Pasiarod nočy mianie razbudziła sviatło. Ja abapiorsia na łokać, zasłaniajučy druhoj rukoj vočy. Chery, zachinutaja ŭ prascinu, skurčyłasia i siadzieła ŭ nahach łožka, vałasy zasypali jaje tvar. Plečy ŭzdryhvali. Chery biazhučna płakała.
— Chery!
Jana skurčyłasia jašče bolš.
— Što z taboj?.. Chery…
Ja sieŭ, jašče nie zusim pračnuŭšysia, pastupova vybaŭlajučysia z kašmaru, jaki dušyŭ mianie chvilinu tamu.
— Kachanaja.
— Nie kažy tak.
— A što zdaryłasia, Chery?
Ja ŭbačyŭ jaje mokry skryŭleny tvar. Bujnyja dziciačyja slozy ciakli pa ščokach, bliščali ŭ jamačcy na padbarodku, kapali na prascinu.
— Ja nie patrebnaja tabie.
— Što ty havoryš, Chery!
— Ja sama čuła.
Ja adčuŭ, jak kamianieje moj tvar.
— Što čuła? Ty ničoha nie zrazumieła, prosta ja…
— Nie. Nie. Ty havaryŭ, što heta nie ja. Kab ja išła. Ja pajšła b. Božuchna! Ja pajšła b, ale nie mahu. Nie viedaju, što sa mnoj. Ja chacieła pajsci, ale nie mieła siły. Ja takaja, takaja dreń!
— Maleńkaja!!!
Ja schapiŭ jaje, z usiaje mocy prycisnuŭ da siabie, ja całavaŭ jaje ruki, jaje mokryja i salonyja ad sloz palcy, paŭtaraŭ niejkija zaklacci, klatvy, prasiŭ prabačennia, havaryŭ, što heta byŭ durny, biazładny son. Pakrysie Chery supakojvałasia. Pierastała płakać. Jaje vočy stali vialikija, jak u łunacika. Slozy vysachli. Jana adviarnułasia.
— Nie, — skazała jana, — nie kažy mnie hetaha, nie treba. Ty dla mianie nie taki samy, jak raniej.
— Ja nie taki?! — z jenkam vyrvałasia ŭ mianie.
— Tak. Ty nie chočaš mianie. Ja ŭvieś čas heta adčuvała. Tolki prytvarałasia, što nie zaŭvažaju. Dumała, mo heta mnie zdajecca. Ale nie, nie zdajecca. Ty pavodziš siabie… inačaj. Nie prymaješ mianie ŭsurjoz. Tabie prysniŭsia son, ale heta ja tabie prysniłasia. Ty nazyvaŭ majo imia. Tabie było hidka. Čamu? Čamu?!
Ja ŭklenčyŭ pierad joju, abniaŭ jaje kaleni.
— Maleńkaja…
— Ja nie chaču, kab ty nazyvaŭ mianie tak. Nie chaču, čuješ? Ja nie maleńkaja. JA…
Chery raspłakałasia, utknuŭšysia tvaram u pasciel. Ja ŭstaŭ. Z vientylacyjnych adtulin z cichim fyrkanniem išło chałodnaje pavietra. Mnie stała chaładnavata. Ja nakinuŭ kupalny chałat, sieŭ pobač z Chery i dakranuŭsia da jaje ruki.
— Pasłuchaj, Chery. Ja tabie niešta skažu. Skažu tabie praŭdu…
Jana pavoli padniałasia, abapirajučysia na ruki. Ja bačyŭ, jak pad tonkaj skuraj u jaje na šyi pulsuje žyłka. Moj tvar znoŭ kamianieŭ. Mianie pracinaŭ choład. U hałavie było pusta.
— Praŭdu? — pierapytała Chery. — Słova honaru? Sviatoje słova?
Ja adkazaŭ nie adrazu, da horła padkaciŭsia kamiak. Bo heta była naša daŭniaja klatva. Pasla jaje nichto z nas nie moh nie toje što schłusić, ale navat zmaŭčać pra što-niebudź. Niekali my muštravali adno adnaho prazmiernaj ščyrasciu, naiŭna šukali ŭ joj vyratavannia.
— Sviatoje słova honaru, — surjozna pramoviŭ ja. — Chery…
Jana čakała.
— Ty taksama zmianiłasia. Usie mianiajucca. Ale ja nie toje chacieŭ skazać. Sapraŭdy, ty nie možaš biez mianie. Čamu — my pakul što nie viedajem… Ale heta navat lepš, bo ja taksama nie mahu biez ciabie…
— Krys!
Ja padniaŭ Chery razam z prascinoj, u jakuju jana zachinułasia. Ražok prasciny, mokry ad sloz, upaŭ mnie na plečy. Ja chadziŭ pa pakoi, huškajučy Chery. Jana pahładziła moj tvar.
— Nie, ty nie zmianiŭsia. Heta ja, — šapnuła jana mnie na vucha. — Sa mnoj štości adbyvajecca. Mo sprava ŭ hetym?
Jana pazirała ŭ čorny pusty pramavuholnik, jaki zastaŭsia ad razbitych dzviarej, bo ich abłomki ja vynies viečaram na skład. Treba budzie, padumaŭ ja, paviesić novyja. Ja pasadziŭ Chery na łožak.
— A ty naohul spiš? — Ja stajaŭ nad joju z apuščanymi rukami.
— Nie viedaju.
— Jak nie viedaješ? Padumaj, kachanaja.
— Badaj što splu, ale heta nie sapraŭdny son. Mo ja chvoraja. Ja prosta lažu i dumaju, i viedaješ…
Chery zdryhanułasia.
— Što? — spytaŭsia ja šeptam, bo bajaŭsia, što mnie zdradzić hołas.
— U mianie vielmi dziŭnyja dumki. Nie viedaju, adkul jany biarucca.
— Naprykład?
Treba być spakojnym, dumaŭ ja, što b jana ni skazała. Da jaje słoŭ ja padrychtavaŭsia, jak da mocnaha ŭdaru. Chery biezdapamožna pakivała hałavoj:
— Usio niejkaje takoje… navokal…
— Nie razumieju.
— Jak byccam nie tolki ŭva mnie, ale i dalej, niejak tak… Ja nie mahu raskazać. Nie chapaje słoŭ…
— Napeŭna, tabie heta snicca, — niby mimachodź zaznačyŭ ja. Mnie stała lahčej dychać. — A zaraz davaj patušym sviatło, i da ranicy ŭ nas nie budzie nijakich zhryzot, a rankam, kali vielmi zachočacca, prydumajem sabie novyja, dobra?
Jana praciahnuła ruku da vyklučalnika. Stała ciomna, ja ŭlohsia ŭ vystyłuju pasciel i adčuŭ ciapło jaje dychannia. Ja abniaŭ Chery.
— Macniej, — prašaptała jana. I pasla doŭhaj paŭzy: — Krys!
— Što?
— Ja kachaju ciabie.
Mnie zachaciełasia zakryčać.
Ranak byŭ čyrvony. Pačyrvanieły soniečny dysk visieŭ nizka nad haryzontam. Na parozie lažała piśmo. Ja razarvaŭ kapertu. Chery była ŭ dušavoj, ja čuŭ, jak jana marmyča niejkuju miełodyju. Čas ad času jana vysoŭvałasia adtul, pazirajučy na mianie praz mokryja vałasy. Ja padyšoŭ da iluminatara i pačaŭ čytać:
„Kielvin, spravy dreń. Sartoryus vystupaje za rašučyja miery. Jon spadziajecca, što jamu ŭdasca destabilizavać niejtrynnyja sistemy. Dla dosledaŭ jamu patrebna kryšku płazmy jak zychodnaha budaŭničaha materyjału ŭtvarenniaŭ F. Jon prapanuje tabie pajsci ŭ razviedku i zdabyć trochi płazmy. Ty rabi što chočaš, ale paviedami mnie pra svajo rašennie. A ŭ mianie ŭžo svajoj dumki niama. Badaj, ničoha ŭžo niama. Ja chaču, kab ty heta zrabiŭ, choć by tamu, što my zrušymsia z miortvaha punktu, niachaj sabie i farmalna. Inakš zastajecca tolki zajzdroscić H.
Myšania.
R.S. Nie ŭvachodź u pamiaškannie radyjostancyi. Heta ŭsio, što ty dla mianie jašče možaš zrabić. Lepiej pazvani”.
Majo serca kałaciłasia, kali ja čytaŭ hety list. Uvažliva pieračytaŭ jaho jašče raz, parvaŭ papierynu i vykinuŭ kavałki ŭ rakavinu. Pasla pačaŭ šukać kambiniezon dla Chery. Heta było strašna. Jakraz tak, jak minułym razam. Ale Chery ničoha nie viedała, inakš jana nie ŭzradavałasia b, kali ja skazaŭ, što mnie treba vybracca ŭ karotkuju razviedku za miežy Stancyi i ja prašu jaje supravadžać mianie. My pasniedali na maleńkaj kuchni (Chery znoŭ amal ničoha nie jeła) i pajšli ŭ biblijateku.
