naprawdę sądzisz, że nie ma sposobu, abyś wrócił do siebie?
— Nie mam pojęcia jak. Może gdyby udało się tutaj zbudować komputer kwantowy i wiernie odtworzyć okoliczności, które doprowadziły do mojego… przejścia. Ale ja jestem fizykiem-teoretykiem; mam jedynie mgliste pojęcie o tym, jak buduje się komputery kwantowe. Mój partner, Adikor, zna się na tym, ale nie mogę się z nim skontaktować.
— To musi być dla ciebie bardzo frustrujące.
— Przepraszam. Nie zamierzałem przenosić moich problemów na ciebie.
— Nic nie szkodzi. Może ktoś z nas mógłby ci jakoś pomóc?
Ponter wymówił pojedynczą, smutnie brzmiącą neandertalską sylabę, a Hak powiedział:
— Nie.
Mary bardzo chciała jakoś go pocieszyć.
— Na pewno wkrótce skończy się kwarantanna. Może kiedy opuścimy to miejsce, będziesz mógł podróżować, zwiedzać świat. Sudbury jest niewielkim miastem, ale…
— Niewielkim? — zdziwił się Ponter, szeroko otwierając oczy. — Przecież tu są… sam nie wiem ile, ale co najmniej dziesiątki tysięcy.
— Cały okręg administracyjny Sudbury zamieszkuje 160 tysięcy ludzi — powiedziała Mary. Wyczytała to w przewodniku, który znalazła w swoim pokoju hotelowym.
— Sto i sześćdziesiąt tysięcy! — powtórzył Ponter. — I to jest niewielkie miasto? Ty, Marę, pochodzisz z innego miejsca, tak? Z innego miasta. Ile ludzi tam mieszka?
— Samo Toronto ma 2,4 miliona mieszkańców, ale jeśli weźmiemy cały zespół miejski, to liczba ta sięga 3,5 miliona.
— Trzy i pół miliona? — spytał Ponter z niedowierzaniem.
— Mniej więcej.
— A ile w ogóle jest ludzi?
— Na całym świecie?
— Tak.
— Trochę ponad sześć miliardów.
— A miliard to… tysiąc razy milion?
— Zgadza się — przytaknęła Mary.
Ponter opadł na oparcie fotela.
— Ale to… olbrzymia liczba.
Mary zmarszczyła brwi.
— A ile jest ludzi na twoim świecie?
— Sto osiemdziesiąt pięć milionów.
— Dlaczego tak mało? — zdziwiła się Mary.
— Dlaczego tak dużo? — spytał Ponter.
— Nie wiem. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam.
— Czy wy nie… na naszym świecie wiemy, jak zapobiegać ciąży. Może mógłbym was nauczyć…
Mary się uśmiechnęła.
— My też mamy swoje metody.
Ponter uniósł brew.
— Może nasze lepiej się sprawdzają.
— Może i tak — roześmiała się Mary.
— I macie tu dość jedzenia dla sześciu miliardów ludzi?
— Przeważnie jemy rośliny. Uprawiamy — pisk; Hak emitował ten dźwięk słysząc słowo, którego jeszcze nie miał w bazie danych i nie mógł się domyślić jego znaczenia z kontekstu — celowo je sadzimy. Zauważyłam, że nie lubisz chleba — znowu pisk — hm… jedzenia zrobionego z ziarna. Otóż właśnie chlebem lub ryżem żywi się większość z nas.
— Udaje wam się bez trudu nakarmić sześć miliardów ludzi roślinami?
— No, niezupełnie — przyznała Mary. — Około pół miliarda ma za mało jedzenia.
— To bardzo smutne — zauważył Ponter.
Mary nie mogła się z nim nie zgodzić. Nagle uświadomiła sobie, że do tej pory Ponter poznawał jedynie uładzoną wersję Ziemi. Trochę oglądał telewizję, ale za mało, żeby zorientować się w wielu problemach. Tymczasem wszystko wskazywało na to, że ma tu spędzić resztę życia. Trzeba mu było powiedzieć o wojnie, przestępczości, zanieczyszczeniu środowiska i niewolnictwie — o całej krwawej smudze biegnącej przez dzieje ludzkości.
— Nasz świat jest bardzo skomplikowany — powiedziała Mary, tak jakby chciała tym wytłumaczyć fakt, że część ludzi głoduje.
— Tyle już zdążyłem zauważyć — stwierdził Ponter. — My mamy tylko jeden gatunek ludzkości, choć w przeszłości było ich więcej. U was zauważyłem co najmniej trzy lub cztery.
Mary nieznacznie pokręciła głową.
— Jak to?
— Różne typy ludzi. Ty należysz do jednego gatunku, a Reuben do innego. Ten mężczyzna, który pomagał mnie uratować, był pewnie z jeszcze innego.
Uśmiechnęła się.
— To nie są różne gatunki. U nas też istnieje tylko jeden gatunek: Homo sapiens.
— Możecie się parzyć między sobą? — zdziwił się Ponter.
— Tak.
— I potomstwo jest płodne?
— Tak.
Ponter zmarszczył brew.
