21

Wstała przed szóstą i od razu poszła pod prysznic. Jeszcze przed ósmą zamierzała zwołać ekipę, złożyć Whitneyowi raport i skontaktować się z Karen Stowe.

Yost będzie za kratkami, zanim nadejdzie południe.

– Wygiąda pani na zadowoloną z siebie, pani porucznik – przywitał ją Roarke, wchodząc do kabiny i stąjąc za jej plecami.

– Będę, już za kilka godzin.

– Może mógłbym wcześniej coś dla pani zrobić? Przysunął się bliżej i wziął w dłonie jej piersi.

– Masz ochotę na sporty wodne?

– Zanim się obejrzysz, zdobędę punkty – zaproponował. masując jej ramiona.

– Będę przeszkadzać. – Sięgnęła do tyłu. Jej dłoń zsuwała się niżej, po podbrzuszu, kiedy palce Roarke”a zaczęły delikatnie drażnić jej sutki. – Wysmarowałeś dłonie tym paskudztwem?

Trina twierdzi, że gorąca woda wzmacnia korzystne działanie tego cudu. Na Boga, ta woda jest strasznie gorąca.

– Byłam tu pierwsza. Nawet nie próbuj zmieniać temperatury. – Wzięła głęboki oddech, pozwalając ciału się rozluźnić. Muszę przyznać, że sprawiasz mi tym większą przyjemność nii Trina.

– Pięknie pachnie. – Odwrócił ją do siebie, pochylił się i wtulił twarz w jej szyję. – To morele.

– Mhm – mruknęła Eye, odchylając w tył głowę. – Masz dużo lepszą technikę. Nie przerywaj.

Jej krew zaczynała już wrzeć, a mgła rozkoszy zaćmiła umysł, tak trzeźwy po przespanej nocy. Kłęby pachnącej, ciepłej pary gęstniały, wypełniając jej płuca.

Dłonie Roarke”a szukały jej twarzy, usta przylgnęły do ust Eye.

Chciał ją wypełnić, wziąć ją szybko i gwałtownie, zaspokoić żądzę, która obudziła go tego ranka. Oplotła się wokół jego bioder i rozchyliła spragnione wargi. Jej biodra poruszały się rytmicznie. zapraszając.

Tak, pragnął ją wypełnić, a jednak pozwolił, by to on wypełniła jego.

Podniecało go jej gorące zmysłowe ciało. Ten smak, zapach były mu potrzebny do życia jak powietrze. Prowadził ją na szczyt rozkoszy; z gardła Eye wyrwal się zduszony okrzyk, ciałem wstrząsnęły dreszcze. Czuła jego mięśnie, wiedziała, że ich rozedrgane ciała reagują w identyczny sposób.

Odnaleźli się po to, by się nawzajem leczyć z ran.

Kiedy się kochali, przeszłość przestawała dla nich istnieć.

Podniecona do granic, zarzuciła mu na szyję ramiona.

– Teraz, teraz, teraz!

Wszedł w nią, mocno i zdecydowanie, tak jak tego oboje pragnęli. Krzyknęła, wplątując palce w jego miękkie wilgotne włosy. Podniósł ją, a ona zaplotła wokół niego nogi.

Patrzyli na siebie, ich oddechy się mieszały.

Powoli, głęboko, nie spieszył się, widział, jak oczy Eye zachodzą mgłą. Poddała się niewysłowionej rozkoszy, która wypełniła jej brzuch i serce i zdawała się nie mieć końca.

Eve- to jedno słowo było dla niego wszystkim, o niczym innym nie potrafił w tej chwili myśleć. Obejmował ją i przyciskal do siebie.

Głakała go po plecach. Mając nadzieję, że jego serce odnalazło spokój.

– Chyba jednak nie udało mi się przeszkodzić.

Roześmiał się.

– Następnym razem może ty zdobędziesz kilka punktów. Powąchał jej ramię. Chryste, cudownie pachniesz.

– Nie dziwota, wczoraj Trina wsmarowała we mnie z tonę przeróżnych mazideł. A tak nawiasem mówiąc, to byłeś bardzo pomocny – przypomniała sobie z przekąsem. – Gdzie zniknąłeś, kiedy zagroziła, że m i zaaplikuje któryś z tych zmywalnych tatuaży?

– Byłem zajęty. Gdybyś mi poświęciła choć godzinę w miesiącu, Trina nie musiałaby uciekać się do podstępów. – Uznał, że będzie lepiej, jeśli jej o tym powie, niż gdyby miała się sama dowiedzieć. – Eve, a co do tatuażu…

– Co? – Wybiegła spod prysznica i zamarła przed lustrem z przerażenia. Z trudem powstrzymał wybuch śmiechu. – Nie! To niemożliwe. Zabiję ją.

Patrzyła z niedowierzaniem na swój pośladek.

– Niech to jasna cholera! Ale mnie urządziła. Co to, do diabła, jest? Kucyk? Dlaczego mi wymalowała na tyłku kucyka?

– Jeśli się dokładnie przyjrzeć, to wygląda mi to na osiołka.

– Świetnie, bardzo śmieszne.

– Może chciała ci w ten sposób coś powiedzieć.

– Założę się, że nie zostawiła żadnego zmywacza. Tylko spróbuj komuś o tym powiedzieć…

– Zamykam usta na kłódkę. Wiesz, ten osiołek wydaje się całkiem sympatyczny. Tak zabawnie kopie tylnymi nogami.

– Zamknij się, Roarke, dobrze? – Żeby nie słyszeć jego komentarzy, na wszelki wypadek znikła w suszarce.

Już przed dziewiątą ekipa taktyczna zajęła strategiczne pozycje przy Drugiej Alei. Mieli obserwować, o wszystkim powiadamiać centralę i czekać na dalsze rozkazy. Przyjaciółka Triny chętnie zgodziła się na współpracę i pozwoliła, by po sklepie kręcili się ludzie Eve. Przebrana w odpowiedni strój Peabody zastąpiła pracownika stoiska, a McNab, ubrany z fantazją, na jaką tylko jego stać, odgrywał rolę klienta.

Gdyby go nie znała, Eve nawet przez myśl by nie przeszło, że McNab pracuje dla policji. W skórzanym fioletowo-brązowym kombinezonie i butach do kolan nie wzbudzał najmniejszych podejrzeń.

Eve rozlokowała się w pomieszczeniu ochrony i razem ze Stowe obserwowały na monitorach, co dzieje się w sklepie.

– Zanim się zacznie, chciałam ci podziękować za to, że dotrzymałaś słowa.

– Drobiazg. Po prostu to zróbmy. – Eve spojrzala na długą lufę miotacza uczepionego ti pasa agentki. – Chcę go żywego.

Stowe wyjęła broń i pokazała Eve. Siła rażenia ustawiona była na średni zasięg.

– Długo nad tym rozmyślałam. Chciałam to inaczej rozwiązać. Wyobrażałam sobie tę chwilę… – Schowała miotacz. – Wiem, że to nie przywróci życia Winnie. Dorwiemy go żywcem.

Peabody, znudzona staniem za ladą, pokręciła się chwilę po salonie, po czym podeszła do oglądającego kosmetyki McNaba.

– Przepraszam za wczorajszą awanturę. Wiem, że komentarz był bardzo nie na miejscu.

McNab rozpamiętywał zniewagę przez całą noc. Analizował zachowanie Peabody. Czy ona musi dziś tak ślicznie wyglądać? Dlaczego włożyła tę zwiewną sukienkę i umalowała usta różową pomadką? Chce go nerwowo wykończyć?

– Nie ma o czym mówić.

