W sali kontrolnej tylko Calapina i Schruilla byli na swoich miejscach. Platforma obracała się powoli, aby mogli spokojnie obserwować wszystkie wskaźniki.
Calapina czuła się zmęczona i litowała się nad sobą. Dystrybucja enzymów nie działała prawidłowo. Była tego tak pewna, że zastanawiała się, czy Ruch Oporu nie uszkodził przypadkiem komputerów aptecznych. Schruilla nie mógł jej w niczym pomóc.
Twarz Allgooda ukazała się na ekranie przed nią. Zatrzymała platformę, Max ukłonił się i przemówił:
— Składam swój raport, Calapino.
Po jego podkrążonych oczach i sztywnych ruchach poznała, iż nie padł ze zmęczenia tylko dzięki środkom pobudzającym.
— Znalazłeś ich? — spytała.
— Kryją się gdzieś na pustyni, Calapino. W każdym razie powinni tam być.
— Powinni! — roześmiała się. — Jesteś cholernym optymistą Max.
— Znamy niektóre z ich kryjówek, Calapino.
— Na jedną którą znacie, przypada dziewięć, o których nie wiecie.
— Cały region jest przeczesywany. Znajdziemy ich, Calapino.
— Coś mąci — powiedziała pod adresem Schruillii. Schruilla odpowiedział jej smutnym uśmiechem i spytał
Allgooda:
— Max, czy wiesz już kto podmienił embrion?
— Jeszcze nie, Schruillo.
Allgood był całkowicie przytłoczony przedsiębiorczością „swoich” Nadludzi.
— Czy szukałeś w Seatac? Allgood przełknął ślinę.
— No powiedz — mrugnęła do niego Calapina. „Ach, on się boi”.
— Tam też szukaliśmy Calapino, ale…
— Myślisz, że za bardzo się pośpieszyliśmy? Przytaknął.
— Dziwnie się zachowujesz — zauważył Schruilla. — Boisz się nas?
— Tak Schruillo — po chwili wahania odpowiedział Max.
— Tak Schruillo — przedrzeźniała go Calapina. Wściekłość Maxa przytłumiła jego strach.
— Robię, co mogę, Calapino.
Jego maniery wydały się jej nagle podejrzane przez swą nienaganność. Zmrużyła oczy. „Czy to możliwe?” Spojrzała na Schruillę, aby dowiedzieć się czy i on doszedł do podobnych wniosków.
— Max, dlaczego nas wywołałeś? — spytał Schruilla.
— Aby złożyć wam raport, Schruillo.
Z lekkim wahaniem Calapina włączyła aparaturę specjalną, aby sprawdzić Allgooda. To, co zobaczyła, wywołało u niej furię połączoną ze zgrozą. Cyborg! Przerobili Maxa! Jej Maxa.
— Masz tylko wykonywać rozkazy — ciągnął Schruilla. Allgood słuchał pokornie. — Ty! — syknęła wściekle Calapina schylając się nad ekranem. — Jak śmiałeś! Dlaczego Max? Dlaczego?
— Co się dzieje? — spytał zaskoczony Schruilla.
W tej chwili Allgood zdał sobie sprawę z faktu, że został odkryty. Wiedział, że to koniec. Widział to w oczach Nadkobiety.
— Zobaczyłem… znalazłem… swoje kopie — wybełkotał. Szybkim ruchem Calapina dotknęła pierścienia. Max upadł.
— Dlaczego to zrobiłaś? — spytał Schruilla.
— To był Cyborg — zgrzytnęła zębami Calapina wskazując na aparaturę. — Max, nasz Max!
Schruilla rzucił okiem na instrumenty i ponuro pokiwał głową.
— Mój Max.
— Ale on ciebie kochał.
— Teraz to skończone.
Chwilę po wyłączeniu ekranu zdążyła zapomnieć o całym wydarzeniu.
— Czy lubisz akcje bezpośrednie? — spytał Schruilla.
— Czemu nie. Przemoc daje pewien rodzaj… rozkoszy.
— Nie mamy już Maxa.
— Niebawem wprowadzimy do służby inny egzemplarz. Na razie SB może działać bez niego.
— Ale kto uruchomi kopię? Igan i Bonmur odeszli. Aptekarz Hand też nas opuścił…
— Ale co się dzieje z Nurse?
— Ma drobne kłopoty z enzymami — powiedział Schruilla z nutą radości w głosie.
„Nurse — on umiałby włączyć kopię”. Przez chwilę zastanawiała się, dlaczego potrzebowali kopii. „Ach, prawda, Max ich przecież opuścił”.
— Nie wystarczy uruchomić kopię — zauważył Schruilla. — Po pierwsze, nie są już one tak dobre jak dawniej. Poza tym nowy Max musi poznać swoją rolę. Nauka może trwać całe tygodnie.