Pierš čym vykanać daručennie Sartoryusa, ja chacieŭ pahartać litaraturu pa pytanniach pola i niejtrynnych sistem. Ja nie ŭiaŭlaŭ navat, jak mnie heta ŭdasca, ale vyrašyŭ kantralavać jaho rabotu. Ja padumaŭ, što nie isnujučy pakul što niejtrynny anhilatar moh by vyzvalić Snaŭta i Sartoryusa, a ja pieračakaŭ by razam z Chery „apieracyju” dzie-niebudź zvonku — u latajučym aparacie, naprykład. Ja davoli doŭha siadzieŭ nad toŭstym elektronnym katałoham, jaki ŭ adkaz na maje pytanni albo vykidvaŭ mnie kartku z łakaničnym nadpisam „u biblijahrafii adsutničaje”, albo prapanoŭvaŭ zalezci ŭ taki nierat spiecyjalnych fizičnych prac, što ja nie viedaŭ, jak da ich padstupicca. Mnie nie chaciełasia pakidać vialikaje kruhłaje pamiaškannie z hładkimi scienami, u jakich znachodzilisia skrynački, što vysoŭvalisia, z vialikaj kolkasciu mikrafilmaŭ i elektronnych zapisaŭ. Razmieščanaja ŭ samym centry Stancyi, biez anijakich iluminataraŭ, biblijateka była sama izalavanym pamiaškanniem u stalnoj škarłupinie. Mo tamu mnie było tut tak dobra, pošuki maje ničoha nie davali. Ja błukaŭ pa vialikaj zale, pakul nie spyniŭsia la vializnaj, da samaj stoli, knižnaj šafy. Heta była nie stolki raskoša (zrešty, davoli sumnicielnaja), kolki simval pamiaci, danina pavahi pijanieram salarystyčnych dasledavanniaŭ: palicy, na jakich stajała kala šascisot tamoŭ, utrymlivali ŭsiu kłasičnuju litaraturu pa pradmiecie, pačynajučy z manumientalnaj, choć u značnaj stupieni i sastarełaj, dzieviacitomnaj manahrafii Hize. Ja dastavaŭ hetyja ciažkija tamy i laniva hartaŭ ich, prysieŭšy na ručku kresła. Chery taksama znajšła sabie niejkuju knižku — ja pračytaŭ niekalki radkoŭ cieraz jaje plačo. Heta była adna z tych knižak, što zastalisia ad pieršaj ekspiedycyi, zdajecca, ad samoha Hize „Mižpłanietny kuchar”… Nazirajučy, jak uvažliva vyvučaje Chery kulinarnyja recepty, prystasavanyja da surovych kasmičnych umoŭ, ja moŭčki viarnuŭsia da staroha falijanta, jaki lažaŭ na maich kaleniach. Manahrafija Hize „Dziesiać hadoŭ vyvučennia płaniety Salarys” zjaviłasia ŭ sieryi „Pracy pa salarystycy” ŭ vypuskach z čacviortaha pa tryccaty, a zaraz čarhovyja vypuski sieryi majuć čatyrochznačny numar.
Hize mieŭ nie nadta sprytny rozum, ale sprytny rozum moža tolki naškodzić vyvučenniu płaniety Salarys. Badaj, nidzie ŭiaŭlennie i zdolnasć chutka stvarać hipotezy nie stanoviacca hetkimi zhubnymi, jak tut. U rešcie rešt, na hetaj płaniecie mahčyma ŭsio. Nievierahodnyja apisanni płazmatyčnych „uzoraŭ” chutčej za ŭsio adpaviadajuć sapraŭdnasci, choć pravieryć ich zvyčajna niemahčyma, bo Akijan vielmi redka paŭtarajecca. Naziralnika, jaki ŭpieršyniu sutyknuŭsia z akijaničnymi zjavami, zdziŭlaje ich vielizarny pamier i całkam adsutny na Ziamli charaktar. Kali b heta adbyvałasia ŭ maleńkaj łužynie, usie vyrašyli b, što tut zvyčajnaja „hulnia pryrody”, jašče adna prajava vypadkovasci i slapoha ŭzajemadziejannia sil. Pierad niezličonaj raznastajnasciu salarysnych formaŭ adnolkava biezdapamožnyja i pasrednasć, i hienij. Hize nie adnosiŭsia ni da tych, ni da inšych. Jon prosta byŭ kłasifikataram-piedantam, z hatunku tych, chto pad zniešniaj abyjakavasciu chavaje ŭsiopahłynalnuju, nievykaranialnuju pracavitasć. Hize sprabavaŭ usio apisvać, a kali jamu nie chapała słoŭ, prydumlaŭ novyja, časta niaŭdałyja, nie adpaviednyja sutnasci zjavy. Zrešty, nivodzin termin nie pieradaje sutnasci taho, što adbyvajecca na płaniecie Salarys. Jaho „horadrevy”, jaho „daŭhuny”, „hrybaviki”, „mimoidy”, „simietryjady” i „asimietryjady”, „chrybietniki” i „mihcienniki” hučać vielmi nienaturalna, ale ŭsio-tki dajuć choć niejkaje ŭiaŭlennie pra Salarys navat tym, chto nie bačyŭ ničoha, akramia nievyraznych fotazdymkaŭ i nadta niedaskanałych filmaŭ. Viadoma, hety dobrasumlenny kłasifikatar časam nie ŭtrymlivaŭsia ŭ strohich ramkach kłasifikacyj. Čałaviek zaŭsiody prapanuje hipotezy, navat kali nie imkniecca da hetaha, navat niesviadoma. Hize ličyŭ, što „daŭhuny” ŭiaŭlajuć zychodnuju formu, i supastaŭlaŭ jaje sa šmatrazova pavialičanymi i nahruvaščanymi ŭ niekalki jarusaŭ pryliŭnymi chvalami ziamnych moraŭ. Toj, chto znajomy z pieršym vydanniem jaho pracy, pamiataje, što spačatku Hize nazyvaŭ hetuju formu mienavita „prylivami”, pad upłyvam hieacentryzmu. Z takoha aznačennia možna było b pasmiajacca, kali b jano nie sviedčyła pra biezdapamožnasć daslednika. Hetyja ž utvarenni pa svaich pamierach pieraŭzychodziać — kali ŭžo šukać ziamnyja paraŭnanni — Vialiki kańion Kałarada, da taho ž ich vierchni słoj — pienista-sciudzianisty (piena zastyvaje vializnymi krochkimi fiestonami, vielizarnymi karunkami — častka daslednikaŭ paličyła ich „škiletapadobnymi narastami”), a słai, što lažać nižej, stanoviacca ŭsio bolš pruhkimi, niby muskul, jaki skaraciŭsia, i muskul hety na hłybini paŭtara dziesiatkaŭ mietraŭ — bolš cviordy, čym kamień, ale pruhkasci nie hublaje. Miž scien, pavierchnia jakich nahadvaje skuru na spinie niejkaj pačvary i ŭsia pakrytaja prylipłymi da jaje „škiletami”, na cełyja kiłamietry razlohsia sam „daŭhun”, zniešnie samastojnaje ŭtvarennie, jakoje padobna na vializnaha pitona. Zdajecca, nibyta piton całkam prahłynuŭ niekalki hor i moŭčki pieravarvaje ich, čas ad času ŭzdryhvajučy. Ale taki vyhlad „daŭhun” maje tolki zvierchu, z latajučaha aparata. Kali ž apuscicca na niekalki socień mietraŭ, amal na samaje dno „ciasniny”, to bačna, što piton — heta pałasa, jakaja praciahnułasia až da samaha haryzontu, dzie płazma ruchajecca z nievierahodnaj chutkasciu, u vyniku čaho i ŭznikaje ŭražannie zastyłaha cylindra. Spačatku ličyš hety ruch za kručennie pa kruhu slizistaj šera-zialonaj masy, jakaja bliščyć na soncy, ale la samaj pavierchni (adkul bierahi „ciasniny”, dzie supakoiŭsia „daŭhun”, zdajucca čornymi chrybtami) zaŭvažaješ, što masa ruchajecca pa značna bolš składanym pryncypie. Tut josć i kancentryčnyja akružnasci, i pierakryžavanyja ciačenni bolš ciomnych strumieniaŭ, i lustranyja ŭčastki vierchniaha słoja, jakija adlustroŭvajuć nieba i chmary. Časam na hetych učastkach hrymiać vyviarženni zmiešanaha z hazami paŭvadkaha asiaroddzia. Pastupova razumieješ, što prosta pierad taboj — centr dziejannia siły, jakaja padtrymlivaje sciudzianistyja scieny, što ŭznialisia ŭ nieba i laniva zastyvajuć, pieratvarajučysia ŭ kryštali. Ale toje, što vidavočna dla naziralnika, nie nadta paddajecca navucy. Kolki hadoŭ doŭžylisia nieprymirymyja sprečki z nahody taho, što adbyvajecca ŭ „daŭhunach”, milony jakich płavajuć u biazmiežnych prastorach žyvoha Akijana. Ich ličyli niejkimi orhanami, ličyli, što ŭ ich adbyvajecca abmien rečyvaŭ, pracesy dychannia i pieravarvannia ježy i niešta tam jašče, ab čym pamiatajuć zaraz tolki zapylenyja biblijatečnyja palicy. Kožnaja z hetych hipotez była ŭ rešcie rešt abvierhnuta tysiačami ciažkich, časam niebiaspiečnych dosledaŭ. A sprava ž tolki pra „daŭhuny”, pra formu, jakaja pa sutnasci prasciejšaja, najbolš ustojlivaja (ich isnavannie doŭžycca niekalki tydniaŭ — što na płaniecie Salarys naohul zjaŭlajecca vyklučenniem).