– Jeśli nie ma o czym mówić, za chwilę zrobimy to samo. Pracujesz dla Feeneya, a ja dla Dallas. To oznacza, że będziemy się często widywać. Może popełniliśmy błąd, w ogóle to zaczynająć, ale nie widzę powodu, dla którego nasze prywatne sprawy miałyby wpływać na obowiązki służbowe.

– Uznałaś, że to był błąd? Ot, tak, zwyczajnie?

Chciała się odciąć, ale powstrzymała nerwy na wodzy.

– Nie, niezupełnie. Wcale nie uważam tego za błąd. Po prostu coś się popsuło. – A teraz nie miała pojęcia, jak to naprawić, choć bardzo tego chciała. Skąd mogła przypuszczać, że tak jej będzie brakowalo tego chudzielca?

– Spróbujmy zachowywać się jak dawniej, nie rozpamiętujmy tego, co się stało.

Tak, on też chciał zachowywać się jak dawniej. Chciał wrócic do kantorka i zupełnie inaczej to rozegrać.

– W porządku. Mnie to pasuje.

– Dobrze. To bardzo dobrze. – Wcale nie było dobrze. Posłuchaj, może moglibyśmy… – Urwała, bo do sklepu wszedł klient.

McNab zaklął pod nosem. Wyprostował się, wziął głęboki oddech i postanowił przećwiczyć swój tekst o nowym serum regeneracyjnym do włosów.

Eve zerknęła na zegarek. Jedenasta trzydzieści osiem. Ekspedientka dobrze sobie radziła. Najwyraźniej Peabody i McNab zawarli rozejm.

Miała nadzieję, że Feeney i Roarke radzą sobie równie dobrze. Już miała zadzwonić do nich do hotelu, by się upewnić, kiedy odezwał się brzęczyk komunikatora.

– Dallas.

– Pani porucznik, podejrzany zaraz u was będzie. Jest pieszo. Idzie Drugą Aleją, kieruje się na południe. Właśnie minął Dwudziestą Czwartą. Jest sam. Ubrany w brązowy płaszcz i ciemnobrązowe spodnie.

– Potwierdziłeś identyfikację?

– Tak. Mamy go na wizji. Za jakieś trzydzieści sekund powinien być w waszym zasięgu.

– Zostańcie na miejscu. Nie ruszajcie się i czekajcie na dalsze rozkazy. Peabody, McNab, jesteście gotowi?

– Tak jest.

– Do wszystkich zespołów: włączyć komunikatory. Przygotuj się, Stowe – powiedziała Eye. – Złapmy sukinsyna. Idę na tyły, odetnę wyjście przy Drugiej Alei. Zaczekaj, aż wejdzie do sklepu. Będziemy cię osłaniać.

– Dzięki. – Stowe nie odrywała wzroku od monitora.

Eye zbiegła korytarzem na dół i wyszła drugim wyjściem. Yost był w połowie ulicy. Podbiegła trochę bliżej i zaczęła iść za nim szybkim krokiem.

Kiedy otworzył drzwi sklepu, Eye wsunęła rękę pod kurtkę.

I w tym momencie zauważyła przebiegającego przez ulice Jacoby”ego. W dłoni trzymał odbezpieczony pistolet.

– FBI! Stać!

Nie zdążyła nawet zakląć. Ruszyła biegiem w ich kierunku.

Zanim ich dogoniła, Yost odwrócił się i stanął twarzą w twarz z Jakobym.

Wyglądało to jak zderzenie rowerzysty z autobusem powietrznym.

– Padnij! Policja! Na ziemię! – Wyjęła broń i biegła, rozpychając na boki przechodniów. Jacoby upadł na chodnik. Jej komunikator nie przestawał piszczeć.

Nie mogła strzelać. Bez namysłu ruszyła w pościg za Yostem. Kierował się na południe. Biegł przed siebie, przewracając przechodniów. Wpadł na ulicę, między pędzące pojazdy.

– Nie strzelać! Nie strzelać! – Na ulicy panował zbyt wielki tłok, by można było sobie pozwolić na przypadkowy, nie do końca wymierzony strzał.

Jak na tak potężnego mężczyznę poruszał się zgrabnie i szybko.

Na rogu skręcił na zachód, brutalnie popychając stojący tam wózek z żywnością. Wózek przewrócił się tuż pod nogami Eye. Parówki i frytki rozsypały się na chodnik, a puszki z napojami potoczyły się na ulicę. Wystraszony właściciel zaczął wołać o pomoc.

Zamiast omijać przeszkodę, Eye wskoczyła na wózek, odbiła się i dała susa przed siebie, skracając odległość dzielącą ją od uciekającego Yosta.

– Zbliża się do Trzeciej! Przyślijcie wóz! Przyślijcie tam jakiś wóz. Biegnę za podejrzanym. Jestem na Dwudziestej Drugiej, mijam Trzecią.

Schowała komunikator do kieszeni, żeby mieć wolne ręce, i oszacowawszy swoje szanse, skoczyła.

Chwyciła Yosta w pasie. Jego ciało było twarde jak wzmocniona stal. Mogłaby przysiąc, że usłyszała grzechot własnych kości. Zaskoczyła go, stracił równowagę i upadł, zatrzymując się na kolanie. Nie idążył zrzucić jej z pleców i wstać, bo przystawiła mu do szyi pistolet.

Poczuła jego tętno. Jeden strzał i śmierć na miejscu.

– Chcesz umrzeć? – zapytała. – Chcesz umrzeć tu, na ulicy?

Kiedy Yost podniósł ręce, usłyszała za plecami tupot. McNab, zziajany i zlany potem, przyjął pozycję i wycelował broń w głowę Yosta.

– Mam go, pani porucznik.

– Na ziemię. Nogi szerzej.

– To jakaś pomyłka – zaczął. – Nazywam się Gioyanni…

– Na ziemię. – Nie przestawała w niego mierzyć. – Twarzą mi dół, bo inaczej może mi się przypadkiem omsknąć palec.

Położył się na chodniku z rękami na plecach. Szarpnęła. zakuwając go w kajdanki.

Niemożliwe, to jedyna myśl, jaka przychodziła mu do głowy. To nie może być koniec. Jego kariera nie tak miała się zakończyć, nie leżeniem twarzą do ziemi jak pospolity przestępca.

– Chcę adwokata.

– Jasne, w tym momencie strasznie mnie interesują twoje prawa i obowiązki. – Sprawdziła jego kieszenie. Znalazła pustą strzykawkę. I srebrną linkę o długości dwóch stóp. – No proszę, co my tu mamy.

– Adwokata – powtórzył zdenerwowanym głosem. – Nalegam żeby traktowano mnie z szacunkiem.

– Czyżby? – Wstała i postawiła nogę na jego karku. Nic zapomnij powiedzieć strażnikom i współtowarzyszom z celi w więzieniu Omega, że mają cię szanować. Nieczęsto mają tam okazję do zabawy. Wezwij wóz opancerzony, McNab.

– Tak jest. Pani porucznik? Ma pani krew na twarzy.

– Uderzyłam się, kiedy na niego skoczyłam – Wytarła dłonią nos i spojrzała z obrzydzeniem na jasnoczerwony ślad. – Co z Jacobym?

– Nie wiem. Zostawiłem go i pobiegłem za panią. Zdaje że zajęła się nim Stowe.

– Przypominam, że to jej akcja.

– Jezu, Dallas.

– Tak to wygiąda. Detektywie, wyszedł pan z formy. Spójrz na siebie, przebiegłeś kilka przecznic i ledwo zipiesz! Musisz zacząć chodzić na siłownię.

Kiwnęła głową, widząc, że zza zakrętu wyłania się wóz policyjny. Na ulicy nagle zrobiło się tłoczno od nadchodzących mundurowych i funkcjonariuszy w cywilu.

– No, Yost, szykuj się do drogi.

