Nurse, porzucony przez swoich towarzyszy, siedział sam i poświęcał całą swoją uwagę kontrolowaniu wskaźników. Z jednego ekranu dowiedział się, że na jego półkuli trwała noc. Cień rozciągał się od Seatac, aż do megalopolii N'Sectia. Czuł, że jest to zapowiedź ważnych wydarzeń i miał nadzieję, iż Schruilla i Calapina szybko powrócą.
Nagle zapalił się duży ekran i Nurse ujrzał twarz Allgooda. Szef SB pochylił z szacunkiem głowę.
— Co się dzieje — spytał Nadczłowiek.
— Punkt kontrolny doniósł, że przejechała właśnie ciężarówka z dziwnym ładunkiem. Była wyposażona w zagłuszacz hałasów. Miał on zapobiec odkryciu pięciu osób schowanych w środku. Głosy wydobywały się stamtąd, gdy ciężarówka ruszała. Według instrukcji śledzimy pojazd. Jakie są dalsze rozkazy?
„Zaczyna się” — pomyślał Nurse. — „I to wtedy, gdy jestem sam”.
Na jego ekranie ciężarówka była wielkości łebka od szpilki.
— Zidentyfikowaliśmy głosy, Nurse. Należą do…
— Srengaarda i Lizabeth Durant — dokończył Nurse.
— A gdzie ona, tam i jej mąż — dodał Max. Mędrkowanie Allgooda zdenerwowało Nadczłowieka. Tym bardziej że Max zapomniał zwrócić się do niego po imieniu. Był to drobiazg, ale denerwujący, gdyż Allgood nie zdawał sobie sprawy ze swego uchybienia.
— Czyli mamy dwie osoby nie zidentyfikowane — zauważył Nurse.
— Możemy snuć domysły…
— Dwóch naszych, którzy zdradzili — rzekł Nurse po sprawdzeniu prawdopodobieństwa na komputerze.
— Być może Potter, Nurse…
— Potter jest w mieście.
— Być może mają ze sobą przenośny inkubator z embrionem, ale nie wykryliśmy jego obecności.
— Nie moglibyście go wykryć, a tym bardziej zlokalizować.
Nurse podniósł oczy na ekrany: wszystkie zapalone. Nadludzie bez przerwy obserwowali przebieg wydarzeń.
„Wiedzą, co myślę i są tym zdegustowani. Albo widzą w tej sytuacji nową, ciekawą manifestację przemocy”.
Jak było do przewidzenia, Allgood odparł:
— Nie rozumiem, Nurse.
— Nieważne.
Nurse spojrzał na twarz swego rozmówcy. Wyglądał tak młodo. Całe Centrum było zapchane młodymi, lecz nikt nie był młody naprawdę. Nawet służący. Nadczłowiek poczuł się nagle jak Steryl z Masy, ciągle poszukujący oznak starości u innych i pełen nadziei, że sam w porównaniu z pozostałymi staje się coraz młodszy.
— Jakie są instrukcje? — nalegał Allgood.
— Krzyki Srengaarda wskazują na to, że jest więziony, ale to może być podstęp.
— Czy mamy zniszczyć pojazd, Nurse?
— Zniszczyć?… — Nurse wzruszył ramionami. Jeszcze nie. Śledźcie go dalej. Musimy wiedzieć dokąd jadą i co zrobią po drodze. Możesz się wyłączyć.
Kiedy Allgood zniknął, Nadczłowiek przez chwilę zastanawiał się nad sytuacją. Zniszczenie ciężarówki skończyłoby grę. To proste rozwiązanie nie podobało mu się. Od pewnego czasu czuł się zbyt znudzony.
Wejście do kuli otworzyło się i weszli Calapina oraz Schruilla. Milczący, bardzo spokojni, ale Nurse czuł, że w nich aż wre. W rzeczywistości powstrzymywali złość, aby nie urazić towarzysza.
— Czy już nie czas? — spytała Calapina. Nurse westchnął.
Schruillo od razu przełączył wszystkie wskaźniki na miasto. Wielkie mrowisko oświetlone mnóstwem małych błyszczących punkcików. Calapinie skojarzyły się one z klejnotami.
— Wszystko normalnie — oznajmił Nurse.
— Normalnie! — krzyknął Schruilla.
— Kto z nas? — spytała Calapina.
— Skoro pierwszy odczułem potrzebę, zrobię to — powiedział Schruilla.
Przekręcił pierścień na poręczy tronu. Prostota tego gestu przeraziła go. Ów pierścień i jego moc służyły im od miliona lat. Wystarczyło zrobić tylko ten jeden ruch i mieć wolę, by go wykonać.
Calapina w milczeniu obserwowała cały spektakl. Miała wrażenie, że wszystko to było zabawą wymyśloną dla zaspokojenia jej kaprysu. Ostatni członkowie personelu specjalnego opuścili już Megalopolis. Wszystko było gotowe do Apokalipsy.
Opalizujący gaz wtargnął do miasta. Wszystkie światła gasły po kolei. Zielona chmura wypełniała przestrzeń. Przykryła wszystko. Schruilla spoglądał na cyfry i parametry. Wszystkie zdążały ku zeru. W tych ciągach liczb i cyfr nic nie zdradzało dramatu ludzi umierających w pracy, w miejscach publicznych, na ulicach i w mieszkaniach.
Nurse płakał. „Wszyscy nie żyją”. Słowa pozbawione sensu wywołały u niego dziwne skojarzenia. Mogło się to odnosić do bakterii, albo do zielska. Przecież sterylizowano ziemię przed zasadzeniem ładnych kwiatów! „Dlaczego płaczę?” Starał się przypomnieć sobie, kiedy ostatnio płakał. Ale było to tak dawno… dawno… płacz i łzy. Te słowa straciły swoje znaczenie. „To jest zła strona nieśmiertelności; wszystko się powtarza i traci znaczenie”.
Tymczasem Schruilla obserwował zieloną mgłę na swoich ekranach. „Po kilku remontach wyślemy tam nowych mieszkańców. Zaludnimy ten region ludźmi wyprodukowanymi w lepszy sposób”. Zastanawiał się jednak, skąd wezmą tych „lepszych” osobników. Analizy wskazywały, że zaszła tu tylko lokalna manifestacja globalnego problemu. Wszędzie rysowały się podobne symptomy.
Ich pomyłka polegała na tym, że przed każdym pokoleniem stawiali tę samą barierę: brak tradycji. Jednak mimo wszelkich represji przetrwała kultura ludowa, której najwyraźniej szym przejawem były przysłowia.
Przypomniał sobie jedno z nich: „Kiedy Bóg stworzył niezadowolonego, umieścił go poza Centrum”. Ale to Nadludzie stworzyli Masę!
Odwrócił się i zobaczył, że Calapina i Nurse płaczą.
— Dlaczego płaczecie? — spytał ich.
Nie odpowiedzieli.