Nastąpiło jakieś zdumiewające wtargnięcie do świata. Morze smakuje czymś nowym.
„Co to jest?”
Nikt z myśliwych tego nie wie.
„Co to było za roztrzaskanie nagłe przesunięcie otwarcie się wtargnięcie najścieprzybycie? Cóż to do nas przyszło?”
Nikt z myśliwych tego nie wie. Potrafią tylko stwierdzić, że morze się zmieniło.
Wszędzie widać oznaki tej zmiany. Prądy są chwiejne, co chwila bardzo nieznacznie zmieniają kierunek, jakby na ich drodze stanęła jakaś nowa przeszkoda. Saliny wrzeszczą i bełkoczą, rozpaczliwie pragnąc przekazać to, co wiedzą.
W skali całego świata nawet taki olbrzymi nowy byt oznacza mikroskopijną zmianę, niemal nieskończenie małą, ale hydrowrażliwość myśliwych sięga poziomu subatomowego, toteż wiedzą, że coś się wydarzyło.
Nowa istota zostawia jedyny w swoim rodzaju trop, ale ślad złożony jest z łajna, smaku i cząstek, które nie funkcjonują zgodnie z fizyką Bas-Lag. Grawitacja, przypadkowy ruch, fizyczne istnienie wokół intruza mają trochę inną charakterystykę, niż powinny. Myśliwi znają smak intruza, ale nie potrafią go wytropić.
Nie zaprzestają jednak prób. Nie ulega bowiem wątpliwości, że jest to sprawka pływającego miasta, dlatego jeśli znajdą tego ociężało giganta, znajdą też swoją zwierzynę.
Czas pędzi.
Są bąbelki wody, słodkiej i słonej. Wiele kilometrów dalej wydycha je rodzeństwo, idą do góry i nie pękają, nawet kiedy są otoczone materią swojej własnej substancji, przeciskają się przez małe taumaturgiczne wyloty i bez przeszkód wędrują dalej w górę, ogromnie daleko od punktu wyjścia. Rozpryskują się koło uszu myśliwych, przekazać wiadomości z domu. Plotki i historie przełożone na wodny język. Od groac’h i czarodziejów w Gengris, od szpiegów w Zatoce Żelaznej. Słyszymy dziwne rzeczy – mówi jeden z głosów. Myśliwi gromadzą się i wylewają z siebie energię, drżący i wytężeni używając swoich foci, relikwii po zmarłych. Ich przywódcy szepczą w odpowiedzi, która leci w formie bąbelków do kraju. „Coś nowego wstąpiło w morze” – mówią.
Kiedy rozmowa dobiega końca, czarodzieje, cisi w ciemnościach bardzo głęboko pod powierzchnią Wezbranego Oceanu, mrugają i trzęsą głowami, a dźwięk, który dotarł do nich z odległych obszarów świata, rozprasza się wraz z wodą, która go przyniosła.
„Płyną łodzie” – mówią swoim myśliwym. „Dużo. Szybko. Z Zatoki Żelaznej. Też polują. Szukają, tak jak my. Płyną na drugą stronę morza. Nasze siostry i bracia są z nimi, przyczepieni jak podnawki, śpiewają do nas. Możemy ich łatwo odnaleźć”.
„Łodzie szukają tego samego, co my. Wiedzą, dokąd płyną. Mają urządzenia, które pomogą im to znaleźć”.
.,My tropimy ich, a oni będą tropili nas”.
Myśliwi wyszczerzają swoje bardzo długie zęby i emitują szczekające chluśnięcia wody, które są ich śmiechem, układają kończyny w opływowe kształty i ruszają na północ, w kierunku, który został im podany, tam gdzie będzie flota Nowego Crobuzon. Kiedy kursy się przetną, myśliwi dołączą do innych oddziałów ze swego kraju i nareszcie znajdą swoją zwierzynę.