ROZDZIAŁ 32

Kopia monitorowała komputer Food Food czekając, aż napłynie zamówienie z miejsca zamieszkania Roda Churchilla. Wreszcie nadeszło — to samo, czego Rod — niewolnik nawyków — życzył sobie w ostatnich sześciu tygodniach.

Gdy tylko zamówienie pojawiło się w systemie, kopia przejęła je, wprowadziła jedną drobną zmianę, a potem pozwoliła, by podążyło dalej wzdłuż linii telefonicznej do sklepu Food Food na rogu Steeles i Bayview, w odległości sześciu przecznic od domu Roda Churchilla.

Peter i Cathy jechali jej samochodem wzdłuż Bayview Avenue. Na tym odcinku, położonym około dziesięciu kilometrów na południe od miejsca, gdzie mieszkali jej rodzice, były wyłącznie sklepy, butiki i restauracje. Zatrzymali się na chwilę przy Detektywie z Baker Street, specjalistycznej księgarni sprzedającej kryminały, a teraz czekali na przerwę w ruchu, żeby przejechać na drugą stronę, do małej koreańskiej restauracji, którą oboje lubili.

Chodnikiem szedł pękaty mężczyzna z białą czupryną, odziany w ciemnoniebieski trencz. Peter zauważył, że tamten obrócił się nagle, kiedy ich mijał.

Przyzwyczajał się już powoli do tego. Zdobył ostatnio tyle rozgłosu, że ludzie rozpoznawali go na ulicy.

Nieznajomy jednak nie poszedł swoją drogą, lecz ruszył w ich stronę.

— Pan jest Peter Hobson, prawda? — zapytał. Miał około sześćdziesięciu lat. Na jego nosie i policzkach widoczne były małe żyłki.

— Tak — odparł Peter.

— Facet, który odkrył sygnał duszy?

— Falę duszy — poprawił go Peter. — Nazywamy to falą duszy. — Przerwa długości uderzenia serca. — Tak, to ja.

— Tak też myślałem — oświadczył mężczyzna. — Ale wie pan o tym, że jeśli pana dusza nie zostanie zbawiona, pójdzie pan do piekła.

Cathy ujęła Petera za ramię.

— Chodźmy — powiedziała. Mężczyzna jednak zagrodził im drogę.

— Niech pan zawierzy Jezusowi, panie Hobson. To jedyny sposób.

— Hmm, właściwie nie jestem zainteresowany dyskusją na ten temat — stwierdził Peter.

— Jezus panu wybacza — zapewnił mężczyzna. Sięgnął do kieszeni trencza. Przez jedną straszliwą chwilę Peter sądził, że wyciągnie pistolet, lecz zamiast niego wydobył stamtąd zniszczoną Biblię oprawną w czerwoną jak krew skórę.

— Niech pan wysłucha słowa Bożego, panie Hobson! Niech pan zbawi swą duszę.

— Proszę nas zostawić w spokoju — powiedziała Cathy bezpośrednio do intruza.

— Nie mogę pozwolić wam odejść — odparł mężczyzna. Wyciągnął rękę i…

…dotknął ramienia Cathy.

Nim Peter zdążył zareagować, jego żona postawiła obcas na podbiciu stopy nieznajomego. Ten zawył z bólu.

— Zjeżdżaj! — krzyknęła Cathy. Ujęła stanowczo Petera za ramię i ruszyła razem z nim naprzód.

— Hej — odezwał się Peter. Wciąż czuł się wzburzony, ale był pod wrażeniem. — Całkiem nieźle.

Odrzuciła do tyłu czarne włosy.

— Nikt nie będzie zaczepiał mojego męża — oznajmiła, prezentując swój megawatowy uśmiech. Poszli w kierunku odległej o kilka posesji restauracji. — A teraz pozwól, że postawię ci kolację.

Zabrzmiał dzwonek. Rod Churchill spojrzał na zegarek. Dwadzieścia sześć minut.

Jeszcze nigdy nie udało mu się dostać darmowego posiłku, choć nauczycielka historii ze szkoły, w której pracował, twierdziła, że jej poszczęściło się dwa razy z rzędu.

Z przyzwyczajenia popatrzył na widoczny na ekranie telewizora obraz z kamery bezpieczeństwa. Tak jest, kierowca z Food Food. Pomarańczowo-biały uniform był łatwy do rozpoznania. Rod poszedł do przedpokoju, przejrzał się w lustrze, by się upewnić, że włosy w należyty sposób zasłaniają łysinę, i otworzył drzwi. Podpisał potwierdzenie odbioru.

Kierowca wręczył mu kopię. Następnie Rod zabrał opakowany posiłek do jadalni.

Ostrożnie otworzył pudełka z bezpiecznej dla środowiska pianki, nalał sobie kieliszek białego wina, włączył telewizor — dobrze widoczny z jego miejsca w jadalni — i zasiadł do kolacji.