Bolš składanaja i kapryznaja forma, jakaja vyklikaje sama rašučy pratest (viadoma, niesviadomy) — heta „mimoidy”. Ich biez pierabolšannia možna nazvać lubimaj formaj Hize. Da svaich apošnich dzion vyvučaŭ jon i apisvaŭ mimoidy, sprabujučy adhadać ich sutnasć. U nazvie Hize sprabavaŭ pieradać ich sama dziŭnuju, z čałaviečaha punktu pohladu, ułascivasć: peŭnuju schilnasć być padobnymi na navakolnyja formy, niezaležna ad taho, dzie hetyja formy razmieščany — blizka abo daloka.
I voś nadychodzić dzień, kali ŭ hłybini Akijana pačynaje arhanizoŭvacca plaskaty šyroki kruh z niaroŭnymi bierahami i čornaj jak smol pavierchniaj. Praz niekalki hadzin na im možna ŭžo adroznić asobnyja siehmienty, jon dzielicca i adnačasova prabivajecca ŭsio bližej i bližej da pavierchni. Naziralnik moh by prysiahnuć, što tam idzie šalonaja baraćba: siudy z usich bakoŭ zbiahajucca biaskoncyja šerahi kruhavych chvalaŭ, što nahadvajuć prahnyja raty, žyvyja kratery, jakija mohuć voś-voś stulicca; chvali ŭzdyblivajucca nad raspłyvista ciomnym uhłybini pryvidam i, stanoviačysia na dybki, kidajucca ŭniz. Kožny taki abval tysiačatonnych hramadzin supravadžajecca chlupanniem, jakoje doŭžycca cełyja siekundy i padobnaje na hrymoty, — maštaby taho, što adbyvajecca, nievierahodnyja. Ciomnaje ŭtvarennie spaŭzaje ŭniz; čarhovy ŭdar, zdajecca, voś-voś raspluščyć i paščapaje jaho; siehmienty dyska visiać, jak mokryja kryły, ad ich adryvajucca daŭhavatyja hronki, vyciahvajucca ŭ doŭhija pacierki, zlivajucca adna z adnoj, ciahnučy za saboj i dysk, jaki ich utvaryŭ, a tym časam zvierchu ŭ hety ŭsio bolš vyrazny kruh traplajuć novyja i novyja chvali. Heta doŭžycca časam dzień, a časam — miesiac. Časta ŭsio na hetym i kančajecca. Dobrasumlenny Hize nazvaŭ hety varyjant „niaspiełym mimoidam”, nibyta jon adniekul daviedaŭsia, što kančatkovaja meta kožnaha takoha kataklizmu — „spieły mimoid”, heta značyć taja kałonija padobnych na palipy blakłych narastaŭ (iana zvyčajna navat bolšaja za ceły ziamny horad), pryznačennie jakich — pieradražnivać zniešnija formy. Viadoma, znajšoŭsia druhi salaryst, Jujviens, jaki pryznaŭ mienavita hetuju, apošniuju fazu, samalikvidacyjaj, admiranniem, a novyja formy — niesumniennaj adznakaj vyzvalennia „parastkaŭ” ad uzdziejannia zychodnaha ŭtvarennia.
Kali Hize apisvaje ŭsie inšyja salarysnyja prajavy, jon nahadvaje muraša, jaki apynuŭsia na zamiorzłym vadaspadzie: jon nie adchilajecca, nie abahulniaje, a karpatliva zbiraje i sucha vykładaje sama drabniutkija detali. Ale jon taki ŭpeŭnieny ŭ sabie, kali havoryć pra mimoidy, i tak zachaplajecca, što spałučaje asobnyja fazy zjaŭlennia mimoida ŭ zaležnasci ad usio bolšaj daskanałasci.
Kali hladzieć na mimoid zvierchu, jon nahadvaje horad, ale heta tolki iluzija, jakaja vyklikana pošukami choć niejkaj anałohii. Kali nieba biazvobłačnaje, usie šmatpaviarchovyja vyrasty i častakoły na ich viaršyniach apiarazvajuć słoj nahretaha pavietra, u vyniku čaho formy, jakija i tak ciažka vyznačyć, chistajucca i rastvarajucca. Pieršaja ž abłačynka ŭ niabiesnym błakicie (ia kažu heta pa ziamnoj zvyčcy, bo „błakit” pad čas čyrvonaha dnia — ryžy, a pad čas błakitnaha aslaplalna bieły) adrazu ž znachodzić vodhuk. Pačynajecca imklivaje razmnažennie pupyšak. Uhoru imkniecca abałonka, jakaja amal całkam addzialiłasia ad asnovy, ciakučaja, padobnaja na hronku. Jana adrazu ž blaknie i praz niekalki chvilin stanovicca nadzvyčaj padobnaja na kučavoje vobłaka. Vializny abjekt daje čyrvanavaty cień, adny viaršyni mimoida nibyta pieradajuć jaho inšym u kirunku, supraćlehłym ruchu sapraŭdnaj chmary. Mnie zdajecca, Hize daŭ by adsiekčy ruku, kab daviedacca choć adno: čamu tak adbyvajecca. Ale takija „adzinočnyja” ŭtvarenni mimoida — heta drobiaź u paraŭnanni z burnaj dziejnasciu, jakuju jon raspačynaje, kali jaho „razdražniaje” najaŭnasć pradmietaŭ i formaŭ, jakija zjaŭlajucca nad im pa vinie pryšelcaŭ z Ziamli.
Mimoid imituje litaralna ŭsio, što znachodzicca na adlehłasci nie bolš za vosiem-dzieviać mil. Zvyčajna mimoid pad čas imitacyi pavialičvaje, a časam skažaje formu, utvarajučy karykatury albo zabaŭnyja spraščenni, asabliva kali jon „maje spravu” z miechanizmami. Zrazumieła, što materyjałam zaŭsiody zjaŭlajeca adna i taja ž masa, jakaja chutka blaknie i, vykinutaja ŭ pavietra, nie padaje nazad, a zavisaje, spałučanaja pupavinami, jakija chutka rvucca, z asnovaj; pa asnovie jana i paŭzie, to sciskajučysia, to nabuchajučy i razduvajučysia, i tady nieprykmietna zjaŭlajucca nievierahodna składanyja ŭzory. Latalny aparat, rašotkavaja fierma abo mačta paŭtarajucca z adnolkavaj imklivasciu; mimoid nie reahuje tolki na ludziej, a dakładniej, na žyvyja arhanizmy, u tym liku i na rasliny — dziela ekspierymienta niastomnyja dasledniki navat rasliny pryviezli na Salarys. Zatoje mulažy naprykład, čałavieka, sabaki abo dreva, — zroblenyja z luboha materyjału, kapirujucca adrazu ž.
I tut, na žal, treba zaznačyć, što takoje vyklučnaje na Salarys „pasłušenstva” mimoida ekspierymientataram nazirajecca nie zaŭsiody. U sama sviadomaha mimoida nadarajucca „lanivyja dni”, kali jon tolki vielmi marudna pulsuje. Kožnaja faza „pulsu” doŭžycca bolš za dzvie hadziny, tamu pulsacyja adbyvajecca nieprykmietna. Vyjavić jaje ŭdałosia tolki z dapamohaj spiecyjalnych kinazdymkaŭ.
U hety čas mimoid, asabliva stary, vielmi prydatny dla špacyru: nadziejnaj aporaj słužać i dysk, jaki płavaje ŭ Akijanie, i narasty, jakija ŭzvyšajucca nad im.
Viadoma, možna znachodzicca na mimoidzie i ŭ jaho „pracoŭnyja” dni, ale tady bačnasć amal roŭnaja nulu, bo z puchirystych adhalinavanniaŭ abałonki, jakaja kapiruje formu, uvieś čas syplecca pušystaja, biełavataja, jak drobny snieh, kałoidnaja zaviś. Zrešty, zblizku imitavanyja formy niemažliva achapić pozirkam: svaimi pamierami jany nahadvajuć ziamnyja hory. Da taho ž nižniaja častka mimoida, jaki „pracuje”, ad slizistaha daždžu stanovicca lipkaj i tolki praz niekalki hadzin sliź zastyvaje i ŭiaŭlaje cviorduju skarynku, jakaja ŭ šmat razoŭ lahčejšaja za piemzu. Ale biez adpaviednaha ryštunku možna i zabłudzicca ŭ łabiryncie puzatych adhalinavanniaŭ, jakija nahadvajuć ci to kałony, što rasciahvajucca i sciskajucca, ci to napałovu vadkija hiejziery. Zabłudzicca možna navat pry soniečnym sviatle, jaho promni nie mohuć prabić zasłonu, jakuju niaspynna vykidvajuć u atmasfieru „vybuchi-imitatary”.
