9. Szkoła trzeciego cyklu

Czterechsetna dziesiąta szkoła trzeciego cyklu mieściła się na południu Irlandii. Szerokie pola, winnice i kępy dębów biegły od zielonych wzgórz ku morzu. Veda Kong i Evda Nal przyjechały w czasie zajęć i wolno szły pierścieniowatym korytarzem wzdłuż izb szkolnych rozmieszczonych na obwodzie gmachu. Był pochmurny dzień, padał drobny deszcz i zajęcia odbywały się w klasach, a nie, jak zazwyczaj, pod drzewami na łączce.

Veda Kong, która nagle sama się poczuła tak, jakby była uczennicą, skradała się i podsłuchiwała przy wejściach urządzonych jak w większości szkół bez drzwi, z występami ścian zachodzących na siebie wzajem niby kulisy. Evda Nal również wzięła udział w tej zabawie. Kobiety zaglądały do klas starając się odnaleźć córkę Evdy.

W pierwszej izbie dostrzegły nakreślony na całą szerokość ściany niebieską kredą wektor spowity spiralą. Dwa odcinki spirali były ograniczone poprzecznymi elipsami, z wpisanymi w nie układami współrzędnych prostokątnych.

— Matematyka bipolarna! — z udaną grozą wykrzyknęła Veda.

— Tu jest coś więcej. Poczekajmy chwilę — odparła Evda.

— Teraz, gdyśmy się już zapoznali z cieniowymi funkcjami kochlearnego, to znaczy śrubowego postępowego ruchu wzdłuż wektora — wyjaśniał niemłody wykładowca o głęboko osadzonych, płonących oczach — zbliżamy się do pojęcia „rachunku repagularnego”. Nazwa ta pochodzi ze starożytnej łaciny, od słowa oznaczającego „przegrodę, zamknięcie”, a ściślej przejście jednej jakości w drugą, wzięte w dwustronnym aspekcie. — Wykładowca wskazał szeroką elipsę wpisaną w poprzek spirali. — Innymi słowy, chodzi o matematyczne badanie zjawisk przechodzących w siebie nawzajem.

Veda Kong skryła się za występ pociągając za sobą koleżankę.

— To coś nowego. Z tej dziedziny, o której opowiadał pani Ren Boz na wybrzeżu.

— Szkoła zawsze daje uczniom wszystko najnowsze, ciągle odrzuca przestarzałe rzeczy. Gdyby nowe pokolenie miało żyć w kręgu przestarzałych pojęć, jak byśmy mogli zagwarantować szybki postęp? I tak na przekazanie dzieciom sztafety wiedzy zużywa się ogromnie dużo czasu. Na to, aby dziecko stało się pełnowartościowym, wykształconym i zdolnym do spełnienia gigantycznych prac człowiekiem, trzeba kilkudziesięciu lat. Tempo rozwoju umysłowego pokoleń, polegające na tym, że czynimy krok w przód, a dziewięć dziesiątych wstecz, zanim nowa zmiana dorośnie i zdobędzie wykształcenie, to najcięższe dla człowieka prawo biologiczne śmierci i odrodzenia. Wiele z tego, czegośmy się uczyli w dziedzinie matematyki, fizyki i biologii, dziś już jest przestarzałe. Inna sprawa z historią — ona się starzeje wolniej, bo sama jest bardzo sędziwa.

Zajrzały do izby następnej. Wykładowczyni, odwrócona do nich plecami, i przejęci lekcją uczniowie nic nie zauważyli. Byli to rośli młodzieńcy i dziewczęta w wieku siedemnastu lat. Ich zaróżowione policzki świadczyły o zainteresowaniu lekcją.