Pomyślał, że rostbef jest niezły, choć trochę żylasty, ale sos zrobili dziś wyjątkowo dobry. Wyczyścił talerz miażdżonymi widelcem ziemniakami, aby zjeść sos do końca. Uporał się już z połową szarlotki, kiedy dopadł go ból — silne łomotanie z tyłu głowy oraz dręczące uczucie przypominające wbijanie gwoździ w oczodoły. Poczuł, że serce mu kołacze.

Czoło miał śliskie od potu. Przez chwilę myślał, że zwymiotuje. Ogarnęła go fala gorąca. Dźwignął się na nogi w nadziei, że dotrze do telefonu i wezwie pomoc, ale nagle nastał moment niemożliwego do zniesienia bólu. Runął na plecy, przewracając krzesło, i padł na pokrytą dywanem podłogę martwy jak kamień.

Peter i Cathy byli już w łóżku, lecz ich Monitor Hobsona wiedział, że oboje jeszcze nie śpią, pozwolił więc, by telefon zadzwonił.

W sypialni nie było oczywiście wideofonu. Peter przesunął w ciemności ręką po stoliku nocnym w poszukiwaniu słuchawki.

— Halo? — powiedział.

Płacząca kobieta.

— Och, Peter! Peter!

— Bunny?

Usłyszawszy imię swej matki, Cathy natychmiast usiadła na łóżku.

— Światła! — zawołała. Kierujący domem komputer włączył dwie stojące na podłodze lampy.

— Peter, Rod nie żyje.

— O mój Boże — powiedział Peter.

— Co jest? — zapytała zatroskana Cathy. — O co chodzi?

— Co się stało? — zapytał Peter z biciem serca.

— Właśnie wróciłam z kursu i znalazłam go leżącego na podłodze w jadalni.

— Wezwałaś karetkę? — zapytał Peter.

— Co jest? — zapytała ponownie Cathy, przerażona.

Bunny płakała już tak długo, że musiała przerwać, żeby wydmuchać nos.

— Tak, tak, jest już w drodze.

— My też — rzekł Peter. — Przyjedziemy tak szybko, jak tylko to możliwe.

— Dziękuję — odparła przerażona Bunny. — Dziękuję. Dziękuję.

— Trzymaj się — dodał Peter. — Już jedziemy.

Odłożył słuchawkę.

— Co się dzieje? — spytała znowu Cathy.

Peter popatrzył na żonę. Jej olbrzymie oczy były szeroko otwarte ze strachu. Mój Boże, jak jej powiedzieć?

— To była twoja matka — zaczął. Zdawał sobie sprawę, że to już wiedziała, ale chciał zyskać na czasie, by uporządkować myśli. — Twój ojciec… ona sądzi, że twój ojciec nie żyje.

Na twarzy Cathy zatańczyło przerażenie. Otworzyła szeroko usta i potrząsnęła lekko głową od lewej ku prawej.

— Ubierz się — powiedział delikatnie Peter. — Musimy jechać.


PRZEGLĄD WIADOMOŚCI SIECIOWYCH

Prowadzony nieustannie przez Gallupa sondaż „Religia w Ameryce” wykazuje, że frekwencja w kościołach była w tym tygodniu o 13,75 procent wyższa niż w analogicznym tygodniu ubiegłego roku.

Szpital Christiaana Barnarda w Mandelaville w Azanii ogłosił dziś, że oficjalnie uznaje chwilę opuszczenia ciała przez falę duszy za moment śmierci.

Twórca filmów kategorii B Jon Tchobanian rozpoczął produkcję nowego generowanego komputerowo obrazu Łowca dusz. Opowiada on o obłąkanym pracowniku szpitala, który więzi ludzkie dusze w butlach magnetycznych, żądając okupu. Tchobanian stwierdził: „Ponieważ jest to film o życiu po śmierci obsada składa się wyłącznie z komputerowych rekonstrukcji zmarłych aktorów. Wystąpią w nim Boris Karloff i Peter Lorre”.

Life Unlimited z San Rafael w Kalifornii poinformowało dziś, że w tym miesiącu padł rekord sprzedaży patentowanego procesu zapewniającego nanotechnologiczną nieśmiertelność. Analityk Gudrun Mungay z Merrill Lynch zasugerowała, że ten wyjątkowy popyt jest bezpośrednią reakcją na odkrycie fali duszy. „Niektórzy ludzie zdecydowanie nie mają ochoty na spotkanie ze swym stwórcą” — stwierdziła.

Wiadomości sądowe: Oshkosh w stanie Wisconsin. Oskarżony o wielokrotne gwałty Gordon Spitz przedstawił dziś linię obrony głoszącą, że jest niewinny z uwagi na szczególny rodzaj braku poczytalności. Spitz, który twierdzi, że od dwunastego roku życia miał doświadczenia poza ciałem, utrzymuje, iż jego dusza nie była obecna w ciele za każdym razem, gdy popełniał gwałt, i w związku z tym nie jest odpowiedzialny za swoje zbrodnie.

Загрузка...