Podniósł głowę i spojrzał na jej twarz. Wokół nich gromadzili się gapie, wszyscy patrzyli na niego.

– Powinienem był najpierw zabić ciebie.

– Człowiek jest mądry po fakcie. Zaczekajcie na agenta specjalnego Karen Stowe. Ten dupek jest jej. Ja tylko go trzymam w jej imieniu.

Przykucnęła zaczekała, aż Yost spojrzy jej w oczy.

– Winilred Cates była przyjaciółką agentki Stowe. Robię to dla niej. Aresztuję cię za napad, pobicie, gwałt i morderstwo, jakich dokonałeś na zlecenie różnych osobników. Ich nazwiska zostaną dołączone do oskarżenia. Na razie chodzi tylko o przestępstwa popełnione w tym stanie. Dorzucę stawianie oporu podczas aresztowania, znieważanie funkcjonariusza policji, zniszczenie mienia i ucieczkę z miejsca przestępstwa. Interpol i Globalni dołączą później. Masz prawo milczeć, ty żałosny skurwysynu

Eve, masując obolałe ramię, szła w kierunku Drugiej Alei. Z całej siły uderzyła Yosta w okolice nerek, a teraz ręka bolała ją bardziej niż nieleczony ząb. Czuła, że nos napuchł jej na pół twarzy i zaraz dosięgnie uszu.

Oddałaby wszystko za torebkę z lodem.

Pani porucznik! – Zza rogu wybiegła Peabody. – Och! – skrzywiła się, widząc twarz przełożonej.

Tak źle wyglądam? – Eye nieśmiało dotknęła palcem nosa

Masz trochę opuchnięty nos. Gdyby był złamany, wyglądałby dużo gorzej. Bardzo krwawi.

– Teraz wiem dlaczego na mój widok dzieci krzyczą i zaczynają uciekać. Gdzie Stowe?

– W środku. Kiedy się dowiedzieliśmy, że masz Yosta, chciałam biec na pomoc. ale McNab kazał mi zostać. Agentka Stowe też została.

– Dobrze zrobiłyście. McNab też. Co z Jacobym?

– Nie wiem. Stowe rozmawiała z ludźmi z pogotowia. Yost wstrzyknął mu w serce jakiś ciężki barbiturant. Dallas, mówię ci, zwalił się na ziemię jak kłoda. Zanim ze Stowe do niego dobiegłyśmy, jego serce przestało bić. Wezwałyśmy pogotowia. przyjechali natychmiast. Złapali puls, ale kiedy zakrywali go ekranem, był ciągle nieprzytomny.

– Nawet ktoś tępy i zaślepiony ambicją nie zasługuje na taką śmierć. Za mną, Peabody. Dopilnuj, żeby nie kręcili się tu postronni. I żadnych rozmów z mediami.

Eye weszła do środka. Przyjaciółka Triny siedziała na podłodze. Odchyliła w tył głowę, a w dłoni trzymała wielką szklankę wypełnioną po brzegi czymś, co wyglądało jak czerwone wino. Nie przestając popijać, uśmiechnęła się niepewnie.

– Dobrze się pani czuje? Może wezwać pogotowie albo podać pani jakieś leki? – spytała Eye.

Kobieta zatrzymała szklankę w pół drogi.

– To jedyne lekarstwo, jakiego mi potrzeba. Zamierzam to teraz wypić, a potem wrócę do domu i położę się spać.

– Zorganizuję dla pani transport. Proszę pamiętać, że na razie nie wolno pani z nikim rozmawiać o tym, cozaszło tu dziś rano.

– Tak, wiem. Wspominaliście coś na ten temat. – Nic odrywała wzroku od twarzy Eve. – Mam tu coś, co zmniejszy opuchliznę i sińce. To znakomity preparat, stosuje się go po operacjach plastycznych. Dać pani próbki?

– Dziękuję, nic mi nie jest. Gdzie agentka Stowe?

– Na zapleczu.

– Proszę na razie tu zostać – powiedziała Eye, kierując się w stronę magazynów.

Stowe, rozmawiając przez kieszonkowe łącze, nerwowo krążyłąmiędzy pudłami.

– Proszę mnie informować o jego stanie. Przez cały czas jestem pod tym numerem. Dziękuję.

– Jak Jacoby? – zapytała Eye.

– Jest w śpiączce. – Stowe schowała łącze do kieszeni.- Stan krytyczny. Chodzi o serce, być może potrzebny będzie przeszczep. Yost trafił go w samo serce. Po prostu wyłączył go jak androida. Powinnam z nim być. To mój kolega. Chciałam się z tobą zobaczyć, musimy porozmawiać. Nic nie mówiłam Jacoby”emu. Pewnie sam coś zwęszył i kazał mnie śledzić. Nie wspominałam mu o naszym układzie. Zaufałam ci.

– Gdybym wątpiła w twoje zaufanie, Yost nie czekałby na ciebie w areszcie. Idź, powinnaś z nim porozmawiać.

Stowe spojrzała na Eye.

– Ty go wyśledziłaś, zorganizowałaś całą operację i w końcu go dopadłaś. Należy do ciebie, Dallas.

– Zawarłyśmy umowę. Ty dotrzymałaś słowa, więc i ja go dotrzymam. Jest w centrali, pod specjalnym nadzorem. Spodziewają się twojej wizyty.

Siowe kiwnęła głowa.

– Jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebowała pomocy FBI, możesz na mnie liczyć.

– Będę pamiętać. Opóźnij jego rozmowę z adwokatem, „ ile się da. Postaraj się, żeby się z nikim nie kontaktował co najmniej do drugiej w nocy. Spóźnisz się do centrali, papiery gdzieś się zapodzieją, nie będziesz mogła go do siebie przetransportować.

– Gdybym nie potrafiła przeciągnąć tego o czternaście godzin, nie byłabym pracownikiem rządowym. Nikt się od niego nie dowie o twojej operacji. Daj znać, kiedy będziesz chciała go przesłuchać w sprawie tych dwóch morderstw. To od niego? – zapytała, wskazując nos Eye.

– Uderzyłam się, kiedy go ściągałam na ziemię.

– Powinnaś przyłożyć opatrunek z lodu.

– Nie gadaj.

– Dziękuję za współpracę. – Stowe wyciągnęła rękę. – To była prawdziwa przyjemność, porucznik Dallas.

– Wzajemnie, agentko Stowe.

Eve poleciła asystentce odnaleźć najbliższy sklep całodobowy i kupić trochę lodu. Peabody z premedytacją złamała rozkaz i udała się prosto do apteki, skąd przyniosła opatrunek chłodzący nasączony środkiem ściągającym oraz proszki przeciwbólowe.

– Gdzie lód?

– To lepsze od lodu.

– Sierżancie Peabody…

– Pani porucznik, jeśli prawidłowo założy pani opatrunek, nie będzie widać opuchlizny, a to znaczy, że Roarke nie odeśle pani na pogotowie ani się nie uprze, żeby osobiście udzielać pierwszej pomocy. Obie te opcje wzbudzają pani niechęć, więc w celu uniknięcia dalszych nieprzyjemności sugeruję, żeby skorzystała pani z tego, co mam.

– Dobrze powiedziane, Peabody. Naprawdę dobrze. Nie cierpię cię, ale to było dobrze powiedziane. – Eye wzięła od niej pudełko, wyjęła instrukcję i krzywiąc twarz, przyjrzała się opatrunkowi. – Co to ma być, do ciężkiej cholery?!

– Ja to zrobię. – Peabody wyjęła zawartość z pudełka. – Dallas, stój spokojnie. – Sprawnie zdjęła pasek zabezpieczający i umieściła chłodny opatrunek na spuchniętym nosie Evye. Ulga była natychmiastowa. Niestety, zadowolenie Eye minęło równie szybko. Wystarczyło jedno spojrzenie w lustro.

