Na tym kończy się, a raczej urywa komentarz Akka Numiego, zamieszczony na ostatnich stronach rękopisu, który przypadkiem pozostał w mojej kwaterze. Mimo usilnych poszukiwań nie odnalazłem niczego więcej – ani u mnie, ani wśród jego osobistych rzeczy.
Muszę przyznać, że początkowo nie doceniłem wagi tego dokumentu. Jednakże po dokładnym przeczytaniu zaintrygowała mnie nie dokończona myśl Akka, wyrażona na końcu rękopisu. Co mogło być tym celem Nieśmiertelnego? Nie dawało mi to spokoju. Wydało mi się, że owo enigmatyczne stwierdzenie wiąże się jakoś ze zniknięciem Akka. Czy to tak zwana intuicja, czy też moja podświadomość, zawierająca całość niezbędnych informacji, rozwiązała zagadkę, nim zrobiłem to w warstwie świadomości?
Teraz, przystępując do ostatecznego podsumowania, wiem już właściwie wszystko do końca; lecz nim podzielę się z kimkolwiek moimi wnioskami, chcę opisać wszystko dokładnie. Tak się bowiem złożyło, że jestem jedyną osobą świadomą tego, co przydarzyło się mojemu przyjacielowi Akkowi.
Analizując wielokrotnie, zdanie po zdaniu, tekst "Notatnika Nieśmiertelnego" – dostępny mi w wolnym przekładzie Akka – odnalazłem wreszcie to, co miał na myśli mój przyjaciel. Myśl o owym "celu" zasugerował Nieśmiertelnemu profesor Vergil van Troff. Opisując zasadę działania grawitacyjnej komory, pozwalającej na podróżowanie w przyszłość, wspomniał także o tym, że – gdyby miał dość czasu – pokusiłby się o jej modyfikację. Chodziło o antygrawitację i… odwrotny efekt czasowy. Chodziło o podróż w czasie – ale wstecz!
To tej właśnie idei uczepił się Nieśmiertelny, to ona pchnęła go do podróży naprzód… Musiał uwierzyć w możliwość ponownego zasiedlenia Ziemi, w kontynuację jej cywilizacji. Więc jednak liczył na nas, filitów, powracających po kilkunastu stuleciach do kolebki naszej cywilizacji, odkrywających przeszłość świata, z którym na tak długo utraciliśmy wszelki kontakt. Budując od podstaw nasz nowy świat na planecie Filii w układzie gwiazdy Tau Ceti, przekazywaliśmy z pokolenia na pokolenie to wszystko, co łączyło nas z opuszczoną ojczystą planetą. Kontynuujemy jej tradycje kulturalne, uznając za naszą własną całą jej przeszłość do chwili, gdy pierwsza i jedyna grupa kolonistów wyruszyła na Filię. Po stuleciach borykania się z trudnościami, z żywiołem obcej przyrody, uniknąwszy wielu błędów popełnionych tu, na Ziemi, zachowaliśmy naszą ludzką postać zarówno pod względem biologicznym jak i psychicznym. A teraz – gdy na Ziemi nie ma już nikogo – my właśnie wrócimy jej życie, zaludnimy ją naszymi potomkami. Lecz nim to nastąpi, upłyną jeszcze stulecia…
A więc Nieśmiertelny uznał to za szansę dla siebie. Czas nie odgrywa dla niego praktycznie żadnej roli. Może w swym cylindrze doczekać dowolnie odległego momentu w nadchodzącym nowym cyklu cywilizacyjnym. Może za kilka godzin "czasu cylindra" potomkowie nasi dościgną i prześcigną geniusz Vergila van Troffa. Dla rozumnej istoty możliwa jest realizacja wszystkiego, co istnieje jako idea wśród nieskończoności wariantów i możliwości Wszechświata…
Czego spodziewa się Nieśmiertelny? Czy pragnie zawrócić swój czas do punktu wyjścia, do chwili startu wyprawy do Dżety? Czy chce raz jeszcze spotkać swą utraconą Yette? Czy Sandre – jej wierną kopie, którą znów być może utracił? Czy zatem jest zwolennikiem teorii nieprzeliczonej mnogości równoległych rzeczywistości, generowanych przez każdą chwile czasu, rozgałęziających się nieskończenie jak czoło fali w modelu Huygensa, które docierając do każdego dowolnego punktu przestrzeni daje początek nowej fali kulistej? Czy może jest przekonany o słuszności hipotezy Yarma o fałdzie czasowej, pozwalającej uniknąć paradoksu wynikającego z tak zwanej pętli czasu, czyli spotkania samego siebie w przeszłości?