— Więc jedno z nas musi zająć się SB.
— Myślisz, że podołamy temu zadaniu?
— Oczywiście. Nudziłam się przez setki lat, a teraz czuję się żywa, pełna sił i podekscytowana. Podniosła wzrok na kamery: wszyscy Nadludzie ich obserwowali. Nie jestem jedyną, która tak myśli.
— Żywotność — mruknął Schruilla. — Ale Max… nie żyje.
Calapina przypomniała sobie pewien epizod.
— Nie był niezastąpiony. Jesteś dziś bardzo brutalny, mój Schruillo. O ile się nie mylę, powtórzyłeś dwa razy słowo „śmierć”.
— Ja brutalny? A kto zlikwidował Maxa? Calapina wybuchnęła śmiechem.
— Moje własne reakcje mnie podniecają.
— Czyżbyś dokonała modyfikacji w swoich potrzebach enzymatycznych?
— Kilku. Takie jest życie. Trzeba się przystosowywać do zmian.
— To prawda.
— Gdzie znaleźli embrion, którym podmienili ten Durantów? — zmieniła nagle temat?
— Może nowy Max nam to wyjaśni.
— Koniecznie.
— Jeśli nie, wymienisz go.
— Schruillo, przestań się ze mnie naśmiewać.
— Gdzieżbym śmiał… Spojrzała mu prosto w oczy.
— Czyżby sami go wyprodukowali? — spytał Schruilla.
— Bogowie! Jakim cudem?
— Można oczyścić powietrze z gazu antykoncepcyjnego, filtrując je. A potem tradycyjnie…
— Jesteś obrzydliwy!
— Ja? A nie zastanawiałaś się, co Potter ukrył?
— Potter? Wiemy to mniej więcej. — Ktoś taki jak on poświęca się całkowicie ochronie życia… Cóż więc zachował dla siebie?
— Nie ma już Pottera.
— Ale co ukrył?
— Więc myślisz, że odkrył źródło lub pochodzenie… zewnętrznej interwencji?
— To możliwe. W każdym bądź razie, on by wiedział skąd wzięli embrion.
— W takim razie wszystko jest jasne.
— Zmieniłem zdanie.
— Czy to możliwe? — spojrzała na niego ze zdziwieniem.
— Że zmieniłem zdanie?
— Ależ nie, nie zrozumiałeś mnie. To niemożliwe… to o czym… o czym myślisz.
— Ależ tak.
— Nie.
— Cal, ale z ciebie za uparciuch! Kobieta nie powinna nigdy negować takiej możliwości.
— Fe! Jesteś naprawdę obrzydliwy.
— Wiemy, że Potter znalazł nowy embrion — nalegał Schruilla. — Mogą więc otrzymać także inne embriony. Historia daje nam przykłady tak bestialskich związków. Wszystkie zwierzęta…
— Jesteś niemożliwy!
— Tak więc możesz myśleć o śmierci, ale nie o tym? Nie o rozmnażaniu? Ciekawe!
— Co za okropność! — krzyknęła.
— Ale możliwa.
— Embrion, który dali w zamian, był nielegalny!
— Właśnie dlatego go poświęcili.
— Ale jak mogli odtworzyć warunki probówki? Gdzie znaleźli substraty chemiczne, enzymy…
— Tam, gdzie zawsze były.
— Co?!
— Poprzedni embrion umieścili w brzuchu matki. Bez wątpienia. Czyż nie jest logiczne pozostawić go tam, gdzie był na początku?
Calapina nie była w stanie nic powiedzieć. Czuła gorzki smak w ustach i chciało się jej wymiotować. „Mój poziom enzymów jest niewyrównany” — pomyślała.
— Idę do aptekarza, Schruillo — powiedziała powoli. — Nie czuję się dobrze.
— Proszę bardzo.
Calapina pośpiesznie opuściła kulę. Przed wyjściem raz jeszcze spojrzała na platformę. Jakieś wspomnienia przyszły jej do głowy.
„Którego Maxa dziś wymazałam? Tylu ich było. To tylko standardowy model szefa SB”. Pomyślała o innych, długiej serii Maxów, których eliminowano, gdy przestawali się podobać.
„Można sobie wyobrazić wymazanie kogoś takiego jak on. Ja jestem ciągłością, a kopie nie mają pamięci. Kopie nie znają ciągłości. Chyba że komórki posiadają pamięć”.
Pamięć… komórki… embriony… Pomyślała o tym, który spoczywał w brzuchu Lizabeth Durant. Odrażające, ale proste. Gwałtownie nabrała powietrza. Dysząc przebiegła przez salę obrad i skierowała się do najbliższej oficyny z enzymami.
Biegnąc zacisnęła w pięść dłoń, która unicestwiła Maxa.