– Wyglądam jak idiotka.

– Owszem – zgodziła się Peabody, podziwiając biały pasek naklejony na twarzy Eye. – Bez tego nie wyglądałaś lepiej. Masz okulary przeciwsłoneczne?

– Nie, jakoś nigdy nie mogę ich znaleźć.

– Weź moje. – Peabody wyjęła z kieszeni okulary i ochoczo ofiarowała je przełożonej. – Lepiej – stwierdziła, kiedy Eye wsunęła je na nos. – Trochę lepiej. Przynieść wody do popicia proszków?

– Nie będę łykać żadnych proszków.

– Ten opatrunek szybciej działa po zażyciu środka prie bólowego.

Choć podejrzewała, że to kłamstwo, Eve połknęła maleńką błękitną pigułkę.

– Już. Siostro Peabody, czy mogę wracać do pracy.

– Oczywiście, pani porucznik. To najlepsze, co może pani teraz zrobić.

Najpierw wstąpiła do szpitala, żeby sprawdzić, jak się miewa Lane. Cały czas spał. W karcie określono jego stan jako zadowalający. Utrzymywano, że wystąpiła u niego silna reakcja alergiczna i dlatego objęto go kwarantanną. Nikomu nie wolno było się do niego zbliżać.

Eve dowiedziała się, że matka była u niego dwa razy i przyglądała mu się przez szybę. Liza Trent pojawiła się raz i pozostała niecałe pięć minut.

Nikt więcej go nie odwiedzał, a jeśli już, to jakimś cudem ominął procedurę i nie wpisał się na karcie gości. Eye miała nakaz. Dzięki temu bez problemu udostępniono jej dyskietki zabezpieczające, na których zarejestrowano wszystko, co działo się na piętrze Lane”a.

– Michel Gerade – powiedziała, oglądając zapis w syoim gabinecie. Stał i marszcząc czoło, patrzyi przez szybę na Lane”a.-Ładnie z jego strony, że odwiedził chorego kumpla.

– Nie wygiąda na zmartwionego. Raczej się wkurzył.

– I nie przyniósł żadnego prezentu, prawda? Mamy dowód, że Gerade jest w Nowym Jorku. Jeśli weźmie udział w skoku, będzie można podłączyć go do sprawy Yosta i oskarżyć o udział w spisku mającym na celu morderstwo. I nie pomoże mu immunitet dyplomatyczny.

Pokazał się ktoś od Naplesów?

Nie. Założę się, że losowali, kto uda się z misją, i to Gerade wyciągnął słomkę. Chcieli sprawdzić, czy Lane faktycznie jest w szpitalu. Zobaczcie, podchodzi do dyżurki, próbuje wyciągnc od pielęgniarek informacje o jego stanie. Cóż za troskliwy przyjaciel. Uroczy, patrzcie, jak ją czaruje. Siostrzyczka daje się przekonac, sprawdza kartę i mówi mu to, co jej przykazaliśmy. Ostra reakcja alergiczna. Chory jest pod wpływem lekkich środków uspokajających i musi leżeć przez czterdzieści osieiii godzin, podczas których przeprowadzane są testy.

Eye patrzyła, jak Gerade podchodzi do windy.

– Nie spodoba im się to, ale przecież nie odwołają tak długo przygotowywanej akcji tylko dlatego, że jeden z nich leży nieprzytomny w szpitalu. Zresztą i tak zrobił już swoje.

Zamknęła plik i wyjęła dyskietkę.

– A teraz pora na nas. Bierzmy się do roboty.

Dochodziła piąta po południu, kiedy Ee weszła do Palace Hotel. Postanowiła przejść przez cały hol, by dokładnie zapamiętać jego rozkład, posłuchać, o czym się mówi, wczuć się w rytm hotelu, zanim zaszyje się w bazie.

Dwukondygnacyjny hol, wyłożony marmurową mozaiką, tonął w intensywnych kolorach. Sciany zdobiły imponujące malowidła.

Podobny przepych widziała jedynie we Włoszech, kiedy była tam z Roarkiem.

W ogromnych, stojących na podłodze i wiszących na ścianach donicach rosły egzotyczne kwiaty, tworząc oszałamiające kompozycje roślinne. Pracownicy odziani byli w fiolet lub błękity, w zależności od pełnionych funkcji.

Stroje gości świadczyły o ich nieograniczonych możliwościach finansowych.

EVe zauważyła wysoką kobietę, od szyi do kolan okrytą czymś, co przypominało przeźroczyste chusty. Na potrójnej smyczy prowadziła maleńkie białe pieski.

– Augusta.

– Co!

– Augusi powtórzyła nabożnym szeptem Peabody, wskazując głową szczuplą kobietę i jej menażerię. – Modelka roku. Jezu, oddałabym wszystko, żeby mieć takie nogi. A tam stoi Bee-Sting, wokalista Crash and Bum. O rany, tam, na lewo, przy windach! Przecież to Mont Tyler. „Screen Queen Magazine” uznał go za najseksowniejszego mężczyznę dekady. Dallas. Fajnie się z tobą pracuje.

– Peabody, skończyłaś się gapić?

– Gdybyśmy miały więcej czasu, chętnie bym się tu jeszcze trochę pokręciła. – Asystentka żałując, że nie ma oczu dookoła głowy, ruszyła za przełożoną.

Eve także uważnie rozglądała się dokoła. Zmierzyła wzrokiem odległość między wejściem a windami. Przy drzwiach kręcili się dwaj policjanci przebrani za hotelowych boyów. Dyskretnie nie sprawdziła ustawienie kamer bezpieczeństwa.

Wspinając się na piętro, na którym znajdowała się sala balowa, sprawdziły wszystkie poziomy. Ochrona była w pełnej gotowości. Ludzie i androidy czujnie obserwowali wejścia na wystawę i krążyli po pomieszczeniu. Zwiedzający wystawę goście z wolna przesuwali się między eksponatami, wzdychając z zachwytem nad lśniącymi sukniami, połyskującą biżuterią, fotografiami i hologramami przedstawiającymi Magdę Lane w najlepszych rolach i kostiumach.

Wokół każdej gabloty umieszczono pasek z czerwonego aksamitu. To dla publiczności. Czujniki znajdujące w środku gablot były niewidoczne. Te interesowały wyłącznie ochronę.

Katalogi, dyskietki i albumy pamiątkowe w formie książkowej przeznaczono dla tych, których stać było na wydatek rzędu tysiąca dwustu dolarów.

Kilka darmowych stron z katalogu udostępniono poprzez hotelową sieć i można było je obejrzeć na ekranie w każdym pokoju.

– To buty – odezwała się w końcu Eve, przystając przed parą srebrnych czółenek. -Zwyczajne buty, w których ktoś już chodził. Jeśli masz ochotę nosić używane obuwie, zgłoś się do punktu handlującego towarem z odzysku.

– No tak, pani porucznik, ale tu chodzi o coś innego. Nie kupuje się butów, ale bajkę.

– Tu kupuje się czyjeś buty – uściśliła Eye i wzruszywszy ramionami, ruszyła dalej.

W tym momencie z windy wyszła Magda w otoczeniu swojej świty.

– Eye, tak się cieszę, że panią widzę. – Aktorka podeszła do niej, wyciągając obie ręce. Gęste włosy spięła na karku; wyglądała na zmęczoną. – Mój syn…

– Wiem. Tak mi przykro. Jak on się czuje?

– Lekarze twierdzą, że z tego wyjdzie. To tylko jakaś głupia reakcja alergiczna. Na wszelki wypadek podają mu środki uspokajające i nie pozwalają nikomu się z nim kontaktować. Nawet nie wie, że u niego byłam.