Naziranni za mimoidam u ščaslivyja dla jaho dni (a kali kazać bolš dakładna, to ŭ dni, ščaslivyja dla daslednika, jaki znachodzicca nad mimoidam) mohuć pakinuć niezabyŭnyja ŭražanni. U mimoida byvaje svoj „tvorčy ŭzdym”, kali jon vypuskaje nievierahodnuju kolkasć zvyšpradukcyi. Jon to kapiruje zniešnija formy, to robić ich bolš składanymi abo stvaraje ich „farmalny praciah” — takim čynam jon moža zabaŭlacca cełymi hadzinami na radasć mastaku-abstrakcyjanistu i na adčaj vučonamu, jaki daremna sprabuje zrazumieć choć što-niebudź. Časam u dziejnasci mimoida vyjaŭlajucca rysy amal što dziciačaha prymityvizmu, časam jon paddajecca „stylu baroka”, tady na ŭsim, što jon vytvaraje, lažyć adbitak niaŭkludnaj vieličy. Staryja mimoidy časta fabrykujuć nievierahodna smiešnyja formy. Praŭda, ja nikoli nie smiajaŭsia z ich — tajamničaje vidovišča zanadta mocna zdziŭlała mianie.
Zrazumieła, što ŭ pieršyja hady vyvučennia ŭsie tak i nakinulisia na mimoidy. Ich paličyli centrami salarysnaha Akijana, bo dumali, što mienavita tut adbudziecca doŭhačakany kantakt dzviuch cyvilizacyj. Adnak vielmi chutka vysvietliłasia, što pra kantakt nie moža być i havorki, bo ŭsio pačynajecca i zakančvajecca imitavanniem formy.
Antrapamarfizm (abo zoamarfizm) znoŭku pranizvaŭ adčajnyja pošuki daslednikaŭ, jany bačyli ŭ roznych zmianienniach žyvoha Akijana to „orhany adčuvannia”, to navat „kaniečnasć”; niejki čas vučonyja (naprykład, Martans i Ekanai) ličyli „kaniečnasciu” i „chrybietniki”, i „mihcienniki” Hize. Ale hetyja pratubierancy žyvoha Akijana, jakija časam uzdymalisia ŭ atmasfieru na dzvie mili, možna nazvać „kaniečnasciami”, roŭna jak ziemlatrus — „himnastykaj” ziamnoj kary.
Katałoh formaŭ, jakija paŭtarajucca adnosna pastajanna i naradžajucca žyvym Akijanam paraŭnalna časta, naličvaje kala trochsot adzinak. Za sutki možna vyjavić ich na pavierchni niekalki dziesiatkaŭ albo sotniaŭ. Sama „niečałaviečyja” formy, heta značyć absalutna nie padobnyja ni na što ziamnoje, jak dakazvaje škoła Hize, — heta simietryjady. Było ŭžo dobra viadoma, što Akijan nie ahresiŭny i ŭ płazmatyčnych hłybiniach moža zahinuć tolki vielmi nieasciarožny abo bieskłapotny čałaviek (viadoma, kali nie ličyć niaščasnych vypadkaŭ, što vyklikany paškodžanniem kisłarodnaha aparata albo kandycyjaniera). Navat cylindryčnyja reki „daŭhunoŭ” abo pačvarnyja słupy „chrybietnikaŭ”, jakija pa-varjacku chistalisia pamiž chmarami, možna prabić naskroź lubym aparatam dla palotu, i heta nie pryniasie nijakaj škody — płazma dasć darohu, rasstupajučysia pierad inšarodnym ciełam, imkliva, z chutkasciu huka ŭ salarysnaj atmasfiery; jana ž adčynić, kali jaje prymusić, hłybokija tunieli navat u toŭščy Akijana. Z hetaj metaj imhnienna tracicca vielizarnaja enierhija — Skrabin padličyŭ, što jana raŭniajecca 1019 erhaŭ!!! I ŭsio adno, kali pačynali dasledavać simietryjady, vučonyja zachoŭvali nadzvyčajnuju biaspieku, štoraz adstupajučy, vydumlajučy ŭsio novyja miery pierasciarohi (časam tolki ŭiaŭnyja), a prozviščy tych, chto pieršy vypraviŭsia ŭ biezdań simietryjad, viedajuć na Ziamli navat dzieci.
Choć ad hetych vielikanaŭ mohuć snicca žudasnyja sny, sama strašnaje ŭ simietryjadach zusim nie ich vyhlad. Strach vyklikaje chutčej toje, što ŭ miežach simietryjad niama ničoha pastajannaha i peŭnaha, tam nie dziejničajuć navat fizičnyja zakony. Mienavita dasledniki simietryjad nastojliva dakazvali, što žyvy Akijan maje rozum.
Simietryjady zjavilisia raptoŭna. Ich naradžaje niešta nakštałt vyviaržennia. Prykładna za hadzinu da naradžennia simietryjady na płoščy ŭ niekalki dziesiatkaŭ kvadratnych kiłamietraŭ Akijan pačynaje aslaplalna bliščać, nibyta stanovicca šklanym. Ale ni płaŭnasć, ni rytm chvaleŭtvarennia nie zmianiajucca. Časam simietryjady ŭznikajuć tam, dzie była lejka pasla „mihciennika”, jaki pajšoŭ uhłybiniu. Prykładna praz hadzinu škłopadobnaja abałonka ŭzlataje ŭhoru, jak pačvarny puchir, u jakim adlustroŭvajucca niebaschil, sonca, chmary, haryzont. Puchir zziaje ŭsimi kolerami viasiołki, hulnia koleraŭ nahadvaje blask małanak. Hetaja zjava niepaŭtornaja!
Sama ŭražlivyja efiekty sviatła dajuć simietryjady, jakija ŭznikajuć pad čas błakitnaha dnia abo pierad samym zachodam sonca. Tady zdajecca, što z nietraŭ adnoj płaniety naradžajecca druhaja, jakaja z kožnym imhnienniem padvojvaje svoj abjom. Šar, jaki pałaje aslaplalnym blaskam, łopajecca adrazu ž, jak tolki padymiecca z hłybini, padzialajučysia ŭ vierchniaj častcy na viertykalnyja siektary, ale nie raspadajecca. Hetaja stadyja, nie zusim udała nazvanaja „fazaj kvietkavaj čašački”, doŭžycca niekalki siekund. Skiravanyja ŭ nieba pierapončatyja duhi kruciacca, zrastajucca ŭ niabačnym čeravie i imhnienna ŭtvarajuć niešta nakštałt mahutnaha tułava, unutry jakoha adbyvajucca sotni zjaŭ adnačasova. U samym centry (iaho ŭpieršyniu dasledavała ekspiedycyja Hamalei ŭ składzie siamidziesiaci čałaviek) z vializnych polikryštaloŭ składvajecca hałoŭny stryžań. Časam jaho nazyvajuć „chrybietnikam” (hety termin mnie zdajecca ŭdałym). Nievierahodnyja splacienni centralnaj apory padtrymlivajucca ŭ momant utvarennia viertykalnymi słupami vadkaha, amal całkam vadzianistaha rečyva, jakija vybuchajuć z kiłamietrovych pravałaŭ. U hety ž čas kałos naradžaje hłuchi praciahły huk, a navokal uzdymajecca val sniežnaj, z bujnymi sotami pieny, jakaja šalona pulsuje. Pasla pačynajecca nadzvyčaj składanaje kručennie (ad centra da zniešnich miežaŭ) patoŭščanych płoskasciej, na ich nasłojvajucca pałosy ciahučaj masy, jakaja padymajecca z hłybini, adnačasova hiejziery, pra jakija ja tolki što kazaŭ, zastyvajuć, husciejuć i pieratvarajucca ŭ ruchomyja, padobnyja na ščupalcy, kałony, skopiščy jakich skiravany ŭ kankretnych napramkach, padparadkoŭvajučysia dynamicy ŭsiaho zbudavannia, i zaraz nahadvajuć uzniatyja ŭ nieba žabry vializnaha zarodyša, jaki rascie z nievierahodnaj chutkasciu; u „žabrach” pulsuje ružovaja kroŭ i ciomna-zialonaja, amal čornaja vada. Z hetaha momantu simietryjady pačynajuć vyjaŭlać svaju sama niezvyčajnuju ŭłascivasć — zdolnasć pieraŭtvarać abo navat prypyniać dziejannie niekatorych fizičnych zakonaŭ. Pierš za ŭsio zaznačym, što dzviuch adnolkavych simietryjad nie byvaje, hieamietryja kožnaj z ich — heta novaje „vynachodstva” žyvoha Akijana. Dalej — simietryjada vypracoŭvaje ŭnutry siabie toje, što časta nazyvajecca „mašynami imhniennaha dziejannia”, choć hetyja ŭtvarenni zusim nie padobnyja na našy mašyny — majecca na ŭvazie davoli vuzkaja i tym samym byccam „miechaničnaja” skiravanasć dziejannia.
Kali hiejziery, jakija rvucca z biezdani, zastynuć albo ŭspučacca i stanuć toŭstymi scienami halerej i kalidoraŭ, što razychodziacca va ŭsie baki, a „plonki” ŭtvorać sistemy płoskasciej, jakija pierasiakajucca, pavieciaŭ, sklapienniaŭ, simietryjada pačynaje apraŭdvać svaju nazvu: kožnamu mudrahielistamu pieraplacienniu pralotaŭ, chadoŭ i schiłaŭ la adnaho polusa adpaviadaje dakładna takoje ž pieraplaciennie la supraćlehłaha.