— Ludzkość przebyła ciężkie próby — głos nauczycielki drgał wzruszeniem. — W nauce historii duże znaczenie ma badanie ludzkich błędów i dokładna analiza ich skutków. Przeszliśmy przez uciążliwe komplikacje życia, by dojść do możliwie największych uproszczeń w dziedzinie kultury duchowej. Nie powinno istnieć nic, co by pętało człowieka. Jego umysłowość jest bogatsza w warunkach życia prostego. Wszystko, co dotyczy obsługi w życiu powszednim, jest przemyślane przez najtęższe umysły, zarówno jak najważniejsze zagadnienia naukowe. Poszliśmy wspólną drogą ewolucji świata zwierzęcego, która zmierzała w kierunku odciążenia uwagi przez automatyzację ruchów i rozwój refleksów systemu nerwowego. Automatyzacja sił produkcyjnych w społeczeństwie wytworzyła analogiczny system reflekcyjny kierownictwa i pozwoliła wielu ludziom na zajmowanie się tym, co stanowi podstawowe zadanie człowieka — pracą naukową. Od przyrody otrzymaliśmy w darze wielki mózg badawczy, choć początkowo był on przeznaczony jedynie do poszukiwań pożywienia i badania jego jadalności.

— Dobrze — szepnęła Evda Nal i nagle dojrzała córkę.

Dziewczyna nie wiedząc, że jest obserwowana, wpatrywała się w powierzchnię szyby ze szkła karbowanego, które nie pozwalało na widzenie czegokolwiek poza klasą.

Veda Kong z zaciekawieniem porównywała ją z matką. Te same proste, długie, czarne włosy, przeplecione u córki niebieską wstążką i związane w dwie pętle. Ten sam zwężający się ku dołowi owal twarzy, z którego wyzierało coś dziecięcego. Śnieżnobiała bluzka ze sztucznej wełny podkreślała ciemnawą bladość jej skóry i głęboką czerń oczu, brwi i rzęs. Naszyjnik z czerwonych korali harmonizował z niezaprzeczalnie oryginalną powierzchownością tej dziewczyny.

Córka Evdy miała takie same krótkie spodenki, jakie nosiła cała klasa, wyróżniające się jedynie czerwonymi frędzlami wzdłuż bocznych szwów.

— Indiańskie ozdoby — szepnęła Evda Nal w odpowiedzi na uśmiech koleżanki.

Nauczycielka opuściła klasę. W ślad za nią rzuciło się kilku uczniów, między nimi była także córka Evdy. Spostrzegłszy matkę dziewczyna znieruchomiała. Evda nie wiedziała, że w szkole istniało kółko jej wielbicieli, którzy postanowili kroczyć w życiu tą samą drogą, jaką sobie ona wybrała.

— Mamo! — szepnęła dziewczyna i rzuciwszy na Vedę zażenowane spojrzenie, przytuliła się do Evdy. Nauczycielka zatrzymała się i podeszła bliżej.

— Powinnam zawiadomić radę szkolną — powiedziała nie zważając na protest Evdy Nal. — Wykorzystamy w pewien sposób pani przybycie.

— Proszę lepiej wykorzystać obecność tej oto osoby — Evda przedstawiła Vedę Kong.

Nauczycielka zarumieniła się i przez to jakby odmłodniała.

— Bardzo dobrze — powiedziała starając się zachować ton rzeczowy. — Szkoła jest w przededniu odejścia starszych grup. Życiowe doświadczenie Evdy Nal w połączeniu ze znajomością dawnych kultur i ras Vedy Kong to nie lada gratka dla naszej młodzieży. Nieprawdaż, Reo?

Córka Evdy klasnęła w dłonie. Nauczycielka pomknęła lekkim gimnastycznym krokiem w kierunku izb służbowych, mieszczących się w długiej, prostej przybudówce.

— Reo, zwolnisz się i pójdziemy do ogrodu — zaproponowała Evda córce. — Nie zdążę cię odwiedzić po raz drugi, nim wybierzesz sobie rodzaj pracy. Zeszłym razem nie zdecydowałyśmy się ostatecznie…

Rea w milczeniu ujęła matkę za rękę. Lekcje w każdym cyklu szkoły odbywały się na zmianę z zajęciami praktycznymi. Obecnie była jedna z ulubionych lekcji Rei — szlifowanie szkieł optycznych. Ale co mogło być bardziej interesujące niż przyjazd jej matki?