– Droga Magdo, ależ on wie, że go odwiedzasz. – Mince poklepał ją po ramieniu i spojrzał niepewnie na Eye. – Cały dzień zamariwia się o syna – powiedział, a w jego oczach Eye dostrzegła błaganie.

– Jest pod najlepszą opieką. – Uścisnęła dłoń Magdy, próbując ją pocieszyć.

– Mam nadzieję.,. Cóż, na pewno… Słyszałam, że była pani przy nim, kiedy to się stało.

– Tak, to prawda. Zaszłam, żeby jeszcze raz dokładnie omówić z nim szczegóły zabezpieczeń.

– Kiedy wychodziłam, czuł się świetnie. – Liza przewiercała ją wzrokiem. – Był w doskonałej formie.

– Tak, mnie też się tak zdawało. Czy przypadkiem wcześniej nie wspominał, że ma zawroty głowy i mdłości?

I co ty na to, laluniu? – pomyślała w duchu Eve.

– Nie, nigdy.

– Pewnie nie chciał pani martwić. Wspomniał coś, że nie czuje się najlepiej. Zrobił się blady i zaczął się pocić, a kiedy zapytałam. czy coś mu dolega, pokiwał tylko głową, a potem przeprosił mnie i powiedział, że musi się położyć. Moja podwładna zasugerowała, żeby wezwać lekarza.

– ]ak było – potwierdziła Peabody. – Zaniepokoiła mnie jego bladość.

– Sprzeciwił się. Już miałam wysłać Peabody do kuchni po wodę, kiedy dostał dreszczy. Zadzwoniłyśmy po pogotowie. Zauważyłam, ze na szyi, tuż pod swetrem, pojawiła mu się wysypka. Od razu stwierdzili, że to reakcja alergiczna.

– Eve, jakie to szczęście, że pani przy nim była. Nawet nie chcę myśleć, jak to się mogło skończyć. Boże, przecież gdyby był sam, nawet nie wezwałby pomocy.

– Mogła mnie pani powiadomić – wtrąciła Liza. Czekałam na niego w Randez-Vous. Umierałam z niepokoju.

– Proszę wybaczyć, ale tak się przejęłam Vince”em, że nic przyszło mi to do głowy.

– Oczywiście. – Magda najwyraźniej się uspokoiła. – Cieszę się, że tak szybko udzielono mu pomocy. – Zerknęła w stronę sali balowej. – Szkoda, że tego nie zobaczy. Włożył w przygotowania tyle pracy.

– Pech – odparła Eye.

Rany, Dallas, byłaś świetna. – Peabody uśmiechnęła się od ucha do ucha, kiedy wsiadły do prywatnej windy. – Nie myślałaś o karierze aktorskiej?

– Popełniłam błąd. Magda zrozumie to jutro, kiedy wyjdzie na jaw, że jej syn był w to zamieszany. Żal mi jej.

Wyszły z windy prosto do pomieszczenia, które Roarke przeznaczył na bazę.

– Och, Dallas – westchnęła Peabody na widok apartamentu właściciela hotelu.

– Nie śliń się, Peabody. To brzydko wygląda. Postaraj się nie zapominać, że przyszłyśmy tu do pracy.

W salonie dominowały ciepłe kolory, miękkie tkaniny i puszyste dywany o wymyślnych wzorach. Sufit zdobił żyrandol złożony z setek błękitnych szklanych łez. W rogu, obok marmurowego kominka, ustawiono fortepian w identycznym kolorze. U wejścia do otwartej windy, łączącej salon z drugim poziomem, stały donice z pnącymi się po ścianie różami.

Apartament robił tak niesamowite wrażenie, że nawet obecność policjantów, którzy przynieśli ze sobą tony sprzętu i monitorów, nie była w stanie naruszyć ekskluzywności tego miejsca.

Peabody poczuła się onieśmielona.

Ehe, słysząc wybuch śmiechu, ruszyła swobodnie przed siebie minęła salon i zatrzymała się zaskoczona w progu jadalni. Długi stół był dokładnie zastawiony. Bankiet musiał się zacząć dość dawno temu, pomyślała. Na talerzach i półmiskach zauważyła resztki jedzenia. W powietrzu wciąż unosił się zapach pieczonego mięsa, przypraw, sosów i gorącej czekolady.

W miejscu zbrodni zastała McNaba, kilku mundurowych – wśród nich rozpoznała młodego, dobrze zapowiadającego się oficera nazwiskiem Truehart, po którym, prawdę mówiąc, spodziewała się większego rozsądku – Feeneya, szefa ochrony i samego sprawcę.

– Co tu się, do cholery, dzieje?

Słysząc to, McNab pośpiesznie przełknął to, co miał w ustach. Niestety, wystraszony, zakrztusił się i zaczął się dusić. Kiedy jego twarz zrobiła się purpurowa, Feeney ulitował się nad nim i klepnął go po plecach. Mundurowi poderwali się na nogi, a człowiek Roarke”a opuścił wzrok. Tylko Roarke ciepło się uśmiechnął.

– Witam panią porucznik. Zaraz przyniosę dodatkowe nakrycie.

– Wy. Wskazała palcem mundurowych. – Na miejsca. McNab, przynosisz hańbę wydziałowi. Zetrzyj z brody tę musztardę.

– To sos, pani porucznik.

– Ty. – Kiwnęła na Roarke”a. – Chodź ze mną.

– Z przyjemnością.

Ruszył za nią. W korytarzu natknęli się na jeszcze jednego policjanta, który wpatrując się w monitor, zajadał krewetki. Ehe spojrzała na niego surowo, ale się nie zatrzymała. Weszli do głównej sypialni, jedynego miejsca, gdzie można było znaleźć trochę prywatności.

I nie jest jakieś pieprzone przyjęcie – powiedziała, odwracając się do męża.

– Z całą pewnością.

– Co ty wyprawiasz? Dlaczego zamówiłeś dla moich ludzi tyle jedzenia?

– Dostarczani im tylko paliwa. Większość ludzi potrzebuje od czasu do czasu coś zjeść.

– Talerz kanapek, pizza, to rozumiem, ale ty tak ich napchałeś, że przez pół dnia będą ociężali i senni.

– Mamy jeszcze dużo czasu. Byliby ociężali i senni, gdyby nie zrobili sobie przerwy. Twoi ludzie żyją w nieustannym stresie, potrzebują odpoczynku. – Wziął ją za brodę i delikatnie przekręcił jej głowę w lewo i prawo. – Nieźle – stwierdził. – Przydałaby ci się jeszcze jedna dawka środka przeciwbólowego i nowy opatrunek chłodzący.

– McNab – syknęła, wzbudzając jego wesołość.

– Cholemie mu zaimponowałaś, powalając tę górę mięśni jednym ciosem. Ale czy musiałaś to robić twarzą? Przecież wiesz, jak ją lubię.

– Widzę, że już ci donieśli.

– Owszem. Kiedy dobierzesz się do Yosta?

– Zaczekam do jutra. On zapłaci, Roarke. Policja i federalni wysuną przeciwko niemu takie oskarżenie, że już nigdy nie ujrzy światła dziennego. Dostanie dożywocie w betonowej celi. I dobrze o tym wie.

Roarke kiwnął głową.

– Wiesz, dużo o tym myślałem. Cieszę się, bo dla człowieka o jego upodobaniach takie życie będzie straszniejsze niż śmierć.

Ehe wzięła głęboki oddech.

– Roarke, być może będzie musiało ci to wystarczyć. Aresztowanie Yosta było dla mnie najważniejsze. Nie mogłam ryzykować i tego odkładać. Zastanawiam się, czy to nie wpłynie na tę operację. Yost nie był bezpośrednio zaangażowany w skok. To płatny morderca, nie złodziej. Nie splamiłby się udziałem w czymś takim. W ciągu ostatnich kilku dni wyeliminowaliśmy Lane”a, Yosta i Connelly”ego. Naples nie jest głupi. Może się wycofać, choć zainwestował w to tyle forsy i czasu.