Praz dvaccać — tryccać chvilin hihant pačynaje pavoli pahružacca, časam adchilajučysia ad viertykalnaj vosi na vosiem — dvanaccać hradusaŭ. Simietryjady byvajuć vialikija i małyja, ale navat „karliki” ŭzvyšajucca nad uzroŭniem Akijana mietraŭ na vosiemsot i vidać za dobry dziesiatak mil. Bolš za ŭsio biaspiečna załazić unutr simietryjady adrazu ž, jak tolki spynicca jaje pahružennie i zapanuje raŭnavaha, a voś simietryjady znoŭ supadzie z viertykałlu. Sama zručny ŭčastak krychu nižej za viaršyniu. Davoli hładkuju palarnuju „šapku” abvivaje pojas, jaki zrezany vusciami ŭnutranych kamier i prachodaŭ. Naohul ža simietryjada ŭiaŭlaje ŭvasablennie ŭ prastory niejkaha nadzvyčaj składanaha ŭraŭniennia.
Jak viadoma, kožnaje ŭraŭniennie možna vyrazić hieamietryčnaj movaj, zbudavaŭšy adpaviedna hetamu ŭraŭnienniu fihuru ŭ prastory. U hetkim razumienni simietryjada nahadvaje płoskasć Łabačeŭskaha i admoŭnuju Rymanavuju kryviznu. Ale hetaje padabienstva nadta dalokaje, bo składanasć simietryjady nievierahodnaja. Simietryjada ŭiaŭlaje ŭvasablennie cełaj matematyčnaj sistemy, jakoje zajmaje niekalki kubičnych mil, da taho ž uvasablennie čatyrochmiernaje; u simietryjadach sam čas nie zastajecca niazmiennym.
Sama prostaje, viadoma, dapuscić, što pierad nami „matematyčnaja mašyna” žyvoha Akijana, madel razlikaŭ, nieabchodnych jamu dla niejkich nieviadomych nam met, ale hetuju hipotezu Fiermonta sionnia ŭžo nichto nie padtrymlivaje. Jana nadta spakuslivaja, ale ŭiaŭlennie, što z dapamohaj takich vielizarnych vyviarženniaŭ, dzie kožnaja čascinka padparadkavana značna bolš składanym formułam matematyčnaha analizu, žyvy Akijan cikavicca pytanniami materyi, byccia, kosmasu, praisnavała nie vielmi doŭha. Vielmi šmat zjaŭ, što adbyvajucca ŭ simietryjadzie, supiarečać hetkaj prostaj (i navat pa-dziciačy naiŭnaj, jak havorać niekatoryja) interpretacyi.
Byli sproby znajsci jakuju-niebudź zrazumiełuju nahladnuju anałohiju; davoli papularnaje tłumačennie Avieryjana, jaki prapanavaŭ takoje paraŭnannie: ujavim sabie staražytnaje ziamnoje zbudavannie epochi roskvitu Vaviłona, jakoje ŭzviedziena z žyvoha rečyva, što maje zdolnasć uzbudžacca i razvivacca; architektonika jaho pačarhova prachodzić šerah faz, prosta na vačach prymajučy formy hreckaj i ramanskaj architektury, zatym kałony stanoviacca tonkimi, jak travinka, sklapiennie — biazvažkim, jano imkniecca ŭhoru, arki pieratvarajucca ŭ krutyja parabały, zatym zavastrajucca, jak u hotycy. Hotyka dasiahaje daskanałasci, zatym stareje, jaje strohasć zmianiajecca orhijaj pyšnych formaŭ, na našych vačach kvitnieje mudrahielistaje baroka. Pastupova, pierachodziačy razam z našym žyvym zbudavanniem ad adnaho stylu da druhoha, my pryjdziem da architektury kasmičnaj epochi. Uiaviŭšy ŭsio heta, my choć krychu nablizimsia da razumiennia taho, što takoje simietryjada.
Ale takoje paraŭnannie, choć jaho ŭdaskanalvali i razvivali, navat sprabavali prailustravać spiecyjalnymi madelami i filmami, u lepšym vypadku dokaz našaj biezdapamožnasci, u horšym — sproba ŭchilicca ad prablemy, a mo prosta padman, bo simietryjada nie padobnaja ni na što ziamnoje…
Čałaviek moža ŭsprymać adrazu nie vielmi šmat; my bačym tolki toje, što adbyvajecca pierad nami, tut, ciapier; ale my nie zdolnyja ŭiavić sabie mnostva adnačasovych pracesaŭ, niachaj navat uzajemazviazanych, navat tych, što dapaŭniajuć adzin adnaho. Heta datyčyć navat paraŭnalna prostych zjaŭ. Historyja adnaho čałavieka moža mieć vielmi vialikaje značennie, historyju niekalkich sotniaŭ ciažka prasačyć, a historyja tysiačy abo milona nie aznačaje pa sutnasci ničoha. Simietryjada — milon, nie, navat milard, uzviedzieny ŭ stupień biaskoncasci, simietryjada — sama niejmaviernasć. My staim u adnym z jaje zavułkaŭ udziesiaciaronaj prastory Kroniekiera, — byccam murašy, jakija zamierli na žyvym sklapienni, pierad nami — płoskasci, što imknucca ŭhoru i ćmiana milhajuć u sviatle našych asviatlalnych rakiet, my nazirajem ichniaje ŭzajemapranikniennie, płaŭnasć i biezdakornuju daskanałasć, i ŭsio heta — tolki momant, bo hałoŭnaje tut — ruch, zasiarodžany i metanakiravany. My bačym tolki asobnaje trymciennie adnoj struny ŭ simfaničnym arkiestry zvyšhihantaŭ i viedajem — ale tolki viedajem, a nie razumiejem, — što adnačasova nad nami i pad nami, u spičastych nietrach, za miežami zroku i ŭiaŭlennia adbyvajucca tysiačy i milony pieraŭtvarenniaŭ, zviazanych miž saboj, jak noty, matematyčnym kantrapunktam. Niechta nazvaŭ simietryjadu hieamietryčnaj simfonijaj, ale ŭ takim razie nas varta nazvać jaje hłuchimi słuchačami.
Kab choć što-niebudź tut ubačyć, treba było b adyscisia, adstupicca na nievierahodnuju daleč, ale ž u simietryjadzie ŭsio — nutro, razmnažennie, łaviny naradženniaŭ, niaspynnaje farmavannie, darečy, toje, što farmujecca i samo farmuje. Nijakaja mimoza tak čujna nie adhukniecca na dotyk, jak adhukajecca addalenaja ad nas na šmat mil i na sotni jarusaŭ častka simietryjady na zmianienni, što adbyvajucca ŭ tym miescy, dzie my staim. Kožnaja kanstrukcyja, jakaja isnuje tolki adno imhniennie, sama madeluje ŭsie inšyja i dyryžyruje imi, a jany ŭ svaju čarhu ŭzdziejničajuć na jaje. Tak, heta simfonija, ale takaja, jakaja sama siabie stvaraje i sama siabie zahłušaje.
Final simietryjady strašny. Kali naziraješ za im, zdajecca, što zjaŭlaješsia sviedkam trahiedyi, a mo navat zabojstva. Praz dzvie-try hadziny — stolki doŭžycca praces razrastannia, pavieličennia, samastvarennia — žyvy Akijan pierachodzić u ataku: hładkaja pavierchnia morščycca, supakojeny, pakryty zasochłaj pienaj pryboj zakipaje; ad samaha haryzontu imčyć mnostva kancentryčnych chvalaŭ, hetkich ža muskulistych krateraŭ, jak i tyja, što supravadžajuć naradžennie mimoida, ale na hety raz jany nievierahodna bolšyja. Padvodnaja častka simietryjady vyciasniajecca, kałos pavoli ŭzdymajecca ŭhoru, nibyta vyciskajecca za miežy płaniety, vierchnija słai Akijana aktyvizujucca, załaziać usio vyšej na bakavyja scieny, zastyvajuć na ich, zamuroŭvajuć adtuliny, ale heta nie idzie ni ŭ jakoje paraŭnannie z tym, što adbyvajecca ŭ hłybini simietryjady. Spačatku formaŭtvaralnyja pracesy — samastvarennie i samapieraŭtvarennie architektoniki na karotki čas zamarudžvajucca, a pasla šalona paskarajucca. Ruchi, jakija da hetaha byli płaŭnyja, miernyja, takija ŭpeŭnienyja, nibyta jany musili doŭžycca stahoddziami, nabyvajuć strymhałovuju chutkasć. Uznikaje pryhniečanasć ad taho, što byccam by pierad pahrozaj niebiaspieki kałos imkniecca niešta paspieć. Ale čym chutčej adbyvajucca zmieny, tym bolš vidavočnym stanovicca strašnaje, ahidnaje pieraradžennie samoha materyjału i jaho dynamiki. Spičastyja skryžavanni dziŭna hnutkich płoskasciej pravisajuć, stanoviacca miakkimi, viałymi; zjaŭlajucca niaskončanyja, pačvarnyja, skalečanyja formy; z niabačnaj hłybini čuvać štoraz macniejšy šum, hul, u pieradsmiarotnych pakutach pavietra naradžaje ŭ vielizarnych horłach, pralotach i sklapienniach, pakrytych slizziu, nievierahodny stohn i chrapiennie; adčuvajecca, jak usio navokal pamiraje, i heta nasupierak imklivamu ruchu. Hety ruch — zniščalny. I voś užo tolki vichor, jaki skavyča ŭ biazdonnych kałodziežach, padtrymlivaje, razdźmuchvaje vielizarnaje zbudavannie; jano pačynaje spaŭzać, rastavać, nibyta achoplenyja połymiem soty; dzie-nidzie jašče bačny apošnija sutarhi, biezdapamožnaje trymciennie; zatym vielikan, jaki niaspynna atakujecca zvonku i padmyvajecca chvalami, pavoli kulajecca i znikaje ŭ hetkim ža viry z pieny, u jakim jon naradziŭsia.