Veda udała się do widocznego z daleka małego obserwatorium astronomicznego, zostawiając matkę i córkę sam na sam. Rea, przytulona do ręki matki, szła obok niej skupiona i zamyślona.

— Gdzież jest twój mały Kaj? — spytała Evda i dostrzegła nagłe zasmucenie córki.

Kaj był jej uczniem. Starsi uczniowie odwiedzali szkoły pierwszego czy drugiego cyklu i czuwali nad postępami swoich podopiecznych. Wobec wielkiego znaczenia, jakie się przywiązuje do spraw wychowawczych, stała pomoc dla nauczycieli stawała się koniecznością.

— Kaj przeszedł do drugiego cyklu i odjechał daleko stąd. Szkoda mi bardzo… Po co się nas ciągle przenosi, co cztery lata z jednego miejsca na drugie, od cyklu do cyklu?

— Przecież wiesz, że umysł ulega stępieniu i męczy się wskutek monotonii wrażeń.

— Nie rozumiem, dlaczego pierwszy z czterech trzyletnich cyklów nazywa się zerowym. W nim także odbywa się niezwykle ważny proces wychowania i nauczania od pierwszego roku życia do czwartego.

— Stara, nieudana nazwa. Unikamy jednak zmiany ustalonych terminów bez koniecznej potrzeby. To pociąga za sobą zawsze niepotrzebną stratę energii ludzkiej.

— Ale ciągłe przeprowadzki z miejsca na miejsce to chyba też wielka strata sił?

— Opłacająca się z nadwyżką dzięki obostrzeniu wrażeń, lepszym efektom nauczania, które w innych warunkach są dużo słabsze. Wy, młodzi ludzie, w miarę rozwoju przekształcacie się w istoty zróżnicowane. Współżycie różnych pod względem wieku grup utrudnia wychowywanie i rozdrażnia uczących się. Zróżnicowanie sprowadziliśmy do minimum, dzieląc dzieci na cztery grupy według wieku, jakkolwiek i to rozwiązanie jest dalekie od doskonałości. Ale pomówmy najpierw o twoich sprawach i zamierzeniach. Będę musiała wygłosić dla was prelekcję i może wyjaśnię w niej twoje kwestie.

Rea zaczęła się zwierzać matce ze swoich najtajniejszych myśli z ufnością dziecka ery Pierścienia, które nigdy nie doznało krzywdy i nie usłyszało złego słowa. Dziewczyna była wcieleniem młodocianej nieświadomości życia, pełnej wyczekującego zamyślenia. Mając siedemnaście lat ukończyła szkołę i wstępowała w trzyletni okres prac Herkulesa, które wykonywała już w środowisku dorosłych. Na podstawie tych prac określano zdolności i zamiłowania młodych ludzi. Wtedy następowały dwuletnie wyższe studia dające prawo do pracy samodzielnej w zakresie wybranej specjalności. W ciągu długiego życia człowiek mógł zdobyć wykształcenie wyższe w zakresie pięciu czy nawet sześciu specjalności, zmieniając następnie rodzaje prac, ale od wyboru pierwszych — od prac Herkulesa — zależało wiele. Toteż wykonywano je niezwykle starannie i z reguły z udziałem starszego doradcy.

— Czy przeszliście już badania psychologiczne? — zapytała Evda marszcząc brwi.

— Przeszliśmy. Mam od dwudziestu do dwudziestu czterech punktów w pierwszych ośmiu grupach, osiemnaście i dziewiętnaście w dziesiątej i trzynastej, a siedemnaście w grupie siedemnastej! — z dumą zawołała Rea.