– Mick nic mu nie powie.

Nie zamierzała się spierać.

– Powie czy nie, został odsunięty. Spec od zabezpieczeń jest kryty, wtyczka trafiła do szpitala, a morderca do kicia. Naples może uznać operację za zbyt ryzykowną. Yost mógłby go sypnąć ale raczej na to nie liczę. Nie mamy mu nic do zaoferowania w zamian za zeznanie obciążające Naplesa. Roarke może będziemy musieli zadowolić się tym, że zapobiegliśmy przestępstwu, a aukcja Magdy przebiegła bez zakłóceń.

– A tobie to wystarczy?

– Nie. Chcę dopaść sukinsyna. Oddalam Yosta federalnym, bo… po prostu go oddałam. Ale Naples i cała reszta będą moi. Wiem; że praca nie zawsze daje człowiekowi satysfakcję. Tak czy inaczej, nadal postępujemy zgodnie z planem.

Zanim minęła północ, Eye zdążyła niebezpiecznie przekroczyć dzienną dawkę kofeiny. Przez cały wieczór nie odrywała wzroku od ekranów, śledząc, co dzieje się w holu i na korytarzach. Razem z Feeneyem i człowiekiem Roarke”a jeszcze raz dokładnie prześledzili system zabezpieczeń.

Kiedy pojawił się komendant, wstała, gotowa złożyć pełny raport.

– Pani porucznik, zajmę tylko chwilę. – Kiwnął na nią, razem usiedli na kanapie w kącie. Jego ciemne oczy były mocno przekrwione. – Yost popełnił samobójstwo.

– Panie komendancie?

– Dwie godziny temu przewieziono go do federalnego aresztu śledczego. Wprowadzali go do najlepiej strzeżonej celi. Strażnik mial na biurku kawę. Sukinsyn jakimś cudem zdołał chwycić kubek, rozbił go i skorupą poderżnął sobie gardło.

– Więc jednak wymknął się wymiarowi sprawiedliwości – mruknęła Eye. – I tym sposobem straciłam dojście do Naplesa.

– Przykro mi.

Dzięękuję, że mi pan o tym powiedział.

Stan agenta Jacoby”ego zaczyna się poprawiać. Lekarze twierdzą że serce reaguje prawidłowo. Uważają, że z tego wyjdzie.

– To dobrze. Przynajmniej tej akcji nam nie spieprzy. Jeśli w ogóle będzie coś do spieprzenia.

– Chciałbym zostać do zakończenia operacji. Oczywiście pani nadal tu dowodzi. Rozejrzał się po salonie. – Miejsca chyba nie brakuje?

– Niech pan zajrzy do jadalni – powiedziała skwaszona. – Powinno jeszcze być coś do jedzenia.

Usadowiła się przy monitorach w salonie, bo tylko tu dokładnie widziała, co się dzieje zarówno wewnątrz, jak i przed wejściem do hotelu. Pracownicy z nocnej zmiany zajęci byli tym. czym zwykłe o tej porze. Obsługa hotelowa od czasu do czasu przynosiła posiłek lub wynosiła puste naczynia z apartamentów. Kilku gości wróciło z nocnej wyprawy do miasta, kilku dopiero gdzieś się wybierało.

Tak jak całe miasto budynek nigdy nie zasypiał. Przez dwadzieścia cztery godziny na dobę ubijano tu interesy i oddawano się przyjemnościom.

Eye zauważyła zbliżającą się do wyjścia licencjonowaną kobietę do towarzystwa w krótkiej czerwonej sukieneczce z satyny. Wyglądała na zadowoloną. Z uśmiechem na ustach pogłaskała swoją małą srebrną torebkę. Ładny napiwek, domyśliła się Eye. W drzwiach minęła wchodzącą Lizę Trent. Eye nie odrywała od niej oczu.

Liza powoli rozejrzała się po holu. Trochę zbyt powoli. Zbyt dokładnie.

– Feeney, spójrz. Coś mi się wydaje, że nasza mała gwiazdka ma przy sobie rekorder. Przekazuje kolegom obraz.

– Komputer, powiększ – polecił Feeney. – Sektor osiemnaście na trzydzieści sześć. – Jęknął, kiedy na monitorze ukazało się powiększenie małego fragmentu. Eve siedziała z nosem utkwionym w dekolcie Lizy.

– Piękny.

– Jezu, Feeney.

Mrugnął nerwowo, lekko się rumieniąc.

– Nie chodziło mi o nią. Popatrz na ten wisiorek na szyi. którym się bawi. Założę się, że ma tam minirekorder. Cholerne dzieło sztuki. Prawdopodobnie przekazuje nie tylko obraz ale i dźwięk. Dziewczyna zarejestruje, nawet jeśli odźwierny puści bąka.

– Możemy to zagłuszyć?

Jasne. Roarke podesłał taki sprzęt, że mógłbym zagłuszyć transmisję z Księżyca. – Feeney był tak zachwycony tytlu pomysłem. że Eye musiała go uspokoić.

– Nie teraz. Niech zrobi rozpoznanie. Zobaczą, że wszystko jest w najlepszym porządku. Jasny gwint, Feeney, oni faktycznie się do tego szykują. – Zerknęła na zegarek. – Do godziny zero pozostało czterdzieści pięć minut. Nie spuszczaj jej z oka – powiedziała, wstając. Postanowiła jeszcze raz sprawdzić, czy wszyscy ludzie są na miejscach.

Piętnaście minut przed godziną zero Eye przeszła do sali konferencyjnej na piętrze, na którym znajdowała się sala balowa. Liza sprawdziła już teren wokół wystawy, przechadzając się po korytarzu i przekazując kolegom obraz drzwi wejściowych oraz ostrzeżeń. Potem wróciła do siebie. Feeney tylko czekał na znak, by zacząć zagłuszać sygnał. W pokoju przylegającym do jej apartamentu dwaj mundurowi szykowali się do wkroczenia i zatrzymania Lizy.

Eye już żałowała, że tego nie zobaczy. Poprawiła rekorder przypięty do klapy kurtki.

Feeney, jesteś gotowy?

– Oczywiście.

Sprawdziła łączność, wywołała szefów zespołów operacyjnych i zerknęła, czy wszystkie monitory działają. Następnie upewniła się, czy ma naładowaną broń. Jęknęła, kiedy do pokoju wszedł Roarke.

– Osobom cywilnym wstęp wzbroniony. Idź na górę.

– To mój hotel, więc mogę przebywać, gdzie mi się żywnie podoba. A poza tym mam pozwolenie od twojego przełożonego. Należę do zespołu, pani porucznik.

Nie wątpiła, że mąż sobie poradzi, choć w czarnym swetrze i spodniach wyglądał raczej na kogoś, kto dokonuje włamań, niż tego, kto łapie włamywaczy.

– Masz broń?

Spojrzał znacząco na rekorder Eve, dając jej do zrozumienia, że wie, iż wszystko, co mówią, jest rejestrowane.

– Cywilni doradcy nie mają pozwolenia na broń.

Co znaczyło, że ją ma. Nie odezwała się. Uznała, że skoro bierze w tym udział, lepiej, żeby był uzbrojony.