I što ŭsio heta aznačaje? Tak, što heta aznačaje?..
Pamiataju, jak adna školnaja ekskursija naviedała Instytut salarystyki ŭ Adenie. Ja byŭ tady asistentam Hibaryjana. Praz bakavuju zału biblijateki školnikaŭ praviali ŭ hałoŭnaje pamiaškannie, jakoje ŭ asnoŭnym zjaŭlałasia schoviščam mikrafilmaŭ. Na plonkach byli zniaty niaznačnyja frahmienty nutra simietryjad, jakija, viadoma, užo daŭno nie isnavali. Usiaho ž tam — nie asobnych kadraŭ, a cełych špulaŭ z plonkaj — bolš za dzievianosta tysiač. I voś tady taŭsmataja dziaŭčynka hadoŭ piatnaccaci, rašuča i zapytalna pazirajučy praz akulary, spytałasia:
— A navošta ŭsio heta?..
U niajomkim maŭčanni, jakoje nastupiła adrazu ž, nastaŭnica surova zirnuła na svavolnuju vučanicu, a my, salarysty-ekskursavody (ia taksama byŭ tam), nie mahli adkazać. Simietryjady ž niepaŭtornyja, i, jak praviła, nie paŭtarajucca pracesy, što ŭ ich adbyvajucca. Časam pavietra pierastaje pravodzić u ich huk, časam pavialičvajecca abo zmianšajecca kaeficyjent prałamlennia. U asobnych miescach rytmična pulsuje pryciahniennie, nibyta ŭ simietryjady pačynaje bicca hravitacyjnaje serca. Časam našyja hirakompasy prosta varjaciejuć; dzie-nidzie zjaŭlajecca i znikaje pavyšanaja ianizacyja. Heta možna doŭžyć biaskonca. Zrešty, navat kali zahadka simietryjad budzie adhadana, zastanucca jašče asimietryjady…
Jany ŭznikajuć takim ža čynam, ale final u ich — inšy. U ich nielha ničoha adroznić: u ich usio trasiecca, pałaje, milhaje. My viedajem tolki adno: asimietryjady — heta ačahi pracesaŭ, chutkasć jakich miažuje z fizična mahčymymi vieličyniami; časam asimietryjady nazyvajuć „vielizarnymi kvantavymi zjavami”. Matematyčnaje padabienstva asimietryjad z madelami peŭnych atamaŭ takoje časovaje i mimalotnaje, što niekatoryja ličać jaho druharadnaj abo navat vypadkovaj prykmietaj. Asimietryjady žyvuć značna mienš, čym simietryjady, — nie bolš za dvaccać chvilin, a ichniaja pahibiel jašče bolš strašnaja: adrazu za vichuraj, jakaja z ahłušalnymi hrymotami zapaŭniaje i ŭzryvaje ich, na miescy asimietryjad z nievierahodnaj chutkasciu ŭzdymajecca burlivaja hidkaja vadkasć. Jana razlivajecca pad brudnaj pienaj i zalivaje ŭsio, a pasla adbyvajecca vybuch, jaki nahadvaje vyviaržennie vułkana hrazi: jon vykidvaje słup paškumatanych reštkaŭ, jakija doŭha jašče padajuć na niespakojnuju pavierchniu Akijana. Viecier haniaje hetyja šmatki, vysachłyja, žaŭtlavyja, plaskatyja, jany nahadvajuć zakascianiełyja pieraponki abo prazrystyja chrastki. Pazniej ich možna znajsci na chvalach za dziesiatki kiłamietraŭ ad miesca vybuchu.
Asobnuju hrupu składajuć utvarenni, jakija całkam addzialajucca ad žyvoha Akijana na bolš-mienš praciahły čas. Jany sustrakajucca značna radziej, i ich značna ciažej zaŭvažyć. Kali ŭpieršyniu byli znojdzieny ich reštki, vučonyja paličyli, jak stała viadoma pazniej, całkam pamyłkova, što heta reštki nasielnikaŭ akijanskich hłybiń. Časam zdajecca: utvarenni sprabujuć uratavacca ŭciokami ad pahoni „mihciennikaŭ”, niby dziŭnyja šmatkryłyja ptuški. Ale hetaje ziamnoje paraŭnannie ničoha nie vytłumačvaje. Časam — vielmi redka — na skalistych bierahach astravoŭ možna zaŭvažyć dziŭnyja siłuety, jakija nahadvajuć albo ciuleniaŭ, albo pinhvinaŭ. Jany statkam hrejucca na soncy abo laniva spaŭzajuć u mora, kab zlicca z im u adno cełaje.
Dasledniki ŭsio nijak nie mahli vyrvacca z začaravanaha koła ziamnych, čałaviečych paniacciaŭ, a pieršy kantakt…
Ekspiedycyi pieraadoleli sotni kiłamietraŭ u hłybini simietryjad, rasstavili sotni pryboraŭ-rehistrataraŭ, aŭtamatyčnyja kinakamiery; telepieradatčyki štučnych spadarožnikaŭ fiksavali zjaŭlennie mimoidaŭ i „daŭhunoŭ”, ich vyspiavannie i admirannie. Papaŭnialisia biblijateki, rasli archivy. Za heta nieadnojčy davodziłasia vielmi doraha płacić. Siemsot vasiemnaccać čałaviek zahinuli ŭ kataklizmach, bo nie paspieli vybracca z pryhavoranych da hibieli hihantaŭ, sto šesć z ich — tolki ŭ adnoj katastrofie, — u joj zahinuŭ i sam Hize, jakomu było ŭžo siemdziesiat hadoŭ. Pahibiel, zvyčajna ŭłascivaja asimietryjadam, zdaryłasia z utvarenniem, jakoje ŭiaŭlała nadzvyčaj vyraznuju simietryjadu. Vielizarny fantan hrazi za ličanyja siekundy zniščyŭ siemdziesiat dzieviać čałaviek u braniravanych skafandrach, mašyny i prybory, jon zbiŭ svaimi strumieniami i dvaccać siem piłotaŭ, jakija znachodzilisia ŭ latajučych aparatach nad miescam vyvučennia. Hetaje miesca — na skryžavanni sorak druhoj paraleli z vosiemdziesiat dzieviatym mierydyjanam — adznačana na mapach jak „Vyviaržennie sta šasci”. Ale tolki na mapach — na pavierchni Akijana nie zastałosia nijakaha sledu.
Tady ŭpieršyniu za ŭsiu historyju salarystyki prahučali hałasy, jakija patrabavali naniesci termajadzierny ŭdar. Pa sutnasci, heta bolš žorstka, čym lubaja pomsta: chacieli zniščyć toje, što nie mahli zrazumieć. Cankien, namiesnik načalnika reziervovaj hrupy Hize (u vyniku pamyłki aŭtamata-pieradatčyka, jaki niedakładna vyznačyŭ kaardynaty miesca dasledavannia, Cankien zastaŭsia žyvy, bo zabłudziŭsia nad Akijanam i zjaviŭsia na miesca litaralna praz niekalki chvilin pasla vybuchu, — kali padlataŭ, jon jašče ŭbačyŭ čorny hryb), kali abmiarkoŭvałasia pytannie, prystrašyŭ, što ŭzarvie Stancyju razam z saboj i inšymi vasiemnaccacciu asobami, jakija zastavalisia tam. Choć u aficyjnych krynicach ničoha nie havorycca, što hety ŭltymatum mieŭ upłyŭ na vyniki hałasavannia, adnak, vierahodna, było mienavita tak.
Ale časiny takich bujnych ekspiedycyj na płanietu daŭno minulisia. Samu Stancyju stvarali, nazirajučy za jaje budaŭnictvam sa spadarožnikaŭ. Ziamla mahła b hanarycca maštabami inžyniernaha zbudavannia, kali b Akijan za niekalki siekund nie naradžaŭ kanstrukcyi, jakija pa vieličyni pierabolšvali Stancyju ŭ milony razoŭ. Stancyja ŭiaŭlaje dysk dyjamietram dzviescie mietraŭ, čatyrochjarusny ŭ centry i dvuchjarusny pa krajach. Jana visić na vyšyni ad piacisot da tysiačy piacisot mietraŭ nad Akijanam dziakujučy hravitataram, jakija pracujuć na enierhii anihilacyi, i zabiaspiečana, akramia abstalavannia, jakoje zvyčajna byvaje na Stancyjach i vialikich Satełoidach, spiecyjalnymi radarnymi ŭstanoŭkami, što pry pieršych ža zmianienniach akijanskaj pavierchni mohuć uklučyć dadatkovyja mahutnasci, i, jak tolki zjaŭlajucca vieščuny naradžennia novaha žyvaŭtvarennia, stalny dysk nakiroŭvajecca ŭ stratasfieru.