— To wspaniale! — ucieszyła się Evda. — Wszystko stoi przed tobą otworem. Nie zmieniłaś swego zamiaru co do wyboru zawodu?

— Nie. Zostanę siostrą miłosierdzia na Wyspie Zapomnienia, a potem całe nasze kółko, kółko twoich naśladowców, będzie pracowało w Jutlandzkim Szpitalu Psychologicznym.

Evda nie skąpiła dobrodusznych żartów pod adresem zapalonych psychologów. Rea uprosiła matkę, aby objęła opiekę nad grupą młodzieży, która także ma wybrać sobie zawód.

— Będę więc musiała być tu do końca mego urlopu — roześmiała się Evda. — Co przez ten czas będzie robiła Veda Kong? Rea dopiero teraz przypomniała sobie towarzyszkę matki.

— Ona jest dobra — powiedziała poważnie — i prawie taka piękna jak ty.

— Znacznie piękniejsza!

— Nie, już ja wiem… I wcale nie dlatego, że jesteś moją mamą. Być może, na pierwszy rzut oka wydaje się piękniejsza. Ale z ciebie promieniuje ta siła wewnętrzna, jakiej Veda Kong jeszcze nie ma. Być może, będzie miała.

— Wtedy zaćmi twoją mamę jak księżyc gwiazdę?

Rea przecząco pokręciła głową.

— A czyż ty będziesz stała w miejscu? Pójdziesz jeszcze dalej!

— Czy nie dosyć, córo, tych pochwał? Tracimy czas!..

Veda Kong szła wolno aleją, zagłębiając się w zagajnik klonów szeleszczących wilgotnym, ciężkim listowiem. Z pobliskiej łąki usiłowały się podnieść pierwsze wieczorne mgły, ale wiatr natychmiast je rozwiewał. Veda myślała o dobroczynnym spokoju przyrody i o tym, jak dobrze się wybiera miejsca dla budowy szkół. Najważniejsza rzecz w wychowaniu to obcowanie z przyrodą i rozwijanie żywego jej odczucia. Stępienie tej wrażliwości powoduje zahamowanie rozwoju człowieka, tak jak zanik zmysłu obserwacyjnego pozbawia go zdolności uogólniania. Zdaniem Vedy, sztuka nauczania ma ogromne znaczenie. Rozumiała, jaką rolę w procesie wychowawczym odgrywa kształcenie umysłu dziecka. Rzecz jasna, właściwości wrodzone stanowią podstawę, ale i one mogą się zmarnować, jeśli nad ich rozwojem nie będzie czuwał nauczyciel.

Veda wspomniała swoje czasy szkolne. Była egzaltowanym dziewczęciem, gotowym do wielkich poświęceń. Jakże wiele zawdzięcza nauczycielom! Jest to najpiękniejszy zawód na świecie. W ręku nauczyciela spoczywa przyszłość ucznia. Dzięki jego wysiłkom dziecko dźwiga się w górę, rośnie, nabiera sił, rozwiązuje coraz trudniejsze zadania, uczy się pokonywać samo siebie.

Veda poszła w stronę małej zatoki, skąd dochodziły młode głosy, i po niedługiej chwili natrafiła na gromadkę chłopaków w plastykowych fartuchach, zajętych obrabianiem długiego dębowego kloca za pomocą siekier — narzędzi wynalezionych jeszcze w jaskiniach epoki kamiennej. Młodociani budowniczowie powitali Vedę z szacunkiem i oświadczyli, że naśladując herosów starożytności wzięli się do budowy statku bez użycia pił automatycznych i warsztatów montażowych. Statek uda się w podróż do ruin Kartaginy; odbędą ją w czasie wakacji razem z nauczycielami historii, geografii i pracy.

Veda życzyła budowniczym statku powodzenia i zamierzała ruszyć dalej, gdy z grupy chłopców wystąpił wysoki i smukły, żółtowłosy młodzieniec.