– Pamiętajcie, że akcja musi być błyskawiczna – zwróciła się do swoich ludzi, którzy zebrali się w pomieszczeniu. – Pracujemy zespołami. Osłaniajcie się wzajemnie i działajcie szybko. Nie będą mieli gdzie uciekać, więc prawdopodobnie się poddadzą. Nasz wywiad doniósł, że będą uzbrojeni w środki obezwładniające, ale nie możemy wykluczyć, że użyją innej, groźniejszej, broni. Powstrzymać ich i rozbroić. Przypominam, że zakłócamy ich transmisję, a to znaczy, że i my nie będziemy mieć łączności. Ograniczamy czas operacji do minimum. Lenick, przynieś cywilowi kamizelkę i rekorder.

Pięć minut przed godziną zero Eve nie odchodziła od monitora. Podniosła głowę, kiedy Roarke stanął za jej plecami.

– Gdzie masz kamizelkę? – zapytała.

– A ty?

– Ja nie muszę jej nosić.

– I nie nosisz dlatego, że jest nieporęczna i ogranicza swobodę ruchów. Nie kłóćmy się. Honroe zajął już pozycję przy bramie dostawczej. Wkrótce się przekona, jak bardzo nie lubię, kiedy moi pracownicy dorabiają na boku.

– Przejmujemy go razem z całą resztą, ale możesz być spokojny, dopilnuję, żebyś zdążył go zwolnić.

– Dzięki.

– Jest autobus. Wszystko idzie zgodnie z planem. Przygotuj się.

Autobus nagle zahamował, gwałtownie skręcił w bok i czołowo zderzył się z nadjeżdżającym samochodem. Przechylił się i przez ułamek sekundy stał na sześciu bocznych kolach, zadrżał, po czym przewrócił się, niczym żółw, wtaczając się do sąsiedniego budynku.

Rozległ się brzęk tłuczonego szkła, wokół pojawił się dym. Samochody zatrzymały się, przechodnie zaczęli uciekać, inni z ciekawością podchodzili bliżej, żeby zobaczyć miejsce wypadku. Ogłuszające wycie syreny alarmowej w sklepie jubilerskim brzmiało w policyjnym odbiorniku jak stłumione buczenie.

Na drugim monitorze widać było wóz dostawczy zajeżdżający na tyły hotelu. Z mroku wyszedł Honroe. Sześć postaci wyskoczyło z wozu, ubrane były na czarno, taj jak Roarke.

Na głowach mieli czapki, dłonie ukryli w rękawiczkach, które chroniły zwinne palce przed chłodem.

– Mick tam jest – mruknął Roarke. – Wspiera ich. Tego nie było w naszej umowie.

Później się tym zajmiemy, pomyślała Eye.

– Siedem, powarzam, siedem osób wchodzi do budynku od strony zachodniej wejściem dostawczym.

– Zaczekaj. – Eve położyła dłoń na broni i spojrzała z mepokojem na monitor. W wozie są jeszcze trzy osoby – powiedział Roarke.

– Skąd…

Mick daje sygnały. To nasz stary kod. Trójka w wozie. Policyjne lasery ręczne. Jeden miotacz, wszyscy uzbrojeni.

Kiedy Mick wszedł do budynku, Roarke przeniósł wzrok na inny monitor. Obserwując przyjaciela, jednym uchem słuchał, jak Eye przekazuje nowe informacje zespołom.

– Ci w środku też są uzbrojeni. Nie tylko w strzykawki ze środkiem odurzającym. Jest i kobieta, trzecia od końca. Specjalistka od walki wręcz. W prawej cholewce buta ma nóż. – Roarke spojrzał na Eye. Zostawcie go.

Nie wątpił w jej poczucie sprawiedliwości.

– Najpierw to załatwmy, potem będziemy się zastanawiać, co z nim zrobić.

– Popatrz, są już na drugim poziomie. Mick jest w lepszej lormie niż kiedyś.

Mick podniósł w górę kciuk, po czym wbiegł po schodach za pozostałymi. Poruszali się szybko i bez wahania. Eye wiedziała, że są to świetnie wyszkoleni ludzie.

Ale ona też była dobrze wyszkolona. W skupieniu obserwowała Micka, który zatrzymał się przy drzwiach przeciwpożarowych obok sdli bilowej. Wyjął podręczny sprzęt i umieścił go na wysokości piersi. Jego place poruszały się blyskawicznie. Eye była ciekawa, o czym myśli. Jego sprzęt trzy razy zapiszczał, po czym zapaliło się zielone światełko.

Wszedł pierwszy i od razu biegiem ruszył przed siebie.

– Uwaga – zaczęła Eye. – Feeney, na mój sygnał zaczniesz zakłócać transmisję.

W słuchawce przy uchu usłyszała jego głos.

– Są przy drzwiach, pracują nad alarmem zewnętrznym. Zobacz, ten drugi od końca, poci się. Hej, Dallas, rozpoznaliśmy go. Wygiąda na to, że Gerade chce mieć wszystkich na oku.

– Wspaniale.

– Udało im się. Facet od elektroniki zmienia ustawienia nadajnika. Chce obejść zakłócenia. Wprowadza ręcznie nowy kod. Musiał go dostać od kogoś z naszych. Mają trzydziestoprocentową słyszalność.

Eye weszła na piętro, na którym mieściła się sala balowa. Podniosła rękę. Szef drugiego zespołu, stojący na przeciwnym końcu korytarza, wykonał identyczny gest. Na jej znak wszyscy ruszyli. Błyskawicznie.

– Blokujemy! – krzyknęła, wpadając do środka. – Policja! Ręce do góry! Stój! – zawołała, oddając ostrzegawczy strzał w kierunku kobiety, która właśnie sięgała do prawego buta.

Odpowiedzieli ogniem. W półobrocie Eye zauważyła, jak jedna z czarnych postaci odskakuje, trafiona policyjnym pociskiciii.

Ktoś wpadł na ogromną szklaną gablotę, tłukąc ją i uruchamiając ogłuszający alarm. Wśród wystrzałów i okrzyków zobaciyla, jak Mick posyła Roarke”owi promienny uśmiech.

Nie miała czasu zastanawiać się, co miał znaczyć. Kobieta w czerni rzuciła w nią wielką wazą, a sama z wrzaskiem skoczyła w stronę wyjścia.

Eye miała pół sekundy na podjęcie decyzji. Niewątpliwie satysfakcjonujący pojedynek z cholerną mistrzynią walki wręcz czy… Z żalem wystrzeliła. Przeciwniczka upadła na podłogę jak kłoda.

– Szkoda. – Roarke westchnął. – Chciałbym to zobaczyć. Odwrócił się do Micka, a ponieważ nie miał już nic zrobienia, schował broń, której w ogóle nie powinien przy sobie mieć, do kieszeni.

– Chciałbym obejrzeć ten wasz nadajnik.

– Obawiam się, że przejmie go policja. Co za strata. – Mick ostrożnie rozejrzał się po sali. Jego wspólnicy stali z rękami w górze, otoczeni kordonem mundurowych. Jednym zgrabnym ruchem wsunął nadajnik w dłoń Roarke”a, cofnął się o krok i potulnie podniósł ręce.

Roarke”owi nieraz przyszło rozpamiętywać ten moment. Mick stał tam uśmiechnięty, zadowolony z siebie. I niestrzeżony.

Pamiętał radość w jego oczach, która w jednej chwili zmieniła się w przerażenie.

Odwrócił się, jednocześnie wyjmując z kieszeni broń. Prędzej. Chryste, przecież zawsze był taki szybki.

Niestety, nie dziś. Tym razem okazał się zbyt wolny.

Gerade trzymał nóż. Ostrze błysnęło złowrogo, odbijając jaskrawe światło lamp. W jego oczach była dzika wściekłość. Roarke usłyszał krzyk Eve, zobaczył strumień pocisków wy strzelonych w kierunku napastnika. Za późno.

W tej samej chwili Mick osunął się twarzą na podłogę. Nóż wbił mu się głęboko w brzuch.