Ciapier Stancyja amal što biazludnaja. Z toj pary, jak robaty pa nieviadomaj mnie pryčynie apynulisia pad zamkom u nižnich trumach, možna było doŭha chadzić pa pustych kalidorach, jak na drejfujučym karabli, abstalavannie jakoha pieražyło jaho ekipaž.
Kali ja pastaviŭ dzieviaty tom manahrafii Hize na palicu, mnie zdałosia, što stal, pakrytaja toŭstym słojem porystaha pienapłastu, zatrymcieła pad nahami. Ja nasciarožyŭsia, ale vibracyja nie paŭtaryłasia. Biblijateka była dobra izalavana ad usiaho korpusa, i vibracyja mahła ŭzniknuć tolki z adnaje pryčyny — sa Stancyi startavała rakieta. Hetaja dumka pracvieraziła mianie. Ja jašče nie viedaŭ, ci palaču, jak chacieŭ hetaha Sartoryus. Kali b ja pavodziŭ siabie tak, byccam padzialaju jaho płany całkam, moh by ŭ lepšym vypadku adterminavać sutykniennie; ja byŭ amal pierakanany, što sprava dojdzie da sutyčki, bo vyrašyŭ zrabić usio, na što ja zdatny, kab uratavać Chery. Sama hałoŭnaje, ci maje Sartoryus šancy na pospiech. U jaho była vialikaja pieravaha — jak fizik jon viedaŭ hetuju prablemu značna lepš, čym ja; ja moh različvać, jak heta ni dziŭna, tolki na biezdakornasć rašenniaŭ, jakija daryŭ nam Akijan.
Pasla ja cełuju hadzinu prasiadzieŭ nad mikrafilmami, sprabujučy vyłavić niešta razumnaje z mora praklataj matematyki, na movie jakoj havaryła fizika niejtrynnych pracesaŭ. Napačatku mnie zdavałasia heta marnaj spravaj, tym bolš što nievierahodna ciažkich teoryj niejtrynnaha pola było piać — jaskravy dokaz ich niedaskanałasci. U rešcie rešt mnie ŭdałosia znajsci što-kolviečy peŭnaje. Ja vypisvaŭ formuły, kali ŭ dzviery pastukali.
Ja chucieńka padyšoŭ da dzviarej i adčyniŭ ich, zaharodžvajučy svaim ciełam uvachod. Zjaviŭsia bliskučy ad potu tvar Snaŭta. Bolš nikoha ŭ kalidory nie było.
— A, heta ty, — skazaŭ ja i šyroka adčyniŭ dzviery. — Zachodź.
— Aha, heta ja, — adkazaŭ Snaŭt.
Hołas u jaho byŭ chrypły, vočy pačyrvanieli, pad imi zjavilisia miaški. Snaŭt byŭ u bliskučym humavym antyradyjacyjnym fartuchu na ełastyčnych šlejkach; z-pad fartucha byli vidać brudnyja kałošy štanoŭ, u jakich jon zaŭsiody chadziŭ. Jaho pozirk prabieh pa kruhłaj, zalitaj sviatłom zale i spyniŭsia, kali zaŭvažyŭ Chery, jakaja stajała la kresła. My imhnienna abmianialisia pozirkami; ja apusciŭ pavieki; tady Snaŭt adbiŭ pakłon, a ja pryjaznym hołasam pramoviŭ:
— Heta doktar Snaŭt, Chery. Snaŭt, heta… maja žonka.
— JA… siabra ekipaža… mianie ciažka sustreć, i tamu… — paŭza niebiaspiečna zaciahvałasia, — ja nie mieŭ mažlivasci paznajomicca…
Chery ŭsmichnułasia i praciahnuła jamu ruku, jon pacisnuŭ jaje, jak mnie padałosia, krychu znijakavieły, pamirhaŭ i ŭpieryŭsia pozirkam u Chery. Ja pakłaŭ ruku jamu na plačo.
— Vybačajcie, — skazaŭ Snaŭt, zviartajučysia da Chery. — Ja chacieŭ by pahavaryć z taboj, Kielvin…
— Kali łaska, — adkazaŭ ja sa svieckaj niazmušanasciu; usio heta nahadvała mnie fars, ale ničoha nie zrobiš. — Chery, darahaja, my tabie nie budziem zaminać? Nam z doktaram treba abmierkavać našy sumnyja spravy.
Ja za łokać padvioŭ Snaŭta da maleńkich kresłaŭ na supraćlehłym baku zały. Chery ŭsiełasia ŭ kresła, na jakim tolki što siadzieŭ ja, jana padsunuła jaho tak, što kali adkryvała hałavu ad knihi, to mahła bačyć nas.
— Jak spravy? — cicha spytaŭsia ja.
— Ja razvioŭsia, — adkazaŭ jon šeptam z prysvistam.
Kali b mnie niekali raskazali hetuju historyju, pieradali taki pačatak havorki, ja rassmiajaŭsia b, ale na Stancyi majo adčuvannie humaru atrafiravałasia.
— Kielvin, z učarašniaha dnia ja pražyŭ niekalki hadoŭ. Dy jakich hadoŭ! A ty?
— JA… ničoha… — pramoviŭ ja praz chvilinu, nie viedajučy, što kazać dalej.
Ja dobra adnosiŭsia da Snaŭta, ale adčuvaŭ, što zaraz mnie treba ascierahacca jaho, dakładniej, taho, što jon zbirajecca mnie paviedamić.
— Ničoha? — pierapytaŭ Snaŭt takim samym tonam, jak i ja. — Aha, navat tak?..
— Što ty maješ na ŭvazie?
Ja zrabiŭ vyhlad, što nie razumieju jaho. Snaŭt prymružyŭ pačyrvaniełyja vočy i nachiliŭsia da mianie tak blizka, što ja adčuŭ jaho dychannie. Jon zašaptaŭ:
— My zahrazli, Kielvin. Z Sartoryusam užo nielha zviazacca, ja viedaju tolki toje, što napisaŭ tabie i što jon skazaŭ mnie pasla našaj cudoŭnaj kanfierencyi…
— Ion vyklučyŭ videafon? — spytaŭsia ja.
— Nie, u jaho karotkaje zamykannie. Zdajecca, jon zrabiŭ jaho znarok, albo… Snaŭt machnuŭ kułakom, nibyta niešta razbivaŭ.
Ja moŭčki paziraŭ na jaho. Levy kutočak jaho vusnaŭ skryviŭsia ŭ niepryjemnaj usmiešcy.
— Kielvin, ja pryjšoŭ tamu… — Jon nie dahavaryŭ. — Što ty chočaš rabić?
— Ty maješ na ŭvazie toje piśmo? — pavoli pramoviŭ ja. — Zrablu, nie maju padstaŭ admaŭlacca, tamu ja i siadžu tut, chaču razabracca…
— Nie, — pierapyniŭ jon, — ja nie pra toje…
— A pra što? — spytaŭsia ja z naŭmysnym zdziŭlenniem. — Ja słuchaju.
— Sartoryus, — pramarmytaŭ jon, — jamu zdajecca, što jon znajšoŭ šlach… viedaješ…
Snaŭt nie spuskaŭ z mianie vačej. Ja siadzieŭ spakojna, sprabujučy zachavać abyjakavy vyraz tvaru.
— Pierš za ŭsio taja historyja z renthienam. Toje, što rabiŭ z im Hibaryjan, pamiataješ? Mahčyma peŭnaja madyfikacyja…
— Jakaja?
— U Akijan pasyłali prosta pučok pramianioŭ i madulavali tolki ich mahutnasć zhodna z peŭnymi formułami.
— Tak, ja viedaju pra heta. Nilin užo rabiŭ tak. I mnohija inšyja.
— Tak, ale jany skarystoŭvali miakkaje vypramieńvannie. A tut było žorstkaje, my kałašmacili Akijan jak mahli, usioj mahutnasciu.
— Mohuć być niepryjemnasci, — zaznačyŭ ja. — Parušennie Kanviencyi Čatyroch i AAN.
— Kielvin… Nie prytvarajsia. Jakoje heta maje značennie ciapier? Hibaryjan ža miortvy.
— Aha, Sartoryus choča ŭsio zvalić na jaho?
— Nie viedaju. Ja z im pra heta nie havaryŭ. Heta nie maje značennia. Sartoryus miarkuje, raz „hosci” zjaŭlajucca tady, kali my pračynajemsia, značyć, Akijan vyviedvaje ŭ nas recept vytvorčasci pad čas snu. Akijan ličyć, što sama važny naš stan — son, i tamu pastupaje imienna tak. Sartoryus choča dasłać jamu našyja dumki, dumki najavie — razumieješ?
— Jakim čynam? Pa pošcie?
— Žarty ty dašleš asobna, sam. Hety pučok pramianioŭ budzie madulavacca bijatokami mozha adnaho z nas.
Narešcie ja sioje-toje zrazumieŭ.
— Aha, — skazaŭ ja, — adzin z nas — heta ja! Tak?