W każdym razie wierzy w możliwość cofnięcia się, wszczepienia na powrót w swój nie przeżyty czas na Ziemi, którą opuścił na zbyt długo, tracąc to, co jedyne i niepowtarzalne – drugiego człowieka…
Pobudki, które kierują Nieśmiertelnym, są dla niego racją nadrzędną – dlatego też uczyni wszystko, aby nikt nie mógł przeszkodzić mu w realizacji jego zamierzeń.
Mój przyjaciel Akk Numi pomimo całej swej przenikliwości przeoczył jedną możliwość. Może nie tyle przeoczył, co zlekceważył. Twierdził, że Nieśmiertelnego należy poszukiwać w podziemiach Miasta C, we wnętrzu cylindra.
Ja natomiast zbadałem ów przeoczony wariant. Założyłem, że Nieśmiertelny mógł wiedzieć o naszej obecności na Ziemi. Mógł wiedzieć, że wylądowaliśmy tutaj i badamy także jego Miasto. A wiec – on jest wśród nas! Jest – a raczej był. Był, bo zdawał sobie sprawę, że w Mieście znajduje się jego niezniszczalny notatnik! Notatnik, którego znalezienie przez wścibskiego archeologa musiało spowodować poszukiwania cylindra. Dopóki notatnik nie znalazł się w rękach autora, Nieśmiertelny nie mógł być pewien, czy nie znajdziemy jego kryjówki. Nieśmiertelny był wśród nas. Zorientował się, kto ma jego notatki i że nikt oprócz Akka nie zna ich treści. A potem zniknął wraz z Akkiem, notatnikiem i całością materiałów dotyczących pracy Akka. Jestem przekonany, że Akk żyje.
Znając go, spodziewam się, że nie trzeba go było długo przekonywać. Za obietnicę podróży wstecz zgodził się dobrowolnie towarzyszyć Nieśmiertelnemu.
Kim był zatem Nieśmiertelny? Oprócz Akka zniknął także profesor Per Offi, znający częściowo – a może w całości – treść notatnika. W pierwszej wersji moich dociekań sądziłem, że Nieśmiertelny zabrał ich obu do cylindra. Ale… oprócz tych dwóch, nikt inny spośród nas przecież nie zniknął!
Czyżby więc?…
Zbadałem dokładnie przeszłość profesora Offi. Okazuje się, że ten sześćdziesięcioparoletni mężczyzna przybył tutaj z drugą ekspedycją i od tej pory ani razu stąd nie wyjeżdżał. Od dwudziestu bez mała lat tkwi tutaj, badając planetę. Jest znakomitym znawcą jej przeszłości. W chwili obecnej nie ma tu ani jednej osoby, która znałaby go od początku jego pobytu na Ziemi. Jego towarzysze dawno już powrócili na Filię.
Czyżby to Per Offi był Nieśmiertelnym? Transmisja na Filię i z powrotem trwa zbyt długo, by tą drogą uzyskać w rozsądnym czasie rysopis lub fotografię Pera Offiego, który wyruszył z Filii jako profesor historii Ziemi. Tu, w naszej podręcznej biblioteczce, znalazłem tylko popularne wydanie encyklopedii, w której jest jego zdjęcie – bardzo stare, sprzed dwudziestu paru lat, bo już wówczas był znakomitością. Patrząc na to zdjęcie mam coraz więcej wątpliwości. To chyba nie jest ten sam człowiek…
Jakkolwiek rzecz się przedstawia, faktem jest, że Nieśmiertelny nie wiedział nic o notatkach Akka, które dostały się w moje ręce. Czy Akk sam pamięta, gdzie je zostawił? Zawsze był dość beztroski, gdy chodziło o porządek… A jeśli pamięta – to czy powie o tym Nieśmiertelnemu?