— Pani przyjechała tu razem z Evdą Nal? Czy mogę w związku z tym zadać kilka pytań? Veda wyraziła zgodę.

— Evda Nal pracuje w Instytucie Badań Smutku i Radości. Uczyliśmy się już o społecznej organizacji naszej planety i kilku innych światów, nie mówiono nam jednak jeszcze o znaczeniu tego instytutu.

Veda opowiedziała o wielkiej pracy statystycznej dokonywanej przez instytut — o rachunku smutku i radości w życiu pojedynczych ludzi, o badaniach przyczyn i skutków depresji duchowej w grupach ludzi według wieku. Następnie przeszła do analizy tych objawów w różnych epokach historycznych. Mimo ogromną różnorodność przeżyć ludzkich badania te przyniosły bardzo ciekawe rezultaty dzięki zastosowaniu metody tak zwanej stochastyki. Rady studiujące życie psychiczne społeczeństwa starały się zdobyć dokładniejsze dane. Za pozytywny uznawano taki stan rzeczy, w którym istniała liczebna przewaga lub równowaga przejawów radości w stosunku do smutku.

— To znaczy, że Instytut Badań Smutku i Radości jest najważniejszy? — zapytał drugi chłopak o śmiałym i zaczepnym spojrzeniu. Inni roześmiali się, a żółtowłosy wyjaśnił:

— Ol doszukuje się wszędzie czegoś najważniejszego. Sam marzy o wielkich przywódcach przeszłości.

— Niebezpieczne marzenia — uśmiechnęła się Veda. — Jako historyk mogę wam powiedzieć, że wielcy przywódcy przeszłości byli najbardziej skrępowanymi i zależnymi ludźmi.

— Skrępowanymi warunkami, w jakich musieli działać? — spytał żółtowłosy młodzieniec.

— Właśnie. Ale to się działo w społecznościach rozwijających się żywiołowo i bezplanowo, w starożytności, w Epoce Rozbicia Świata i jeszcze wcześniej. Teraz instytucja przewodzenia nie istnieje, ponieważ żadna rada nic nie może zrobić bez udziału wszystkich pozostałych rad.

— A Rada Ekonomiki? Bez niej nikt nie może przedsięwziąć nic wielkiego — odparł Ol z lekka zażenowany, ale bynajmniej nie kapitulując.

— Słusznie, ponieważ ekonomika jest jedyną realną podstawą naszej egzystencji. Wydaje mi się jednak, że macie niezupełnie słuszne wyobrażenia o istocie kierownictwa… Uczyliście się już cytoarchitektoniki mózgu ludzkiego?

Młodzieńcy odpowiedzieli twierdząco.

Veda poprosiła o kijek i narysowała na piasku koła przedstawiające główne instytucje kierownicze.

— Mamy tu w centrum Radę Ekonomiki. Poprowadźmy od niej proste do jej organów doradczych: Instytutu Badań Smutku i Radości, Akademii Sił Produkcyjnych, Akademii Stochastyki i Przewidywania Przyszłości, Akademii Psychologii i Pracy. Mniej ścisłe kontakty łączą ją z organem działającym samodzielnie, z Radą Astronautyczną. Stąd biegną powiązania bezpośrednie z Akademią Promieniowań Kierowanych i ze stacjami kosmicznymi Wielkiego Pierścienia.

Veda nakreśliła na piasku skomplikowany schemat i kontynuowała:

— Powiedzcie, czy to nie przypomina wam ludzkiego mózgu? Badawcze instytuty to ośrodki doznań. Rady to ośrodki skojarzeniowe. Wiecie, że istotą życia jest ścieranie się przeciwieństw, cykliczność eksplozji i nagromadzeń, pobudzanie i hamowanie. Główny ośrodek hamulcowy to Rada Ekonomiki, która reguluje wszystkie procesy według realnych możliwości organizmu społecznego. To wzajemne oddziaływanie sprzecznych sił jest podstawą harmonijnej pracy. Tak właśnie jest zorganizowany nasz mózg i nasze społeczeństwo. Niegdyś cybernetyka, czyli nauka o kierowaniu, sprowadzała najbardziej skomplikowane działania i przemiany do względnie prostych czynności maszyn. Jednak w miarę rozwoju nauki komplikuje się wiele problemów z dziedziny termodynamiki, biologii, ekonomii. Zbyt uproszczone sądy straciły dziś swoje znaczenie.