— To ty jesteś genetykiem, nie ja, ale… ale… skoro możecie się między sobą krzyżować, to skąd taka różnorodność? Czy z czasem ludzie nie powinni zacząć wyglądać podobnie, dziedzicząc mieszankę wszystkich możliwych cech?
Mary głośno wypuściła powietrze. Nie spodziewała się, że przyjdzie jej wyjaśniać tak skomplikowane sprawy już na samym początku.
— No cóż, w przeszłości… nie dziś, ale… — Przełknęła ślinę. — No, może dziś też, tylko w znacznie mniejszym stopniu, ale w przeszłości ludzie jednej rasy… — inny sygnał dźwiękowy; znane już słowo, którego w danym kontekście Hak nie potrafił przetłumaczyć — … ludzie jednego koloru skóry nie mieszali się z ludźmi innego koloru.
— Dlaczego? — Proste pytanie, takie proste, a jednak…
Mary nieznacznie uniosła ramiona.
— Zróżnicowanie barwy skóry pierwotnie było wynikiem geograficznej izolacji poszczególnych populacji. Ale później… później ograniczano wzajemne kontakty z powodu ignorancji, głupoty, nienawiści.
— Nienawiści — powtórzył Ponter.
— Tak, przykro mi o tym mówić. — Wzruszyła ramionami. — W dziejach mojego gatunku mamy wiele tego przykładów i nie jestem z tego dumna.
Ponter milczał przez długą chwilę.
— Zastanawiałem się nad tym twoim światem — powiedział w końcu. — Zdziwiłem się, kiedy zobaczyłem tamte zdjęcia czaszek w szpitalu. Widziałem takie czaszki, ale w moim świecie są one znane tylko z okazów kopalnych. Zdumiałem się, widząc ciało na czymś, co dla mnie istniało dotychczas wyłącznie jako kość.
Znowu umilkł, przyglądając się Mary tak, jakby jej wygląd nadal go dziwił. Nieznacznie zmieniła pozycję.
— Nie wiedzieliśmy nic o kolorze waszej skóry — przyznał Ponter — ani o barwie włosów. Wszyscy — pisk; Hak piszczał także wtedy, gdy omijał jakieś słowo, ponieważ nie miał jeszcze angielskiego odpowiednika w swoim słowniku — z mojego świata byliby zaskoczeni, widząc taką rozmaitość.
Mary się uśmiechnęła.
— Nie wszystkie kolory są naturalne — powiedziała. — Na przykład, to nie jest prawdziwy kolor moich włosów.
Ponter spojrzał na nią ze zdumieniem.
— A jaki kolor mają naprawdę?
— Mysi brązowy.
— Dlaczego go zmieniłaś?
Lekko wzruszyła ramionami.
— Potrzebowałam odmiany, poza tym… powiedziałam ci, że są brązowe, ale tak naprawdę jest w nich sporo siwizny. Ja… wiele osób nie lubi siwych włosów.
— Włosy mojego gatunku siwieją z wiekiem.
— Tak samo jest u nas; nikt się nie rodzi z siwymi włosami.
Ponter ponownie zmarszczył brew.
— W moim języku określenie nazywające osobę, która ma wiedzę, jaka płynie z doświadczenia, oraz nazwa koloru, jaki z wiekiem przybierają włosy, są takie same: „Siwy”. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego ktoś chciałby to ukrywać.
Mary raz jeszcze wzruszyła ramionami.
— Robimy wiele rzeczy, które nie mają sensu.
— To chyba prawda — przyznał Ponter. Na moment zamilkł, jakby się zastanawiał, czy powinien mówić dalej. — U nas często zastanawialiśmy się, co się stało z waszymi ludźmi… oczywiście na naszym świecie. Wybacz mi; nie chcę wypaść na — pisk — ale na pewno wiesz, że wasze mózgi są mniejsze od naszych.
Mary skinęła głową.
— Średnio o dziesięć procent, o ile dobrze pamiętam.
— Poza tym wyglądacie na fizycznie słabszych. Na podstawie śladów przyczepów na waszych kościach ocenialiśmy, że wasz rodzaj miał o połowę mniejszą masę mięśniową niż my.
— Zgadza się — powiedziała Mary, kiwając głową.
— Do tego — ciągnął Ponter — wspomniałaś, że nie potraficie się między sobą dogadywać, nawet z ludźmi tego samego rodzaju.
Mary znowu przytaknęła.
— Istnieją pewne archeologiczne dowody tego typu zachowań wśród waszego rodzaju także na moim świecie — przyznał Ponter. — Powszechna teoria głosi, że powybijaliście się nawzajem… co w połączeniu z ograniczoną inteligencją, sama rozumiesz… — Ponter pochylił głowę. — Przepraszam; naprawdę nie chciałem cię urazić.
— W porządku — powiedziała Mary.
— Jestem pewien, że istnieją jakieś lepsze wytłumaczenia. Wiedzieliśmy o was tak mało.
— W pewnym sensie świadomość, że wszystko mogło się potoczyć zupełnie inaczej i że to niekoniecznie my mieliśmy przetrwać, prawdopodobnie wyjdzie nam na dobre — stwierdziła Mary. — Przypomni ludziom tutaj, jak cenne jest życie.
— To to nie jest dla nich oczywiste? — zdziwił się Ponter, szeroko otwierając oczy.