Pytań jest jeszcze wiele, każda odpowiedź rodzi parę nowych problemów. Nie jestem w stanie udowodnić niczego na pewno, ale wszystko zdaje się potwierdzać mój punkt widzenia. Ostatnio znalazłem jeszcze jedną szansę na potwierdzenie moich domysłów. Rozumowałem następująco:
Jeśli Nieśmiertelnemu powiedzie się jego plan – a więc jeśli po podróży w przyszłość uda mu się zdobyć tajemnicę przestrojenia cylindra na podróż w odwrotnym kierunku – to wraz z Akkiem znajdą się w przeszłości. Być może w czasach Rozszczepienia, a także wcześniej. Akk nie odmówi sobie przyjemności obejrzenia świata w XXI, a może w XX wieku…
Jeśli wie, że mogłem znaleźć jego notatki, to również może się domyślać, że wyciągnąłem z nich odpowiednie wnioski. Znając mojego przyjaciela wiem, że będzie chciał dać mi jakiś sygnał, znak z przeszłości, by upewnić mnie w moich przypuszczeniach. W jaki sposób mógłby to zrobić? Jak, znając losy cywilizacji, przekaże mi tę informację? Nie zostawi jej w formie listu, bo gdzież bym go znalazł… Jednak taki sposób istnieje. Akk jest w posiadaniu swej pracy dotyczącej całej historii Nieśmiertelnego. Myślę, że będąc w XXI wieku, a może jeszcze wcześniej, Nieśmiertelny nie będzie się sprzeciwiał opublikowaniu tego materiału!
Jeśli wiec Akk wyda swoją prace w możliwie znacznej ilości egzemplarzy, to być może choć jeden dotrwa do dziś! Nie na Ziemi wprawdzie, lecz na Księżycu, dokąd opuszczający Ziemie,Junacy" zabrali ze sobą całe biblioteki.
Właśnie niedawno nadałem radiogram do mojego kolegi, pracującego przy badaniach Osiedli księżycowych. Prosiłem go, aby poszukał wśród pozycji bibliotecznych. Okazało się, że rozumowałem prawidłowo. Kazałem mu szukać nie wśród naukowych opracowań, bo przecież w owych czasach materiały dotyczące Nieśmiertelnego nie mogły się ukazać drukiem jako praca naukowa. Poleciłem, aby przejrzał beletrystykę, a szczególnie dwudziestowieczne wydawnictwa typu science-fiction. W tych czasach osiągały one ogromne nakłady, a wiec Akk, publikując swą pracę jako fantastykę, stwarzał mi szansę trafienia na taki egzemplarz.
Oczywiście nie mogłem znać tytułu, pod jakim Akk mógłby to wydać, lecz i tu intuicja mnie nie zawiodła. Mojemu koledze na Księżycu podałem kilkanaście haseł – tytułów polecając, aby przejrzał wszystko, co będzie podobnie zatytułowane lub skojarzy mu się z podanymi słowami. Wreszcie, o ile znam dwudziestowieczną fantastykę (a znam ją, bo koloniści zabrali na Filię sporo książek tego gatunku), tytuł zwykle określał treść każdej pozycji…
I oto leży przede mną książka wydana w końcu XX wieku. Jej tytuł nie budzi wątpliwości. To musi być to właśnie, o co mi chodziło. Przypadkowa zbieżność jest zupełnie nieprawdopodobna. Tytuł brzmi "Cylinder van Troffa"…
Otwieram tę książkę na chybił trafił, czytam kilka zdań. Tak, znam te sformułowania. To styl Akka, te same słowa. Więc jednak moje domysły są słuszne. Akk jest tam z Nieśmiertelnym… To znaczy, teraz jest w cylindrze, ale będzie… był… No, mniejsza o to, tu gramatyka zawodzi. W każdym razie miałem rację…
Udało im się. A więc nawet szukając cylindra, nie znajdziemy go w podziemiach Miasta, choć on tam na pewno jest. Skoro im się udało, to znaczy, że nigdy w żadnym czasie nikt nie znajdzie cylindra. Trochę dziwne, bo my archeolodzy wiedząc, że coś jest ukryte w ziemi, nie mamy zwyczaju pozostawiać tego w spokoju.
Jest jeszcze jedna dziwna sprawa. Zaczynam czytać tę książkę od początku i widzę, że tam, na wstępie – to już nie są słowa Akka! To mój wstęp, przeze mnie napisany! Jak to możliwe? Czyżby to nie Akk dawał mi sygnał z przeszłości, lecz… ja sam – sobie? Ale w takim razie ten mój rękopis… i ja także… musiałbym znaleźć się w cy!