Młodzieńcy słuchali Vedy z uwagą.

— Cóż więc jest najważniejsze przy takiej strukturze społeczeństwa? — zwróciła się do Ola. Ten milczał zmieszany.

— Ruch naprzód! — pospieszył mu z pomocą żółtowłosy.

— Doskonale! Należy ci się nagroda za odpowiedź!

Młoda kobieta odpięła z lewego ramienia spinkę emaliowaną wyobrażającą białego albatrosa, położyła na dłoni i podała chłopcu. Żółtowłosy roześmiał się niezdecydowanie.

— Na pamiątkę dzisiejszej rozmowy o ruchu naprzód! — zachęcała go Veda.

Wreszcie przyjął podarunek.

Przytrzymując opadające ramiączko bluzki ruszyła z powrotem do parku. Spinka była darem Erga Noora. Czyżby Veda świadomie chciała się pozbyć tego drobiazgu, aby zerwać ostatecznie z przeszłością?…

W okrągłej sali gmachu zebrali się wszyscy mieszkańcy szkolnego osiedla. Na oświetlone podwyższenie centralne weszła w czarnej sukni Evda Nal. Na sali zapanowała cisza. Evda mówiła niezbyt głośno, ale wyraźnie. Wrzaskliwe megafony używane były jedynie przez służbę bezpieczeństwa. Na skutek masowego rozpowszechnienia telewizyjnych stereofonów, nie budowano już wielkich sal wykładowych.

— Ukończenie siedemnastu lat to chwila w życiu przełomowa. Wkrótce na zebraniu Okręgu Irlandzkiego wymówicie tradycyjne słowa: „Wy, którzy mnie powołaliście na drogę pracy, przyjmijcie moje umiejętności i chęci. Podajcie mi pomocną dłoń, a pójdę za wami”. W tej starodawnej formule kryje się wiele między słowami i właśnie dziś winnam wam o tym powiedzieć.

Od dzieciństwa uczycie się filozofii dialektycznej, którą w starożytności nazwano „tajemnicą dwoistości”. Uważano, że mądrość zawarta w tej nauce może służyć jedynie powołanym, ludziom o potężnych umysłach i wysokim morale. Obecnie już od wczesnej młodości uczycie się dialektycznego rozumienia świata i siła dialektyki służy każdemu. Wypadło wam żyć w dobrze zorganizowanym społeczeństwie stworzonym przez miliardy bezimiennych pracowników i bojowników o lepsze życie. Pięćset pokoleń minęło od czasu powstania pierwszych społeczności stosujących zasadę podziału pracy. W tym okresie przemieszały się różnorodne rasy i narodowości. W każdym z was jest kropla krwi z różnych narodów. Dokonano gigantycznej pracy w zakresie oczyszczenia organizmów ludzkich ze skutków nieostrożnego używania promieniotwórczości i niegdyś szeroko rozprzestrzenionych chorób.

Wychowanie nowego człowieka to bardzo precyzyjna praca. Wymaga ona zastosowania analizy indywidualnej i bardzo ostrożnego podejścia. Niepowrotnie przeminął czas, kiedy społeczeństwo zadowalało się byle jak i przypadkowo wychowanymi ludźmi, których wady usprawiedliwiano wrodzonymi skłonnościami. Obecnie każdy źle wychowany człowiek to wyrzut dla całego społeczeństwa, ciężki błąd wielkiego kolektywu ludzkiego.