– Do diabła! – Mick podniósł głowę i spojrzał ze zdziwieniem na Roarke”a.

– Nie. – Ten był już na kolanach, zaciskając miejsce wokół rany. Krew, gęsta i ciemna, przeciekała mu między palcami.

– A to sukinsyn – wyszeptał z trudem Mick, krzywiąc się z bólu. – Nigdy bym się po nim nie spodziewał. Nie wiedziałem, że ma nóż. Jak to wygiąda?

– Nie jest tak źle.

– Cholera, Roarke, kiedyś potrafiłeś lepiej kłamać.

– Potrzebny ambulans. – Eye podeszła do nich, spojrzała na Micka i dalej wołała do komunikatora. – Jest ranny! Mężczyzna ma nóż wbity w brzuch. Natychmiast przyślijcie chirurga!

Bez namysłu rozerwała koszulę i podała Roarke”owi, by tamował krwotok.

– To ładny gest. Blada twarz Micka stawała się szara. Eye, moja droga, czy to znaczy, że mi wybaczasz?

– Nic nie mów. – Kucnęła, żeby sprawdzić mu puls. – Pomoc jest już w drodze.

– Byłem mu to winny, wiesz? – Mick spojrzał na Roarke”a. – Byłem ci to winny, ale nie spodziewałem się, że cena będzie tak wysoka. Chryste, czy nikt tu nie ma kawałka jakiegoś proszka dla cierpiącego? – Zakrztusił się i desperacko chwycił dłoń Roarke”a. – Zostań tu przy mnie, dobrze?

– Wszystko będzie dobrze. – Roarke ścisnął rękę przyjaciela, jak gdyby próbując zatrzymać uchodzące z niego życie. – Wyjdziesz z tego.

– Wiesz, że to koniec. – Z kącika ust Micka sączyła się strużka krwi. – Widziałeś moje znaki?

– Jasne.

– Tak jak dawniej. Pamiętasz…? – Jęknął, z trudem łapiąc oddech. – Pamiętasz, jak zrobiliśmy dom burmistrza Londynu? Wyczyściliśmy mu cały parter, podczas gdy on gził się z panienką na piętrze. A jego żona była w tym czasie z wizytą u siostry w Bath.

Roarke nie potrafił zatamować krwi, nie był w stanie powstrzymać śmiertelnej strużki. Czuł zbliżającą się śmierć, modlił się, by Mick jej nie wyczul.

– Pamiętani, jak wśliznąłeś się na górę i sfilmowałeś go jego własną kamerą. Później sprzedaliśmy mu dyskietkę, a kamerę opchnęliśmy na rynku.

– Tak, tak, to były czasy. Najszczęśliwsze lata mojego życia. Przynajmniej nie zdycham w jakiejś zatęchłej norze, tylko w luksusowym hotelu.

– Nic nie mów, Mick. Pogotowie już jedzie.

– Och, pieprzyć ich. – Mick westchnął ciężko. Przez chwilę jego oczy były czyste i spokojne. – Zapalisz za mnie świecę u Świętego Patryka?

Roarke miał ściśnięte gardło. Chciał zaprzeczyć, ale kiwnął tylko głową.

– Mhm.

– To już coś, Roarke. Zawsze byłeś moim najlepszym przyjacielem. Cieszę się, że znalazłeś tę jedyną rzecz na świecie. Pilnuj jej.

Głowa Micka opadła bezwładnie na bok. Zmarł.

– O Boże! – Roarke poddał się rozpaczy. Nie przestając ściskać dłoni przyjaciela, pochylił się nad nim. Kiedy spojrzał na Eye, w jego oczach dostrzegła nagą zbolałą duszę.

Po sali krzątali się policjanci i sanitariusze. Eye podeszła do męża, uklękła obok niego i przytuliła go do siebie.

Roarke oparł głowę na jej piersiach. Po jego policzku spłynęła łza.

Świt zastał go walczącego z myślami. Siedział przy oknie sypialni i obserwował budzący się dzień. Ciemność powoli ustępowała miejsca światłu.

Szukał w sobie gniewu, chciał go czuć, ale nie znalazł.

Nie odwrócił się, kiedy weszła Eye. Najgorszy ból minął, bo wreszcie była w domu.

Miałaś bardzo długi dzień.

– Ty też. – Zamartwiała się o niego przez cały ten czas, który musiał spędzić bez niej. Otworzyła usta, ale szybko je zamknęła. Nie potrafiła wypowiedzieć tej pustej zwyczajowej formułki tym, jak jej przykro z powodu straty. Nie mogła mu tego powiedzieć. Nie teraz.

– Michel Gerade został oskarżony o morderstwo z premedytacją. W takich sytuacjach immunitet dyplomatyczny nie chroni.

Roarke nie odpowiedział. Przyczesała dłonią włosy i poprawiła pożyczoną koszulę.

– Złamię go – powiedziała. – Wyda Naplesów. Wydałby pierworodnego syna, gdyby wiedział, że mu to pomoże.

– Naples zniknął. Ukrywa się. Roarke odwrócił się. – Myślałaś, że tego nie sprawdzę? Zgubiliśmy go. Tym razem go zgubiliśmy. I jego bękarta też. Są poza naszym zasięgiem, tak samo jak Yost. Niech go piekło pochłonie.

Podniosła ręce.

– Tak mi przykro.

– Dlaczego? Podszedł do niej i delikatnie ujął jej twarz. Dlaczego? – powtórzył, całując jej policzki, a potem czoło. – Dlatego, że zrobiłaś wszystko, co było można, a nawet więcej? Dlatego, że oddałaś mojemu najlepszemu przyjacielowi, którego nie znałaś, swoją koszulę? Dlatego, że byłaś przy mnie, kiedy najbardziej cię potrzebowałem?

– Mylisz się. Każdy, kto uratował ci życie, jest moim przyjacielem. Pomógł nam. Dzięki niemu byliśmy w pełni przygotowani do operacji. Miałeś co do niego rację. Był przeciwny przelewowi krwi, a na koniec stanął w twojej obronie.

– Powiedziałby, że to nic takiego. Chcę go zabrać do Irlandii i pochować wśród przyjaciół.

– Dobrze. Był bohaterem. Nowojorska policja przygotowuje mu epitafium pochwalne.

Roarke spojrzał na nią, zrobił krok w tył i ku całkowitemu zaskoczeniu Eye, odrzucił w tył głowę i zaniósł się śmiechem. Szczerym, głębokim, radosnym śmiechem.

– O Jezu, gdyby żył, to z pewnością by go zabiło. Pochwała od pieprzonych glin na nagrobku.

– Tak się składa, że ja też jestem pieprzoną gliną – syknęła przez zęby.

– Bez obrazy, bez obrazy moja wspaniała, ukochana pani porucznik. Złapał ją w pasie, podniósł i obrócił. Wiedząc, że Mick byłby z tego zadowolony, Roarke czuł, że najgorsza rozpacz minęła. – Na pewno zarykuje się ze śmiechu, gdziekolwiek jest.

Eye powinna była mu wytłumaczyć, że to nie dowcip, ale zaszczyt. To największe i najpoważniejsze wyróżnienie, jakie była w stanie załatwić. Radość w oczach Roarke”a przyniosła jej ogromną ulgę.

– Ha ha, bardzo zabawne. A teraz mnie postaw na podłodze. Chciałabym się trochę przespać, zanim wrócę do pracy. Jutro aukcja, zapowiada się jeszcze jeden długi dzień.

– Później będziemy spać. Teraz jesteśmy za młodzi. Jeszcze raz ją obrócił. Postanowił rozpocząć nowy dzień, ciesząc się życiem, zamiast rozpaczać nad śmiercią.

Całując usta Eve, zaniósł ją do łóżka.


***


Загрузка...