— Tak. Jon dumaŭ pra ciabie.
— Ščyra dziakuju.
— Što ty pra heta skažaš?
Ja ničoha nie adkazaŭ. Snaŭt moŭčki pahladzieŭ spačatku na zachoplenuju čytanniem Chery, zatym na mianie. Ja adčuvaŭ, jak kroŭ adchłynaje ad majho tvaru, ale nie moh z saboj saŭładać.
— Nu jak?.. — spytaŭsia Snaŭt.
Ja pacisnuŭ plačyma.
— Hetyja renthienaŭskija bajki pra daskanałasć čałavieka ja liču hłupstvam. I ty taksama. CHiba nie tak?
— Tak.
— Vielmi dobra, — pramoviŭ Snaŭt i ŭsmichnuŭsia, byccam ja apraŭdaŭ jaho spadziavanni. — Značyć, ty suprać zadumy Sartoryusa?
Ja jašče nie ŭsviadomiŭ, jakim čynam, ale jon damohsia svajho — ja pračytaŭ heta ŭ jaho pozirku. Što ja moh jašče skazać?
— Cudoŭna, — pramoviŭ Snaŭt. — Josć i inšy prajekt. Pierarabić aparat Roša.
— Anihilatar?..
— Aha. Papiarednija razliki ŭ Sartoryusa ŭžo josć. Heta realna. I navat nie spatrebicca vialikaja mahutnasć. Ustanoŭka moža pracavać cełyja sutki, biez abmiežavannia času, stvarajučy antypole.
— Pa… pačakaj! Jak heta, na tvoj pohlad, adbudziecca?
— Vielmi prosta. Heta budzie niejtrynnaje antypole. Zvyčajnaja materyja zastajecca biez zmianienniaŭ. Zniščajucca tolki… niejtrynnyja sistemy. Razumieješ?
Snaŭt zadavolena ŭsmichaŭsia. Ja siadzieŭ jak ahłušany. Jon pierastaŭ usmichacca, dapytliva pahladzieŭ na mianie, zmorščyŭ łob i čakaŭ.
— Pieršy prajekt — „Dumka” — adkidvajem. A druhi? Sartoryus užo zajmajecca im. Nazaviom prajekt „Svaboda”.
Na imhniennie ja zapluščyŭ vočy. Niečakana pryjšło rašennie. Snaŭt — nie fizik. Sartoryus vyklučyŭ abo razbiŭ videafon. Cudoŭna!
— Ja nazvaŭ by prajekt „Bojnia”… — pavoli pramoviŭ ja.
— Nie vydavaj siabie za sviatoha. Zaraz usio budzie inačaj. Nijakich „hasciej”, nijakich utvarenniaŭ F — ničoha. U momant materyjalizacyi pačynajecca raspad.
— Heta nieparazumiennie, — usmichnuŭsia ja i pakivaŭ hałavoj; ja spadziavaŭsia, što maja ŭsmieška vyhladaje naturalna. — Snaŭt, heta nie pakuty sumlennia, a tolki instynkt samazachavannia. Ja nie chaču pamirać.
— Što?..
Snaŭt razhubiŭsia. Jon padazrona pahladaŭ na mianie. Ja dastaŭ z kišeni skamiečany list z formułami.
— Ja taksama dumaŭ pra heta. Ty nie vieryš? Jak viadoma, ja pieršy prapanavaŭ niejtrynnuju hipotezu. Praŭda? Pahladzi. Antypole možna ŭzbudzić. Dla zvyčajnaj materyi jano nie ŭiaŭlaje niebiaspieki. Heta praŭda. Ale ŭ momant destabilizacyi, kali niejtrynnaja sistema raspadajecca, vyzvalajecca lišniaja enierhija suviazi. Kali na kožny kiłahram masy, što znachodzicca ŭ spakoi, prypadaje 108 erhaŭ, to na kožnaje ŭtvarennie F — ad 5x108 da 7x108 erhaŭ. Ty možaš ujavić, što heta takoje? Nievialiki ŭranavy vybuch unutry Stancyi.
— Pra što ty havoryš! Ale… ale Sartoryus pavinien heta ŭličvać…
— Nieabaviazkova, — zapiarečyŭ ja sa złaslivaj usmieškaj. — Razumieješ, Sartoryus prychilnik škoły Freziera i Kajoły. Zhodna z ichniaj teoryjaj, usia enierhija suviazi ŭ momant raspadu vyzvalajecca ŭ vyhladzie svietłavoha vypramieńvannia. Heta była b prosta vielmi jarkaja ŭspyška, mažliva, nie zusim biaspiečnaja, ale nie razburalnaja. Adnak isnujuć inšyja hipotezy, inšyja teoryi niejtrynnaha pola. Zhodna z Kajatam, Avałavym, Sijonam, dyjapazon vypramieńvannia značna šyrejšy, a maksimum prypadaje na žorstkaje hama-vypramieńvannie. Dobra, što Sartoryus vieryć svaim nastaŭnikam i ichnim teoryjam, ale josć i inšyja teoryi, Snaŭt. Pasłuchaj, što ja tabie skažu… — Ja bačyŭ, što maje słovy ŭzdziejničajuć na jaho. — Treba brać pad uvahu i Akijan. Kali jon zrabiŭ toje, što zrabiŭ, to, viadoma, skarystaŭ aptymalny mietad. Inakš kažučy, jaho dziejanni ŭiaŭlajucca mnie arhumientami na karysć inšaj škoły, a nie na karysć Sartoryusa.
— Daj mnie tvaje zapisy, Kielvin.
Ja praciahnuŭ jamu listok. Snaŭt schiliŭ hałavu, sprabujučy pračytać maje karakuli.
— Što heta? — pakazaŭ jon palcam.
Ja ŭziaŭ u jaho listok.
— Heta? Tenzar transfarmacyi pola.
— Daj mnie listok…
— Navošta? — spytaŭ ja, viedajučy, što jon adkaža.
— Ja pavinien pakazać jaho Sartoryusu.
— Jak chočaš, — abyjakava adkazaŭ ja. — Mahu dać. Tolki ŭličy, ekspierymientalna nichto hetaha nie praviaraŭ. Takija sistemy jašče dahetul nieviadomyja. Sartoryus vieryć Frezieru, a ja različvaŭ zhodna z Sijonam. Ja nie fizik, i Sijona taksama nie fizik. Va ŭsiakim razie z punktu pohladu Sartoryusa. Ale heta dyskusijnaje pytannie. A ja nie chaču dyskusii, u vyniku jakoj ja mahu zniknuć dziela słavy Sartoryusa. Ciabie možna pierakanać, jaho — nie. Ja nie budu navat imknucca.
— Što ty chočaš zrabić?.. Jon pracuje nad hetym, — abyjakava paviedamiŭ Snaŭt.
Ion zhorbiŭsia, uvieś jaho spryt znik. Ja nie viedaŭ, ci daviaraje jon mnie, ale mnie było ŭsio adno.
— Toje, što robić čałaviek, kali jaho chočuć zabić, — cicha adkazaŭ ja.
— Ja pasprabuju zviazacca z im. Mo jon dumaje pra niejkija miery biaspieki, pramarmytaŭ Snaŭt. Jon zirnuŭ na mianie. — Pasłuchaj, a kali ŭsio-taki?.. Pieršy prajekt, ha? Sartoryus zhodzicca. Biezumoŭna. Va ŭsiakim razie… va ŭsiakim razie… niejkaja mahčymasć.
— Ty vieryš?
— Nie… Ale… heta nie zaškodzić…
Mnie nie chaciełasia zhadžacca nadta chutka, kab nie pakazać, jak važna, što Snaŭt stanovicca na moj bok. Ciapier my mahli razam zaciahvać spravu.
— Treba padumać, — skazaŭ ja.
— Ja pajdu, — marmytnuŭ Snaŭt i ŭstaŭ.
Kali jon ustavaŭ z kresła, u jaho chrusnuli sustavy.
— Dyk ty dazvoliš zniać z ciabie encefałahramu? — spytaŭsia Snaŭt, vycirajučy palcami fartuch, niby sprabavaŭ scierci niabačnuju plamu.
— Dobra, — zhadziŭsia ja.
Nie zviartajučy ŭvahi na Chery (iana nazirała za hetaj scenaj moŭčki, trymajučy knihu na kaleniach), Snaŭt padyšoŭ da dzviarej. Kali jany začynilisia, ja ŭstaŭ, razhładziŭ listok, jaki trymaŭ u rukach. Nie viedaju, ci pryznaŭ by Sijona maje vyvady dakładnymi. Vidać, nie. Ja zdryhanuŭsia. Chery padyšła da mianie zzadu i dakranułasia da plača:
— Krys!
— Što, kachanaja?
— Chto heta byŭ?
— Ja tabie kazaŭ. Doktar Snaŭt.
— Što jon za čałaviek?
— Ja mała jaho viedaju. Čamu ty pytaješsia?
— Ion tak paziraŭ na mianie…
— Vidać, ty jamu spadabałasia.
— Nie, — pakruciła jana hałavoj. — Jon paziraŭ na mianie inakš. Tak… nibyta…
Jana zdryhanułasia, padniała na mianie vočy i adrazu ž ich apusciła.
— Pajšli adsiul kudy-niebudź…