W moim sercu jest tyle energii, że wystarczy dla wszystkich. Codziennie o północy rozlewam się po przewodach, cząsteczkami przybywam do każdego domu, żeby ogrzewać i dodawać ducha. Żeby dać wolę życia – choćby na jedną dobę.
Tam, w Mieście, żyją sintety. Dobrze im się żyje – bez strachu i kar. Wierzą w dzień jutrzejszy. Zapomniawszy o własnym rytmie całkowicie jednoczą się ze swoimi gniazdkami. Niekiedy mi się wydaje, że energia w sieci jest ich własną energią.
Codziennie o północy jestem szczęśliwa. Przecież Zakład się przerodził, kolejka linowa zatrzymała się na zawsze i teraz mojej miłości do życia wystarczy dla wszystkich. Im więcej oddaję, tym silniejsza się staję – i tym radośniej mi na duszy.
Pracuję jako Serce Zakładu.
Ale wiem, że główna bitwa jeszcze przede mną.