Jednakże wy, nie wyzwoleni jeszcze od właściwego waszemu wiekowi egocentryzmu, od zbyt wysokiego o sobie mniemania, musicie wyraźnie zdać sobie sprawę z tego, jak wiele zależy od was samych, aby się stać twórcami własnego życia. Macie zupełną swobodę wyboru dróg, na was jednak spada odpowiedzialność za ten wybór. Dawno się rozwiały marzenia człowieka pozbawionego kultury o powrocie do dzikiej przyrody, o swobodzie pierwotnych społeczności. Ludzkość stanęła wobec alternatywy: albo się podporządkować dyscyplinie społecznej podejmując trud długiego wychowania i nauki, albo zginąć. Innych dróg życia na naszej planecie, mimo że jej przyroda jest dostatecznie hojna, nie ma! Pseudofilozofowie marzący o powrocie do natury nie rozumieli zapewne przyrody, w przeciwnym bowiem razie widzieliby jej okrucieństwo.

Człowieka nowego społeczeństwa musi obowiązywać dyscyplina pożądań, woli i myśli. Dzięki poznaniu praw przyrody i praw kierujących rozwojem społeczeństwa nasze pragnienia osobiste przekształciły się w świadomą wiedzę. Gdy mówimy: „Chcę”, wypowiadamy myśl, która się wyraża słowami: „Wiem, że to jest możliwe”. Przed wielu tysiącami lat starożytni Hellenowie powiadali: metron — ariston, co znaczy: miara to doskonałość. I my stwierdzamy, że podstawą kultury jest stosowanie we wszystkim właściwej miary.

Wraz ze wzrostem kultury słabła dążność do wulgarnego utożsamiania szczęścia z posiadaniem, do łapczywego zwiększania własności.

Staramy się was przekonać, że szczęście polega na rezygnacji z własnych pragnień, na niesieniu pomocy innym, na wewnętrznym zadowoleniu, jakie daje praca. Pomogliśmy wam się uwolnić spod władzy małych dążeń i małych rzeczy i przetransponować wasze wysiłki na równi ze smutkami na płaszczyznę wielkiej twórczości.

Wychowanie fizyczne i racjonalne życie dziesiątków pokoleń wyzwoliło was od straszliwego wroga psychiki ludzkiej — obojętności. Pełni energii, zrównoważeni wewnętrznie idziecie w świat, rozpoczynacie samodzielną pracę. Im będziecie lepsi, tym lepsze będzie społeczeństwo. Środowisko społeczne to bardzo ważny czynnik wychowania człowieka.

Evda Nal przerwała na chwilę, przygładzając włosy tym samym ruchem, co siedząca wśród słuchaczy, nie spuszczająca wzroku z matki Rea.

— Niegdyś ludzie nazywali mrzonkami dążenie do poznania rzeczywistości świata. Będziecie tak marzyć przez całe życie i doświadczać radości poznania, walki, ruchu i pracy. Nie przejmujcie się upadkami po wzlotach duszy, ponieważ jest to zjawisko wynikające z prawa ruchu po linii spiralnej. Korzystanie ze swobody jest rzeczą trudną, ale wam nie grozi żadne niebezpieczeństwo, jesteście bowiem zdyscyplinowani. Dlatego też wam, jako świadomym swych zadań, zezwala się na każdą zmianę działalności. Zmiany takie stanowią źródło szczęścia osobistego. Marzenia o słodkiej bezczynności raju nie wytrzymały próby historii, ponieważ są sprzeczne z naturą człowieka-bojownika. W każdej epoce istniały różne trudności, ale na szczęście nie zahamowały one konsekwentnego i szybkiego postępu ku coraz dalszym wyżynom wiedzy, uczuć i sztuki.

Evda Nal zakończyła prelekcję i zeszła na salę. Vega Kong powitała ją równie serdecznie jak Czarę w czasie święta. Wszyscy obecni powstali, jakby chcąc wyrazić swój zachwyt dla przyszłych zdobyczy ludzkości.

Загрузка...