9

O siedemnastej czasu pokładowego Pawłysz znajdował się obok kabiny.

Tu nie był turystą. Pracował.

Właściwie — czekał, czy będzie jakaś praca. Jego działania lekarza zaczynały się w chwili, kiedy w wannie materializował się astronauta. Aż do tego momentu Pawłysz tylko dublował Stanza.

Z Ziemi nie nadeszło więcej ani jedno słowo. Wiadomo było, że z przerzutu nici.

Tym niemniej wszyscy na „Anteuszu” zachowywali się tak, jakby nic się nie wydarzyło. Tak zdecydowali kapitanowie. O siedemnastej pracownicy ośrodka teleportacji znajdowali się na swych posterunkach, gotowi do odbioru.

W odróżnieniu od normalnej procedury, tym razem obecni byli obaj kapitanowie.

W ciągu stu sześciu lat lotu nie zdarzyło się jeszcze ani jedno odwołanie przerzutu.

Przy stole, kiedy pojawiło się kilka hipotez, kiedy wypowiadano mądre i niemądre słowa, dotyczące tego, co mogło się wydarzyć, przypomniano sobie, że pewnego razu zamiast jednego kosmonauty, przyjęto drugiego. Pierwszy niespodziewanie zachorował.

Dlatego na pokładzie postanowiono zachowywać się, jak gdyby grawigramu w ogóle nie było.

O siedemnastej dwadzieścia sześć Pawłysz włączył swoje stanowisko — kontroler-bis.

Stanowisko wysłało na display parametry systemu. Pawłysz czekał na komentarz Stanza.

— Parametry w normie — powiedział ten. Siedział przy głównym pulpicie. — Gotów do przyjęcia.

Pawłysz zerknął na mierniki Stanza, przeniósł wzrok na swoje, identyczne dane.

— Kontroler-bis gotów do przyjęcia — potwierdził słowa Stanza.

Była siedemnasta dwadzieścia siedem.

— Roztwór w normie — rzekł Wargezi.

Reszta była sprawą automatów.

To były najdłuższe minuty w życiu Pawłysza.

— Czas — powiedział technik o nazwisku Johnson.

— Czas — powtórzył Stanzo.

Kabina odbiorcza była martwa.

Poczekali jeszcze siedem minut. Rozmawiali, czując nawet pewną ulgę — przed decydującym momentem panowało tu nieznane.

Prognoza potwierdziła się — przerzut się nie odbędzie.

I już nie było na co czekać.

Kapitanowie odeszli. Żylasty Kapitan-1, któremu nie sądzone było wydać rozkaz, i Kapitan-2, wysoki, szczupły, bardzo młody — nawet może za młody z punktu widzenia Pawłysza.

A po pięciu minutach Kapitan-1 przez komunikator wewnętrzny zwołał obie załogi do messy.

Na posterunkach pozostali tylko dyżurni.

Kabin pilnował Stanzo.

Загрузка...